20 km od Piotrkowa spadł dron i wywołał ogólny niepokój wśród mieszkańców. Media ogólnopolskie podały informację o lotach obcych dronów nad Polską. I co robi prezydent Wiernicki członek PO? Milczy. Pewnie myśli, iż dron to nowa forma miejskiego graffiti, albo planuje jak zabezpieczyć swoje rzeczy osobiste, które wywiózł z domu.
Obowiązkiem prezydenta powinno być natychmiastowe zapewnienie mieszkańców, iż trzyma rękę na pulsie i podkreślenie z całą mocą, w swoim niepowtarzalnym stylu:
Kochani, możecie być spokojni, ja i moi współpracownicy z Urzędu Miasta gwarantujemy wam bezpieczeństwo, które, jak wiecie, jest naszym priorytetem.
Ale nie – prezydent woli fotografować się z byłym zapaśnikiem, pisać o radach osiedli odbierających dotacje, krytym lodowisku i boisku oraz wrzucić rolkę na Facebooka promującą swojego szwagra Adasia.
Pomimo tego, iż w biurze prasowym jest zatrudnionych kilka osób – żadna nie wpadła na pomysł, żeby przełożonemu podrzucić pomysł. Wiernicki powinien zatrudnić więcej ludzi, najlepiej znajomków i rodzinę, może wreszcie znajdzie się ktoś, kto zrozumie potrzeby lokalnej społeczności.
Refleks – zawiódł totalnie, kolejny raz zresztą, bo do zarządzania miastem, szczególnie w chwili zagrożenia, nadaje się jak wół do karety.
Powszechnie wiadomo, iż Wiernicki jest celebrytą a nie profesjonalnym urzędnikiem, więc nie musi znać się na niczym, ale gdzie są jego podwładni? Gdzie jest Sławomir Sitarz – kierownik Referatu Zarządzania Kryzysowego i Obrony? Dlaczego do tej pory magistrat nie poinformował obywateli Piotrkowa jak mają się zachować gdyby drony zbliżyły się do bram miasta? Dlaczego mieszkańcy nie wiedza gdzie są schrony i czy są odpowiednio przygotowane? Gdzie jest Obrona Cywilna? Jakie przedmioty należy ze sobą zabrać w przypadku ewakuacji? Pytania mnożą się same.
Czytaj: „Polska kontra drony: kto wpuścił, kto macha szmatą, a kto czeka na redaktora Baryłę?”.
A co, jeżeli dron, kierowany swoją inteligencją dronową, wybierze za pierwszy cel anteny Stachaczyka przy Jagiellońskiej 7 lub nadajniki na kominie ciepłowni miejskiej? Będzie to większy dramat niż ewentualny brak wody, paliwa, lekarstw, a choćby internetu. Cała propaganda legnie w gruzach, a głos zapraszanych – decyzyjnych gości, którzy hojnie płacą Stachaczykowi z samorządowych funduszy – po prostu zamilknie. Koniec propagandy, koniec reklam i koniec iluzji bezpieczeństwa.
Mieszkańcy Piotrkowa zostali sami. Towarzyszy im jedynie zdrowy rozsądek, bo na wsparcie urzędu miasta i prezydenta-kochasia liczyć nie mogą.
→ (kk)
10.09.2025
• foto / screen: piotrkow.pl / GT