72 minuty do końca świata. Tak może się zacząć wojna nuklearna

news.5v.pl 2 tygodni temu

Nie trzeba dodawać, iż scenariusz jest fikcyjny, ale jest to praca dziennikarska, ponieważ scenariusz został skonstruowany na podstawie dziesiątek wywiadów i dokumentów, z których część została niedawno odtajniona, jako faktyczna podstawa do opisania tego, co może się wydarzyć.

Według Jacobsen prawdopodobny scenariusz wybuchu wojny nuklearnej wygląda następująco: Przywódca Korei Północnej wystrzeliwuje międzykontynentalny pocisk balistyczny w Pentagon, a następnie pocisk balistyczny wystrzelony z okrętu podwodnego w reaktor jądrowy w Kalifornii. Prezydent USA ma zaledwie sześć minut na podjęcie decyzji, a jednocześnie jest ewakuowany z Białego Domu i naciskany przez wojskowych, by wystrzelić własne amerykańskie pociski międzykontynentalne na wszystkie 82 północnokoreańskie cele związane z bronią nuklearną i wojskiem oraz przywództwem kraju.

Pociski te muszą przelecieć nad Rosją. Kreml zauważa je i zakłada, iż to ich kraj jest atakowany (prezydenci nie mogą skontaktować się ze sobą telefonicznie), więc Rosjanie wysyłają salwę w przeciwnym kierunku, i tak dalej, aż 72 minuty później trzy państwa uzbrojone w broń jądrową zabijają miliardy ludzi, a pozostali głodują na zatrutej Ziemi, gdzie słońce już nie świeci, a żywność już nie rośnie.

Joe Raedle / Contributor / Getty Images

Pierwszy tekst bomby termonuklearnej, 31 października 1952 r.

Niektórzy naukowcy, zwłaszcza ci, którzy opowiadają się za dużymi arsenałami nuklearnymi jako najlepszym środkiem odstraszającym przed samodzielnym atakiem taką bronią, skrytykowali niektóre założenia Jacobsen. Według nich Stany Zjednoczone nie musiałyby np. narażać się na rosyjski błąd w obliczeniach, przelatując nad Rosją dzięki rakiet międzykontynentalnych, gdy mają pociski balistyczne wystrzeliwane z okrętów podwodnych na Pacyfiku.

Publiczne źródła wskazują, iż sześciominutowe okno, jakie prezydent USA ma na odpowiedź na atak nuklearny na Amerykę, jest przez cały czas zgodne z tym, co Ronald Reagan zauważył z przerażeniem w swoich wspomnieniach. Zakłada to jednak, iż jest on zamknięty w polityce „wystrzeliwania po ostrzeżeniu”, ale które rządowe dokumenty polityczne podkreślają, iż jest to jedynie opcja. Prezydent może przecież zdecydować, wbrew zasadom „wzajemnego gwarantowanego zniszczenia” (zasadzie z czasów zimnej wojny, która mówi, iż nikt nie zaryzykuje rozpoczęcia wojny nuklearnej, bo wiadomo, iż nikt nie może jej wygrać), by w ogóle nie atakować nikogo w odpowiedzi.

Książka ukazuje się w czasie, gdy kraje posiadające największe arsenały nuklearne na świecie, USA i Rosja, gwałtownie ścierają się w Ukrainie, rosyjska telewizja państwowa nazywa konflikt między Rosją a NATO „nieuniknionym”, a amerykański think-tank Rada Stosunków Zagranicznych opracowuje scenariusze na wypadek, gdyby Rosjanie użyli taktycznych głowic nuklearnych w Ukrainie. Aha, no i Iran jest bliżej broni nuklearnej niż kiedykolwiek wcześniej. To dobry moment, by zadać główne pytanie Jacobsen — co, jeżeli odstraszanie zawiedzie?

Kathy Gilsinan: Książka zaczyna się od dwóch rakiet wystrzelonych z Korei Północnej, a kończy zasadniczo końcem świata 72 min później. Podtytuł nazywa to „scenariuszem”. Czy jest to realistyczny scenariusz?

Annie Jacobsen: Scenariusz, który wybrałam, został poskładany z wywiadów, które przeprowadziłam z 46 źródłami pod nazwiskiem i dziesiątkami źródeł anonimowo, i przeprowadziłam z nimi różne scenariusze, by wymyślić ten najbardziej prawdopodobny. Jak dotąd nie spotkałam się z tym, by ktokolwiek, kto faktycznie zajmuje sią tą tematyką, kwestionował dokonane przeze mnie wybory i sposób, w jaki rozwijają się drzewa decyzyjne, co oczywiście czyni całą sprawę jeszcze bardziej przerażającą.

Gilsinan: Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego byłoby nieuniknione, iż Koreańczycy uderzyliby w nas dwoma pociskami, a my odpowiedzielibyśmy im 80?

Jacobsen: Spójrzmy na słowa generała Johna Hytena, byłego głównodowdzącego dowództwa strategicznego USA, który udzielił wywiadu CNN za czasów prezydenta Donalda Trumpa. Generał Hyten powiedział, zwracając się niemal bezpośrednio do Korei Północnej: „Jeśli ktoś wystrzeli broń nuklearną przeciwko nam, odpalimy jedną. Oni wystrzelą dwie, my wystrzelimy dwie”.

Aby nieco bardziej zgłębić ten temat, zwróciłam się do nieżyjącego już dr. Bruce’a Blaira, byłego żołnierza wojsk rakietowych. Był jednym ze światowych ekspertów w dziedzinie nuklearnych systemów dowodzenia i kontroli. W monografii, którą przytaczam w książce, wyjaśnił, iż jest o wiele bardziej prawdopodobne, iż gdyby Korea Północna uderzyła w Stany Zjednoczone jedną rakietą, Ameryka wysłałaby w zamian 82.

.

Gilsinan: W tym scenariuszu USA odpowiadają rakietami ICBM , które muszą przelecieć nad Rosją, z opisanymi przez ciebie konsekwencjami. Dlaczego, według ludzi, z którymi rozmawiałaś, mielibyśmy ryzykować przelot rakiet nad mocarstwem nuklearnym, skoro moglibyśmy użyć pocisków wystrzeliwanych z okrętów podwodnych na Oceanie Spokojnym?

© Creative Commons

USS Michigan, amerykański nuklearny okręt podwodny klasy Ohio z rakietami z głowicami nuklearnymi na pokładzie

Jacobsen: Zadałam to samo pytanie wielu osobom, a najmocniejsza odpowiedź nadeszła od byłego sekretarza obrony USA Leona Panetty: „Nie zastanawiamy się zbytnio nad tym, kto jeszcze może myśleć o zrobieniu czego i w takim momencie”.

Gilsinan: Może o to chodzi w tej książce. Bardzo chciałabym wierzyć, iż STRATCOM jest mądrzejszy od nas i przemyślał to wszystko.

Jacobsen: Częścią przerażającej prawdy o wojnie nuklearnej jest szalony zegar czasu, który został nałożony na wszystko od momentu wykrycia startu rakiety w kierunku USA. To jest fakt. Podobnie jak fakt, iż prezydent ma tylko sześć minut i to jest przybliżony czas na podjęcie decyzji.

W tym czasie Czarna Księga zostaje otwarta; prezydent musi dokonać wyboru z listy kontrataków wewnątrz Czarnej Księgi. Wybory te zostały przemyślane dla wielu scenariuszy, ale nie można wziąć pod uwagę każdej ewentualności w czasie rzeczywistym.

Dla przykładu jedną z niewielu osób, które faktycznie zapoznały się z treścią Czarnej Księgi i rozmawiały ze mną o niej w sposób ogólny, by nie ujawnić tajnych informacji, jest Ted Postol, były asystent głównodowodzącego floty USA. To on powiedział mi, iż każda zapisana w Księdze decyzja jest złą decyzją.

Gilsinan: Dlaczego uważamy, iż chodzi konkretnie o sześć minut? Wiem, iż tak jest we wspomnieniach Reagana, ale dlaczego uważamy, iż przez cały czas tak jest?

Jacobsen: Niektórzy mówią o 15 min, a inni o około 10 min. Postarałam się powiązać każdy element scenariusza tykającego zegara z tak konkretnym i legalnym źródłem, jak tylko mogłam, by uniknąć drobiazgowych debat na ten temat. Czy prezydent naprawdę ma sześciominutowe okno, czy jest to siedem minut, czy jest to 12 minut, a może jest to 15 minut? Tysiące ludzi będzie debatować na ten temat w internecie. Sugeruję po prostu spojrzeć na prezydenta Ronalda Reagana, który jest jednym prezydentem, który realnie o tym opowiedział. Nikt nie dał mi żadnych wskazówek, iż coś się zmieniło w tej sprawie od czasów Reagana.

Jak to możliwe? Rakieta balistyczna potrzebuje 26 minut i 40 sekund, by dotrzeć z wyrzutni w Rosji do wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Było to prawdą w latach 1959-1960, kiedy fizyk nuklearny i były naukowiec Pentagonu za czasów Dwighta Eisenhowera Herb York po raz pierwszy przeprowadził taką analizę, i jest to prawdą również dzisiaj. Technologia pocisków balistycznych nie zmieniła praw grawitacji. Bez względu na to, co zrobisz, takie jest to okno czasowe. Pjongjang ma 33 minuty, ponieważ ma nieco inne położenie geograficzne.

Gilsinan: Przypuszczalnie okręt podwodny dałby nam trochę więcej czasu w podjęcie decyzji.

Jacobsen: Okręty podwodne są choćby bardziej zabójcze. To dlatego nazywają je „służącymi apokalipsy”. To, czego dowiedziałam się o śmiercionośności i szybkości okrętów podwodnych, jest przerażające i przygnębiające. Okręty podwodne mogą zakraść się, i już się zakradały, na odległość zaledwie kilkuset kilometrów zarówno od wschodniego, jak i zachodniego wybrzeża USA. Mówię o rosyjskich i chińskich okrętach podwodnych, co oznacza, iż gdyby wystrzeliły one pociski balistyczne, dotarłyby do dowolnego celu w Ameryce w ciągu 10 min. To nie są moje spekulacje — w projekcie budżetu Departamentu Obrony USA do Kongresu z 2021 r. znalazła się mapa, która pokazuje nam, jak blisko znajdowały się te okręty.

Gilsinan: I prawdopodobnie jesteśmy w stanie zrobić to również Rosjanom, prawda?

Jacobsen: Nie prawdopodobnie, ale z całą pewnością.

Gilsinan: Nie każdy prezydent Stanów Zjednoczonych jest tak dobrze zorientowany w tych kwestiach, jak ludzie, których zadaniem jest nadzorowanie broni jądrowej. Ale z drugiej strony, to właśnie prezydent podejmuje wyłączną decyzję o tym, czy jej użyć. Jakie są tego konsekwencje?

Jacobsen: Konsekwencją tego jest nuklearna zima. A nadzieją mojej książki jest to, iż może nastąpić zmiana w dowodzeniu i kontroli nuklearnej, by dalej edukować i głęboko edukować prezydenta USA w zakresie władzy, którą posiada, oraz odpowiedzialności, jaką ponosi w przypadku, gdy kiedykolwiek będzie musiał uruchomić broń jądrową.

Gilsinan: Dla mnie najdziwniejszą rzeczą w twojej książce były rosyjskie satelity Tundra, które mogą pomylić chmury cirrus z pióropuszami pocisków. Mniej martwiłabym się o scenariusz szaleńca z Korei Północnej, a bardziej o możliwość popełnienia przez kogoś po prostu błędu. A z biegiem czasu błędy się zdarzały — mówi o tym np. historia Stanisława Pietrowa.

Jacobsen: Nie ma wyjaśnienia, dlaczego ktokolwiek miałby zrobić coś tak szalonego jak wystrzelenie rakiety w stronę USA. Po prostu opisuję, co by się mogło wydarzyć w tym tykającym zegarze, w którym najgorsze już się zaczęło. Wiemy z sześciu, siedmiu lub dziesięciu zarejestrowanych przykładów bliskich wpadek, takich jak Pietrow, iż wówczas zwyciężył zdrowy rozsądek. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby w powietrzu leciały już pociski balistyczne.

Gilsinan: Na koniec dochodzisz do wniosku, iż „to broń nuklearna jest od zawsze wrogiem nas wszystkich”. Czy to wezwanie do czegoś konkretnego?

Jacobsen: Ten wers jest echem słów Carla Sagana. Po tym, jak Sagan i jego koledzy wymyślili oryginalną teorię zimy nuklearnej w 1983 r., zorganizowali dużą konferencję w Waszyngtonie na temat zimy nuklearnej. Następnie powstała książka zatytułowana „The Cold and the Dark”. Dlatego właśnie tak zatytułowana jest ostatnia część mojej książki. Konkluzja Sagana jest taka, iż wrogiem nie jest obcy naród, ale sama broń.

© Creative Commons

Eksplozja bomby atomowej nad Nagasaki, 9 sierpnia 1945 r.

Gilsinan: Czy zatem rozwiązaniem jest całkowite pozbycie się jej?

Jacobsen: Często zadaje mi się to pytanie, a odpowiedź dla mnie jest zawsze taka sama. Jestem dziennikarką, która napisała książkę zatytułowaną „Wojna nuklearna: scenariusz”, przedstawiającą czytelnikom najbardziej prawdopodobną, opartą na faktach dramatyczną serię wydarzeń. W organizacjach pozarządowych na całym świecie są ludzie, którzy od dziesięcioleci zajmują się pytaniem, które właśnie mi zadałaś: „Jakie jest rozwiązanie?” Nie chciałabym schodzić ze ścieżki dziennikarskiej na ścieżkę eksperta od rozwiązań. Ale oni są gotowi zaoferować swoje opinie.

Gilsinan: Gdybyś miała wybrać jedną rzecz, która najbardziej zaskoczyła cię podczas pisania tej książki, co by to było?

Jacobsen: Zauważyłam, iż gdy oddani profesjonaliści pracujący w aparacie bezpieczeństwa narodowego w ogóle, a w szczególności pracujący w dowództwie i kontroli nuklearnej, gdy oni odchodzą z pracy i zyskają szerszą perspektywę, zyskują też mądrość na temat nieodłącznych niebezpieczeństw i rosnących potencjalnych problemów z założeniem, iż odstraszanie nuklearne działa. Wielu z nich myśli: „Jasna cholera, a co, jeżeli odstraszanie zawiedzie?”.

Ci ludzie są tak samo zdezorientowani i zaniepokojeni, niezależnie od tego, czy są laureatami Nagrody Nobla, czy członkami zespołu Red Hot Chili Peppers .

Gilsinan: Czy uważasz, iż ludzie znajdujący się w tej chwili w systemie kontroli i dowodzenia bronią nuklearną w USA zadają sobie to pytanie? Może po prostu nie rozmawiają z dziennikarzami?

Jacobsen: W obecnej sytuacji nie jest to niczyja wina. Po pierwsze, wszystko to zostało odziedziczone, prawda? Każdy, kto zajmuje się dowodzeniem i kontrolą nuklearną, odziedziczył tę pracę po koncepcji z lat 50., która rozpoczęła się od założenia, iż wojnę nuklearną można stoczyć i wygrać. Generałowie, o których wspominam w rozdziale sekcji poświęconym planowi wojny nuklearnej z lat 60., wierzyli, iż mogą wygrać wojnę nuklearną, choćby jeżeli oznaczałoby to zabicie 600 mln ludzi na całym świecie. To szaleństwo. Nikt by teraz z tym choćby nie polemizował.

Potem stanowisko zmieniło się na „OK, to szaleństwo. Nie możemy walczyć i wygrać wojny nuklearnej, ale po prostu nigdy do niej nie dojdzie”. Tak więc fundamentalne założenie walki nuklearnej uległo zmianie. A jednak cały system jest dokładnie taki sam. To fundamentalny paradoks. I to jest niebezpieczne.

Gilsinan: Odstraszanie samo w sobie jest paradoksalną koncepcją — wzajemnie gwarantowane zniszczenie ma zapewnić nam wszystkim bezpieczeństwo.

Jacobsen: Założeniem tej koncepcji było zapewnienie bezpieczeństwa. Ale świat się zmienił. Świat w 2024 r. jest tak bardzo inny od świata w 1960 r. pod względem technologii, inżynierii, a także faktu, iż istnieje w tej chwili dziewięć państw uzbrojonych w broń nuklearną, w tym takie, na których czele potencjalnie może stać szaleniec z mojego scenariusza.

Gilsinan: Logika wzajemnie gwarantowanego zniszczenia powinna być tak samo przekonująca dla Kim Dzong Una, jak była dla Nikity Chruszczowa. Zakładając, jak robią to nasze służby wywiadowcze, iż głównym priorytetem Kima jest przetrwanie reżimu, wzajemnie gwarantowane zniszczenie prawdopodobnie powinno go zniechęcić do przeprowadzenia pierwszego uderzenia.

Jacobsen: Pomysł tzw. logiki szalonego króla trafił do mnie od prawdopodobnie najstarszego na świecie eksperta ds. broni nuklearnej, a jest nim Richard Garwin. W wieku 90 lat narysował on dla mnie plany architektoniczne pierwszej na świecie bomby termojądrowej. Wszyscy uważają Edwarda Tellera za ojca bomby termojądrowej. Tak, był nim, ale nie potrafił wymyślić, jak ją zdetonować. Zwrócił się o pomoc do Garwina, który miał wtedy 23 lata.

Zapytałam Garwina: „Czego boisz się najbardziej?”. Odpowiedział: szalonego króla, kogoś, kto działa według logiki après moi, le deluge (pol. po mnie choćby potop). A skoro mówi to ktoś, kto doradzał każdemu prezydentowi USA od czasów Eisenhowera, to trzeba naprawdę postrzegać to jako realne zagrożenie. Traktujmy Garwina poważnie.

Gilsinan: I przypuszczalnie im więcej państw posiada broń nuklearną, tym więcej jest okazji do pojawienia się takiego szalonego króla.

Jacobsen: Trudno byłoby mi wyobrazić sobie irańskiego mułłę z bombą atomową jako kogoś innego niż szalonego króla.

Gilsinan: Czy trafiłaś podczas pisania książki na coś optymistycznego?

© Creative Commons

I sekretarz radzieckiej partii komunistycznej Michaił Gorbaczow, prezydent USA Ronald Reagan i ówczesny wiceprezydent USA George Buch w Nowym Jorku, grudzień 1988 r.

Jacobsen: Tak — odwrócenie sytuacji przez Reagana. Kiedy byłam młodym uczniem szkoły średniej w 1983 r., obejrzałam film „Nazajutrz”. Przedstawiał on wojnę nuklearną między Ameryką a Związkiem Radzieckim i był absolutnie przerażający. Oglądałam go wraz ze 100 mln Amerykanów, ale pewien bardzo istotny Amerykanin również oglądał ten program: Prezydent Ronald Reagan.

Miał prywatny pokaz w Camp David. Jego doradcy zachęcali go, by tego nie robił, ale on to obejrzał. I napisał w swoim prezydenckim dzienniku, iż stał się, cytuję, „bardzo przygnębiony”. Zmienił swoje stanowisko w sprawie supremacji nuklearnej. Skontaktował się z sowieckim przywódcą Michaiłem Gorbaczowem. Spotkali się w Reykjaviku. W rezultacie świat przeszedł od 70 tys. głowic nuklearnych, najwyższego poziomu w 1986 r., do około 12,5 tys., które mamy dzisiaj.

Zwiastun filmu „Nazajutrz”:

Gilsinan: Czy masz nadzieję, iż twoja książka będzie miała podobny efekt jak ten film?

Jacobsen: Mam nadzieję, iż prezydent Stanów Zjednoczonych sprawi, iż dowodzenie i kontrola nuklearna, broń nuklearna, energia nuklearna, zagrożenia nuklearne staną się priorytetem, a nie czymś ukrytym.

Gilsinan: Więcej odtajniania, więcej publicznej dyskusji na temat tego, co to adekwatnie oznacza?

Jacobsen: Tak. I więcej działań prezydenckich w celu zmniejszenia zagrożenia, ponieważ prezydent może np. zmienić politykę USA na „zakaz pierwszego użycia” broni nuklearnej. Prezydent może dotrzeć do wroga i poprowadzić z nim rozmowy, tak jak zrobił to Reagan. Szczyt Reagan-Gorbaczow zmienił Rosję i Amerykę z arcywrogów w przeciwników, co było dużym krokiem.

Gilsinan: Czy uważasz, iż Joe Biden lub Donald Trump mógłby zrobić to z Władimirem Putinem? Biden próbował zrobić coś takiego w 2021 r. Następnie Rosja zawiesiła udział w traktacie Nowy START, który zobowiązał USA i Rosję do ograniczenia liczby głowic nuklearnych. Pytanie brzmi więc, czy jeżeli nie dojdzie do równoległej redukcji takich sił wśród naszych wrogów, to czy sami powinniśmy redukować własny arsenał?

Jacobsen: Nie wiadomo, dopóki się nie spróbuje, a do tego potrzebne jest partnerstwo. Reagan widział film w 1983 r., a Reykjavík odbył się w 1986 r. Wszystko wymaga czasu. Ale musi gdzieś być początek.

Pytasz mnie, czy jest nadzieja. Nie chodzi o odtajnianie rzeczy, ponieważ większość tych informacji już jest odtajniona. Chodzi o rzeczywistą dyskusję na ten temat, w której ludzie mogą poznać wszystkie argumenty. Żebyśmy nie siedzieli tutaj i nie mówili o opcji „wystrzelenia po ostrzeżeniu”: „To niebezpieczne”.

Na jakiej podstawie mamy taką politykę? Nie mamy wszystkich informacji. Ale jakich informacji nam brakuje? Co powiedzieli prezydentowi Barackowi Obamie jego doradcy na temat „wystrzelenia po ostrzeżeniu”, gdy trafił do Białego Domu? Dlaczego tego nie wiemy? To są rodzaje debat, które ludzie powinni prowadzić. A przede wszystkim uświadomić całemu światu, jak ryzykowne jest użycie broni nuklearnej, jak szalone są groźby nuklearne z ust prezydenta Rosji, byłego prezydenta USA, czy lidera Korei Północnej.

Gilsinan: Odstraszanie działa od 70 lat. Czy myślisz, iż wytrzymamy kolejne 70?

Jacobsen: Niektórzy mówią, iż jesteśmy w trakcie 79-letniego eksperymentu. Kiedy zaczęłam pisać tę książkę, wojna w Ukrainie jeszcze się nie wydarzyła, nie było tak niesamowicie delikatnych sytuacji na całym świecie. Jest to niepewny czas i mam nadzieję, iż „Nuclear War: A Scenario” przyczyni się do przedłużenia tego dziwnego 79-letniego eksperymentu.

Idź do oryginalnego materiału