Osiemdziesiąt lat temu, kiedy 27 stycznia 1945 r. do obozów Auschwitz-Birkenau-Monowitz wkroczyli żołnierze Armii Czerwonej, pozostało w nich tylko około 7000 chorych i wycieńczonych więźniów (mężczyzn, kobiet oraz w tej liczbie 750 dzieci i młodocianych). Nie byli oni w stanie w większości uczestniczyć już w pieszym marszu ewakuacyjnym, zwanym Marszem Śmierci, który prowadził głównie do Wodzisławia Śląskiego przez Brzeszcze, Pszczynę i Jastrzębie Zdrój. Odnoga tej trasy wiodła też przez Żory.
Więźniowie z Monowic szli natomiast przez Bieruń, Mikołów do Gliwic, gdzie podobnie jak w Wodzisławiu Śląskim, czekały na nich otwarte wagony kolejowe, którymi wieziono ich w głąb Niemiec do różnych obozów koncentracyjnych, m.in. do Mauthausen, Buchenwaldu i Sachsenhausen.
Eulalia Kurdej (nr obozowy 84351) wspominała: Ścisk w wagonie nie trwał długo, bo już na najbliższych stacjach (i dalszych), kiedy tylko pociąg zatrzymał się na postoju, wyrzucano z wagonu ciała zmarzniętych lub zmarłych. Robiło się coraz luźniej.
Część więźniów, na których brakło miejsca w transportach kolejowych, dalej była pędzona w kierunku KL Gross-Rosen i jego podobozów na Dolnym Śląsku.
Przygotowania do likwidacji obozu
W sierpniu 1944 r. rozpoczęto wywozić z KL Auschwitz transporty więźniów do obozów w głąb Niemiec. niedługo też rozpoczęły się przygotowania do likwidacji obozu. Najpierw zostało rozebrane krematorium nr 4 w Birkenau, które poważnie zostało uszkodzone podczas buntu Żydów z Sonderkommando 7 października tegoż roku. Potem rozmontowano w tym obozie urządzenia spaleniskowe w krematoriach nr 2 i 3, wysyłając je w głąb Niemiec, gdzie również wywieziono setki tysięcy sztuk odzieży zrabowanej ofiarom żydowskim.
Wreszcie w połowie stycznia 1945 r. rozpoczęto niszczyć dokumentację obozową, świadczącą o rozmiarach zbrodni popełnionej w KL Auschwitz. Esesmani jednak myśląc o jak najszybszym opuszczeniu terenów KL Auschwitz nie zwracali już uwagi na realizację poleceń wydawanych więźniom, którzy zdołali ocalić część dokumentacji od spalenia.
Ewakuacja obozu
W dniu 17 stycznia 1945 r. odbył się w KL Auschwitz ostatni apel, do którego stanęło łącznie ponad 67000 więźniarek i więźniów, w tym w obozie Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau blisko 32000, a w podobozach ponad 35000 osób.
Od tego momentu Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację KL Auschwitz-Birkenau i jego podobozów, skąd od 17 do 21 stycznia wyprowadzono pieszo około 56 tysięcy osób. Kolumny ewakuacyjne więźniów, konwojowane przez esesmanów, prowadzone były na zachód, przez Górny i Dolny Śląsk. Nie było jednego scentralizowanego marszu pieszego, ale takich tras ewakuacyjnych było kilka.
Jedynie ponad dwa tysiące więźniów z dwóch podobozów KL Auschwitz – „Eintrachthütte” w Świętochłowicach i „Laurahütte” w Siemianowicach – wywieziono 23 stycznia w transportach kolejowych.
Pieszo doprowadzono więźniów w Marszach Śmierci do Wodzisławia Śląskiego i Gliwic, skąd dopiero wywożono ich dalej na zachód koleją.
Najdłuższą trasę przebyło ponad trzy tysiące więźniów z podobozu „Neu-Dachs” w Jaworznie. Prowadziła ona do KL Gross-Rosen na Dolnym Śląsku i wynosiła ponad dwieście kilometrów. Przebyli ją wraz z dorosłymi więźniami także małoletni więźniowie – dzieci żydowskie i polskie.
Podczas Marszów Śmierci esesmani, będący konwojentami, strzelali zarówno do więźniów podejmujących ucieczki, jak i zabijali więźniów, którzy nie nadążali za współtowarzyszami z powodu krańcowego wyczerpania fizycznego.
Tamte tragiczne wydarzenia tak zapamiętał b. więzień Józef Ciepły (nr obozowy 169400): Między miejscowościami Miedźna i Ćwiklice widziałem największą liczbę zwłok rozstrzelanych więźniów. Były to ciała tych, którzy maszerowali przed nami. Trupy leżały bezładnie na drodze, trzeba je było omijać. Pamiętam, iż jeden z kapów, Niemiec, usiłował odciągnąć na pobocze leżące na drodze zwłoki. Kiedy ruszył trupa, na drogę wylała się zawartość czaszki, która widocznie została rozsadzona przy wystrzale. Widok był tak makabryczny, iż kapo zrezygnował z zamiaru i pozostawił zwłoki w pierwotnym położeniu.
Trasy Marszów Śmierci, zarówno piesze, jak i kolejowe, usłane zostały tysiącami zwłok więźniów, którzy zastrzeleni zostali przez esesmanów lub zmarli z wycieńczenia i przemarznięcia. Historycy szacują, iż tylko na Górnym Śląsku zginęło około trzy tysiące ewakuowanych więźniów.
Kolumny ewakuacyjne miały się składać wyłącznie ze zdrowych więźniów, zdolnych do odbycia długiego pieszego marszu. W praktyce do wyjścia zgłaszali się jednak również więźniowie wycieńczeni i chorzy, ponieważ sądzili, iż pozostając w obozie zostaną zgładzeni.
Przerażające sceny z Marszu Śmierci tak relacjonowała z kolei zmarła pod koniec ubiegłego roku w wieku 99 lat b. więźniarka Zofia Stępień-Bator (nr obozowy 37255): Szłyśmy całą noc. Najtragiczniej czułam się na tym odcinku, gdzie był las. Było tak ponuro, tak strasznie. Co jakiś czas było słychać strzały, co jakiś czas ktoś padał do rowu. Szłam zupełnie sama, bo koleżanki spotkałam później. Czułam się znowu tak strasznie sama i nieszczęśliwa, jak na początku pobytu w obozie.
Ocenia się, iż w trakcie całej ewakuacji śmierć poniosło co najmniej dziewięć tysięcy więźniów KL Auschwitz, prawdopodobnie jednak liczba ofiar śmiertelnych była większa i wynosiła około 15 tysięcy.
Podczas przemarszów zdarzały się różne tragiczne sytuacje, o czym w swojej relacji wspomina b. więźniarka Franciszka Pieczka (nr obozowy E-1570): W pewnym momencie z naszej grupy odłączyła się kobieta, która osunęła się do rowu i zaczęła rodzić. Zatrzymałyśmy się obok niej, zastanawiając się, jak jej pomóc, gdy zbliżył się do nas jeden z esesmanów, który kazał się nam odsunąć, a następnie zastrzelił kobietę. To był straszny widok.
Nie sposób dokładnie ustalić liczbę ofiar Marszów Śmierci, ponieważ na drogach ewakuacji więźniów nikt takiej liczby nie ustalał. Ciała zmarłych lub zastrzelonych znajdowane na poboczach dróg i linii kolejowych były chowane przez miejscową ludność w zbiorowych mogiłach, często bez żadnej identyfikacji.
Niszczenie śladów zbrodni
W dniu 20 stycznia 1945 roku na polecenie władz obozowych wysadzono w powietrze krematoria oznaczone numerami II i III, a w nocy z 26 na 27 stycznia – ostatnie z nich zdatne do użytku krematorium nr V. Trzy dni później podpalono tzw. Kanadę II, składającą się z baraków, w których znajdowało się mienie pozostałe po ofiarach zagłady.
W dniach od 19 do 27 stycznia 1945 roku esesmani zdążyli jeszcze zgładzić około 700 osób, część w obozie Birkenau, pozostałych w kilku podobozach oświęcimskich, np. w podobozie „Fürstengrube” w Wesołej ponad 200 więźniów spalono w barakach.
W momencie wyzwolenia w całym kompleksie obozowym Auschwitz ocalało w sumie dziewięć tysięcy więźniów, w większości chorych i skrajnie wyczerpanych, których esesmani nie zdążyli wymordować. Oswobodzono ich w obozie macierzystym (Stammlager, Auschwitz I), Birkenau (Auschwitz II) i podobozach.
Wyzwolenie
W dniu 27 stycznia 1945 roku wkroczyli do Oświęcimia żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego, którzy pojawili się we wschodniej części Oświęcimia, na terenie podobozu KL Auschwitz III-Monowitz. Obóz macierzysty Auschwitz I oraz obóz Auschwitz II-Birkenau wyzwolili kilka godzin później około godziny 15-stej. Opór cofających się oddziałów niemieckich napotkali jedynie przy pierwszych z tych obozów w Monowicach.
Więźniowie witali żołnierzy Armii Czerwonej jak autentycznych wyzwolicieli. Paradoks historii polegał jednak na tym, iż żołnierze sowieccy będący formalnie przedstawicielami totalitaryzmu stalinowskiego wyzwolili więźniów totalitaryzmu hitlerowskiego.
Około 500 więźniów żołnierze sowieccy wyzwolili przed 27 stycznia 1945 roku i niedługo potem w podobozach KL Auschwitz: Starej Kuźni, Blachowni Śląskiej, Świętochłowicach, Wesołej, Libiążu, Jawiszowicach i w Jaworznie.
W obozie macierzystym w Oświęcimiu i w drugiej jego części Birkenau znaleziono około 600 zwłok więźniów zastrzelonych oraz zmarłych z wycieńczenia w czasie wycofywania się esesmanów z tych terenów.
Ocaleni więźniowie, będący we względnie dobrym stanie fizycznym opuszczali obóz i wracali w swoje rodzinne strony. Dla pozostałych zorganizowano pomoc medyczną na terenie wyzwolonego obozu. Do szpitala trafiło ponad 4500 byłych więźniów z wielu państw, w większości Żydów. Wśród leczonych było także ponad 200 dzieci do 15 lat.
Ocaleni posiłki otrzymywali niemal w niewielkich ilościach, by nie umarli z przejedzenia. Niektórzy z nich panicznie bali się kąpieli, bo prysznice kojarzyły się im z gazem. Inni bronili się przed zastrzykami, bo z kolei kojarzyły się im one ze śmiercionośnymi zastrzykami z fenolu.
Większość leczonych byłych więźniów w ciągu czterech miesięcy opuściła sowieckie szpitale polowe i szpital Polskiego Czerwonego Krzyża, zorganizowany na terenie byłego obozu macierzystego w Oświęcimiu.
W działaniach wojennych, mających na celu wyzwolenie KL Auschwitz i miasta Oświęcimia, poległo lub zmarło z odniesionych ran 231 żołnierzy sowieckich. Ich szczątki po wojnie ekshumowano z terenów gromad Rajsko, Polanka Wielka, Grojec, Dwory, Brzezinka, Babice, gminy Osiek oraz miasta Oświęcimia. W 1948 roku pochowani zostali w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu.
Polacy w mundurach Armii Czerwonej
Wśród poległych znajdowało się także kilku Polaków wcielonych z poboru do Armii Czerwonej. Byli oni sowieckimi żołnierzami 100. Lwowskiej Dywizji Strzeleckiej, wchodzącej w skład 60. Armii 1. Frontu Ukraińskiego, która bezpośrednio brała udział w operacji oświęcimskiej. Ich rodziny przypuszczalnie do dzisiaj nie wiedzą, gdzie znajdują się ich groby.
Zapewne Polacy to: Włodzimierz Duda ze Lwowa, Piotr Kurelas i Eugeniusz Żuk z okolic tego miasta, a także Józef Mielnik z okolic Drohobycza, Włodzimierz Mielnik z Kamionki Strumiłowej oraz Józef Ataczuk i Józef Rarycki z okolic Kamieńca Podolskiego.
Wymienieni Polacy zginęli jako żołnierze sowieccy, niosąc ratunek więźniom KL Auschwitz i wyzwalając spod okupacji hitlerowskiej mieszkańców Oświęcimia.
Obecnie realizowane są przygotowania do uroczystości upamiętniających 80. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau, nad którym patronat objął Prezydent RP Andrzej Duda.
Adam Cyra