80. rocznica Tragedii Górnośląskiej i komunistyczne obozy koncentracyjne w powojennej Polsce
10 stycznia 2025 https://politykapolska.eu/2025/01/10/80-rocznica-tragedii-gornoslaskiej-i-prl-owskie-komunistyczne-obozy-koncentracyjne/
W 80. rocznicę pokonania wojsk niemieckich przez Armię Czerwoną i Ludową, należy przypomnieć Polakom i światu losy Ślązaków i żołnierzy niezłomnych, którzy ginęli w komunistycznych obozach koncentracyjnych w powojennej Polsce, a tysiące robotników, głównie mężczyzn siłą wywieziono po 1945 roku ze Śląska w głąb ZSRR do kopalń i obozów pracy. Ofiarami Tragedii Górnośląskiej były nie tylko osoby deportowane w głąb Związku Radzieckiego, ale też całe rodziny, bo większość zesłanych mężczyzn zostawiła w domu swoje żony z dziećmi.
„Ludność Górnego Śląska stała się zdobyczą wojenną Stalina – żywą reparacją wojenną. Wywózka mieszkańców Górnego Śląska i śmierć ponad połowy deportowanych uruchomiła proces głębokich zmian, jakie dotknęły rodziny i cały region.”
– b. Abp. Wiktor Skworc
Tragedia Górnośląska
Pojęcie Tragedii Górnośląskiej oraz powszechnie pielęgnowana i wyrażana pamięć o niej pojawiły się w przestrzeni publicznej kilkanaście lat temu. Terminem tym określa się wydarzenia związane z wkroczeniem armii sowieckiej na Górny Śląsk w styczniu 1945 r.: morderstwa, rabunki i gwałty, kradzież wyposażenia zakładów przemysłowych, wysiedlenia oraz – na co chcemy zwrócić uwagę w tej „Migawce archiwalnej” – wywożenie, uprowadzanie czy wręcz kradzież ludzi do przymusowej pracy m.in. w kopalniach Związku Sowieckiego. Internowanie i deportacja mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat trwały od lutego do przełomu kwietnia i maja 1945 r., a zabieranych ludzi okłamywano, iż najwyżej kilkanaście dni będą pracować na zapleczu frontu.
Ofiarami operacji prowadzonej przez NKWD i Kontrwywiad Wojskowy Armii Czerwonej „Smiersz” było prawie 50 tysięcy mężczyzn i w konsekwencji ich rodzin, pozbawionych przez kilka lat (lub na zawsze) opieki jedynego na ogół żywiciela. Ponad 25% deportowanych już nie wróciło, a ci, którzy przeżyli, wracali od połowy 1945 r. do przełomu lat 1949/1950. Jako ostatni obozy pracy opuszczali ci, którzy mimo fatalnych warunków życia zachowali względnie dobre zdrowie i mogli pracować.Sprawa wywózek do pracy przymusowej w Sowietach mogła wejść do publicznej debaty dopiero po 1989 r.
Od tego czasu temat Tragedii Górnośląskiej jest stale obecny i poświęca mu się liczne badania, publikacje i wystawy. Rodziny wracają do trudnych wspomnień i dzielą się nimi. Inni poszukują informacji o zaginionych ojcach czy dziadkach. Niemało wiadomości przynoszą akta sądowe z końca lat czterdziestych, bo w tych właśnie instytucjach rodziny wywiezionych starały się o uznanie zaginionego za zmarłego. Na rozprawach często zeznawali koledzy, którzy szczęśliwie wrócili, ale tysiące kilometrów od domu byli przy śmierci swoich znajomych. Zdarzały się i takie przypadki, iż osoba uznana oficjalnie za nieżyjącą wracała do domu i musiała udowadniać, iż żyje lub, co gorsza, godzić się z nowym związkiem żony.Na uwagę zasługują dwie historie z akt OA IPN w Katowicach.
Pierwsza opowiada o losach ślusarza Pawła Prauze z Siemianowic, który 9 kwietnia 1945 r. został zabrany wprost z tamtejszej kopalni „Huta Laura”. W domu zostawił żonę z czwórką dzieci. Kobieta była zmuszona podjąć pracę w hucie w Siemianowicach, wystąpiła też w 1948 r. z wnioskiem o uznanie męża za zmarłego, aby otrzymać po nim rentę. W kwietniu 1949 r. Sąd Grodzki w Katowicach wydał postanowienie o uznaniu mężczyzny za zmarłego. W kolejnym roku wdowa miała zamiar wyjść za mąż i wtedy przyszedł list od rzekomo nieżyjącego Pawła. Ruszyła procedura (zakończona w maju 1952 r.) uchylenia poprzedniego postanowienia, a była już wdowa skarżyła się, iż mąż robi jej wyrzuty z powodu planowanego zamążpójścia.
Nieco inaczej przedstawia się historia Ernesta Krzyścika z Chorzowa, który – jak tysiące innych Górnoślązaków – został przymusowo zaciągnięty do Wehrmachtu. Na początku 1945 r. żona otrzymała od niego ostatni list, a w lipcu 1950 r. uzyskała od Sądu Grodzkiego w Chorzowie dokument potwierdzający zgon męża. Okazało się jednak, iż nieszczęśnik dostał się do sowieckiej niewoli i przebywał w niej aż do roku 1956. Po zwolnieniu wyjechał do matki do Berlina i starał się – jak sam to ujął – „o przywrócenie mnie do żyjących”. Do pisma skierowanego do chorzowskiego sądu dołączył posiadany dokument z komentarzem „podkłady mego istnienia dołączam”. Sąd zadośćuczynił jego prośbie w maju 1957 r.Kopie dokumentów dotyczących ww. spraw znajdują się pod linkiem: Tragedia-Gornoslaska_IPN (źródło katowicki oddział IPN)
Mała zbrodnia. Komunistyczne obozy koncentracyjne w powojennej Polsce
Komentarz redakcji: Autor w swojej pracy używa przymiotnika „polskie”, ale precyzyjniej będzie używać określeń komunistyczne obozy w powojennej Polsce (PRL powstał formalnie w 1952 r.).
Obozów nikt nie musiał budować. Były one pozostałością po niemieckiej infrastrukturze. Takich obozów jak opisana poniżej Zgoda i Łambinowice było w Polsce i na Śląsku ponad 200. Szacuje się, iż zamęczonych na śmierć zostało w nich ponad 60 tysięcy osób. Obozy w niewielkim stopniu stanowiły funkcję karną, były one raczej elementem powojennej zemsty na narodzie niemieckim.
Podobno nie nadszedł odpowiedni czas, aby napisać książkę o obozach, które powstały w Polsce po wojnie na miejscu niemieckiej infrastruktury śmierci. Podobno nigdy czas nie był sprzyjający. Za Polski Ludowej – wiadomo. Po 1989 roku – co innego mieliśmy na głowie. W 2016 – przecież nie może się okazać, iż to Niemcy byli ofiarami ponownie otwartych obozów. Otóż nie tylko Niemcy, ale i Polacy, i Ślązacy.
Skąd nazwa mała zbrodnia? Jak pisze sam autor Marek Łuszczyna w swojej książce Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne – obozy powojenne to była zbrodnia mniejsza, która wydarzyła się zaraz po największej Zbrodni w historii ludzkości. Myślę, iż nie tylko polityka i polska racja stanu miały i mają wpływ na to, iż o powojennych obozach mówi się tak mało. One są jakby w cieniu niewyobrażalnej ludzkiej krzywdy i tragedii, którą zgotowały nazistowskie Niemcy innym narodom. Powiedzieć można by przecież – zamiast rozdrapywać ropiejącego strupa, skupmy się lepiej na rozliczeniu prawdziwych zbrodniarzy.
Skąd się wzięły komunistyczne obozy koncentracyjne?
Obozów nikt nie musiał budować. Były one pozostałością po niemieckiej infrastrukturze. Takich obozów jak opisana poniżej Zgoda i Łambinowice było w Polsce i na Śląsku ponad 200. Szacuje się, iż zamęczonych na śmierć zostało w nich ponad 60 tysięcy osób. Obozy w niewielkim stopniu stanowiły funkcję karną, były one raczej elementem powojennej zemsty na narodzie niemieckim. Skomplikowana sytuacja narodowościowa na Górnym Śląsku sprawiła, iż ofiarami obozów znajdującymi się na Śląsku byli głownie autochtoni, których niesłusznie brano za Niemców. Powstałe polskie obozy podlegały Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego i Centralnemu Zarządowi Przemysłu Węglowego
Kim są zbrodniarze, którzy mordowali po zakończeniu wojny?
To Czesław Gęborski, funkcjonariusz “polskiego” aparatu bezpieczeństwa, który jako komendant kierował obozem w Łambinowicach między majem 1945 a październikiem 1946 roku. Zasłynął z tego, iż:
Poddawał więźniów śmiertelnym torturom, pozwalał na wielokrotne gwałty, mordował kobiety w ciąży, bił na miazgę, zastrzelił dwuletnią dziewczynkę składającą kwiaty na grobie matki, odciął piłą nogę choremu nauczycielowi, pozwolił, aby strażnik przejechał ciężarówką po głowie osadzonego. A przede wszystkim – podpalił barak i pod pretekstem tłumienia buntu osobiście zastrzelił 48 osób. Oskarżony o zbrodnie zmarł w trakcie procesu 2006 roku w wieku 82 lat.
To Salomon Morel, funkcjonariusz polskiego aparatu bezpieczeństwa. Od lutego do listopada 1945 roku komendant obozu w Świętochłowicach Zgodzie, w miejscu byłego obozu KL Auschwitz-KL Eintrachthütte. Stworzył, jak sam powiedział warunki sanatoryjne dla osadzonych. Między innymi:
Wprowadził obowiązkową poranną modlitwę Kiedy ranne wstają zorze, zmuszał do katowania syna przez ojca, świadomie przyzwalał na kanibalizm ze względu na panujący głód, nie reagował na dziesiątkujące osadzonych epidemie tyfusu, tłukł osadzonych pałkami, tworzył piramidy z ludzi położonych jeden na drugim.
Morel w 1964 roku obronił pracę magisterską pod tytułem „Praca więźniów i jej znaczenie”. W 1996 postawiono mu zarzut ludobójstwa. Zmarł w 2007 roku w Izraelu, którego to władze odmówiły ekstradycji.
To także wielu innych, na których w tym krótkim artykule zabrakło miejsca.
Kto wie o komunistycznych obozach w powojennej Polsce ?
Polska jako kraj i Polacy jako naród nie przerobili dostatecznie wydarzeń, które miały miejsce na Śląsku i w Polsce po 1945 roku. Słuszna skądinąd kampania na rzecz poprawnego nazewnictwa obozów koncentracyjnych znajdujących się na polskich terenach okupowanych przez Rzeszę, NIE MOŻE wykluczać dyskusji i badań nad tym, czym były i kto kierował obozami po II WŚ. Śląski ból wobec Polski i Polaków wciąż jest obecny w naszych domach i sercach, mimo, iż nie mówi się o nim głośno.
Marek Łuszczyna w książce Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne dzięki reportażu dotyka historii kilku osób, które w mniejszym lub większym stopniu były świadkami minionych wydarzeń. To właśnie żywa historia, a nie suche fakty jest najbardziej fascynująca w tej książce. W poniemieckich obozach koncentracyjnych na terenie całego kraju zamęczeni zostali nie tylko Ślązacy i Niemcy, ale także tzw. Żołnierze Wyklęci, przeciwnicy polityczni i wszyscy ci, których ówczesna władza uznała za zagrożenie.
Komunistyczne zbrodnie w powojennej Polsce zostały przemilczane z oczywistych względów podczas PRL. W wolnej już Polsce wciąż brakuje woli politycznej, aby przyznać się do okrucieństwa zadanego Polakom, Ślązakom i Niemcom. Stawia się na szali: moralność – przyznanie do zbrodni oraz politykę – teoretyczną możliwość ubiegania się o odszkodowania przez Niemców, którzy jak głosi oficjalna narracja – byli tylko sprawcami, a nie ofiarami.
fot. kadr z filmu „Tragedia Górnośląska 1945”