Jak podaje m.in. AFP, samolot American Airlines AA292 wystartował z nowojorskiego lotniska JFK International Airport 22 lutego i miał wylądować w Delhi, ale został przekierowany do Rzymu. Włoska agencja prasowa ANSA potwierdziła, iż przyczyną tej decyzji było "rzekome zagrożenie bombowe".
Boeing został odesłany na inne lotnisko w momencie, gdy był zaledwie dwie godziny od celu. Musiał jednak zawrócić nad Turkmenistanem, a piloci przekazali komunikat, iż stało się to z powodu "możliwych problemów dotyczących bezpieczeństwa". Z relacji pasażerów na łamach "New York Post" wynika, iż Boeing wykonał "ostry zwrot o 180 stopni".
Dodatkowa kontrola bezpieczeństwa
Maszyna wylądowała bezpiecznie na lotnisku Rzym-Fiumicino. Zagrożenie na szczęście okazało się fałszywe, ale pasażerowie Boeinga z pewnością najedli się strachu. "Wszyscy opuścili pokład samolotu i otrzymali pomoc" – podkreśliła ANSA.
AFP zaznaczyła, iż samolot eskortowały dwa myśliwce. To standardowa procedura w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa.
Na pokładzie Boeinga było 199 pasażerów oraz 15 członków załogi. Po wylądowaniu wszyscy pasażerowie przemieścili się do autobusów wraz ze swoimi bagażami i przeszli dodatkową kontrolę bezpieczeństwa w terminalu. Samolot miał wznowić podróż do Delhi po nocnej przerwie dla załogi.
"NYP" zauważa, iż do incydentu doszło niecałe dwa tygodnie po tym, jak samolot American Airlines został ewakuowany w Teksasie, a następnie opóźniony o prawie pięć godzin, ponieważ jeden z pasażerów miał w swoim telefonie... hotspot Wi-Fi o nazwie: "Na pokładzie samolotu jest bomba".