Nocne naloty rosyjskie sięgnęły regionów bezpośrednio graniczących z Polską. Mieszkańcy ukraińskich obwodów wołyńskiego i lwowskiego budzili się w piątek do dźwięku syren przeciwlotniczych, podczas gdy rakiety i drony uderzały w cele położone zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zmasowany atak tuż przy polskiej granicy
Jak poinformował szef władz obwodu wołyńskiego Iwan Rudnycki na Telegramie, w wyniku rosyjskich nalotów ucierpiała infrastruktura energetyczna regionu. „Podczas nalotów ucierpiał obwód wołyński. Uszkodzona została infrastruktura energetyczna. Według wstępnych informacji nie ma ofiar” – przekazał Rudnycki.
Jeszcze bliżej polskiej granicy, w rejonie miasta Szeptycki (dawny Czerwonohrad), „garaże i samochód zapaliły się w wyniku upadku fragmentów rakiet wroga”. Miasto to znajduje się w obwodzie lwowskim, zaledwie 50 kilometrów od przejścia granicznego w Medyce.
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski potwierdził skalę ataku, informując iż „zmasowany, połączony atak wycelował we wszystkie regiony Ukrainy, wystrzelono około 120 rakiet i 90 dronów”.
Polska w stanie gotowości. Myśliwce patrolują niebo
Natychmiastową reakcję na rosyjski atak podjęły polskie władze wojskowe. „W związku z aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej wykonującego uderzenia na obiekty znajdujące się między innymi na zachodzie Ukrainy, rozpoczęło się operowanie wojskowego lotnictwa w polskiej przestrzeni powietrznej” – poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Zgodnie z procedurami „poderwane zostały dyżurne pary myśliwskie, a naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości”. To już rutynowa procedura – polskie wojsko reaguje w ten sposób za każdym razem, gdy Rosja przeprowadza masowe ataki na zachodnią Ukrainę.
Po kilku godzinach dowództwo poinformowało o zakończeniu operacji. „Operowanie wojskowego lotnictwa w polskiej przestrzeni powietrznej zostało zakończone w związku z zaprzestaniem aktywności lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej”.
Rosyjskie bombowce wystrzelały rakiety z dalekiego zasięgu
Ukraińskie siły powietrzne wcześnie rano ostrzegły o starcie rosyjskich bombowców strategicznych. Z rosyjskich lotnisk wystartowały cztery bombowce strategiczne Tu-95, które wystrzeliły w kierunku Ukrainy rakiety manewrujące. Te gigantyczne maszyny, nazywane „niedźwiedziami”, to broń dalekiego zasięgu zdolna do przenoszenia potężnego ładunku rakiet.
Alarmy powietrzne ogłoszono na całym terytorium Ukrainy. Najdłużej, bo przez pięć godzin, trwały w obwodzie żytomierskim. Rosyjskie rakiety utrzymywały kurs południowo-zachodni, później zmieniły kierunek w stronę obwodów czerkaskiego i żytomierskiego.
Eksperci: strategia terroryzowania cywilów przed zimą
Wiceminister obrony Cezary Tomczyk wyjaśnił przyczyny intensyfikacji rosyjskich ataków. Jak podał portal RMF24, „strona rosyjska chce po prostu porazić infrastrukturę krytyczną Ukrainy przed zimą. Chce ich pozbawić dostaw prądu, ale też ciepła i to był cel ataków rosyjskich”.
Taka taktyka to cyniczny element rosyjskiej strategii wojennej. Uderzając w elektrownie, ciepłownie i sieci przesyłowe tuż przed sezonem grzewczym, Moskwa próbuje złamać morale ukraińskiego społeczeństwa poprzez pozbawienie go podstawowych warunków do życia.
Tomczyk dodał, iż „Rosja adekwatnie użyła wszystkiego, co ma. Użyła zarówno rakiet balistycznych, hipersonicznych, jak i dronów”. To pokazuje desperację Kremla, który w obliczu braku postępów na froncie sięga po wszystkie dostępne środki terroryzowania ludności cywilnej.
Eskalacja napięć. Manewry Zapad-2025 realizowane są w najlepsze
Piątkowy atak zbiegł się w czasie z trwającymi ćwiczeniami rosyjsko-białoruskimi Zapad-2025. Jak informuje portal Defence Blog, manewry zakładały wykorzystanie systemów rakiet balistycznych Iskander rozmieszczonych w obwodzie kaliningradzkim oraz symulowany „atak odwetowy” w odpowiedzi na „agresję ze strony wrogiego państwa”.
Szczególnie niepokojące jest to, iż wyrzutnie rakiet zostały ustawione bezpośrednio na zamkniętych drogach publicznych z podniesionymi pociskami, gotowymi do odpalenia. To jawna demonstracja siły wymierzona w kraje NATO, szczególnie Polskę.
W ramach manewrów „rosyjskie strategiczne bombowce rakietowe Tu-160 wykonały lot nad neutralnymi wodami Morza Barentsa” oraz „ćwiczyły elektroniczne wystrzeliwanie pocisków manewrujących z powietrza w kierunku celów o krytycznym znaczeniu dla symulowanego wroga”.
Co to oznacza dla ciebie?
Eskalacja działań rosyjskich przy polskiej granicy oznacza wzrost zagrożenia dla bezpieczeństwa naszego kraju. Choć bezpośredni atak na Polskę wydaje się mało prawdopodobny, możliwe są przypadkowe naruszenia przestrzeni powietrznej – jak miało to już miejsce kilkakrotnie od początku wojny.
Mieszkańcy województw przygranicznych powinni zachować spokój, ale jednocześnie być świadomi sytuacji. W przypadku zauważenia niezidentyfikowanych obiektów w powietrzu czy znalezienia podejrzanych fragmentów, należy natychmiast powiadomić służby i nie zbliżać się do znaleziska.
Władze polskie zapewniają, iż nasze systemy obronne są gotowe do reakcji. Jednak każdy powinien mieć przygotowany plan ewakuacji i podstawowe zapasy – nie z powodu paniki, ale z rozwagi.
Ryzyko przypadkowych incydentów rośnie
Od początku wojny rosyjskie pociski już trzykrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Pierwszy tragiczny incydent miał miejsce 15 listopada 2022 roku w Przewodowie, gdzie w wyniku eksplozji rakiety zginęło dwóch mężczyzn. Kolejne naruszenie nastąpiło w 2023 roku koło Bydgoszczy.
Najnowszy przypadek miał miejsce w marcu tego roku, gdy „dziś przed świtem miało miejsce 39-sekundowe wtargnięcie pocisku manewrującego w polską przestrzeń powietrzną”, jak potwierdził szef BBN Jacek Siewiera.
Intensyfikacja ataków na zachodnie regiony Ukrainy zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych przypadkowych naruszeń polskiej granicy. Każdy taki incydent grozi eskalacją konfliktu i bezpośrednim zaangażowaniem NATO.
Strategiczne znaczenie zachodnich obwodów Ukrainy
Ataki na infrastrukturę energetyczną w obwodach wołyńskim i lwowskim mają wymiar strategiczny wykraczający poza terroryzowanie ludności. Te regiony stanowią najważniejsze zaplecze logistyczne dla dostaw broni z państw NATO, w tym z Polski.
Uderzając w węzły energetyczne i transportowe na zachodzie Ukrainy, Rosja próbuje zakłócić przepływ pomocy wojskowej. To pokazuje, jak bardzo Kreml obawia się wsparcia militarnego płynącego z Zachodu.
Bliskość granicy z Polską sprawia, iż każdy taki atak niesie ryzyko przypadkowego uszkodzenia polskiej infrastruktury czy ofiar po naszej stronie granicy. Fragmenty rakiet i dronów mogą spadać na polskie terytorium, jak miało to już miejsce w przeszłości.