Alianci zrzucili na to miasto 4500 tysiąca ton bomb. 80 lat od nalotów

opolska360.pl 2 miesięcy temu

Naloty na Kędzierzyn umożliwił postęp wojsk alianckich we Włoszech. We wrześniu 1943 roku wojska brytyjskie opanowały obszar w rejonie Foggii, natomiast 1 października Amerykanie zdobyli Neapol. Alianci gwałtownie przystąpili do budowy na tym terenie baz dla tworzonej 15. Armii Lotniczej Stanów Zjednoczonych (15 USAF).

Niemieccy analitycy lotnictwa wojskowego, znający parametry i możliwości alianckich czterosilnikowych bombowców B-24 Liberator oraz B-17, nazywanych Latającymi Fortecami, natychmiast określili zasięg ich działania bojowego. Znalazł się w nim m.in. Górnośląski Okręg Przemysłowy, nazywany dotychczas „bezpiecznym schronem Rzeszy”.

– Dlatego jeszcze w październiku 1943 roku niemieckie władze pospiesznie zaczęły wdrażać plany obrony powietrznej Śląska. Priorytetowe znaczenie nadano rafineriom produkującym benzynę syntetyczną oraz smary na potrzeby Wehrmachtu – mówi Marcin Kopytko, badacz historii lokalnej z Kędzierzyna-Koźla.

Do tych ważnych fabryk, zarówno w dowództwie niemieckim, jak i alianckim, przede wszystkim zaliczono Zakłady Uwodorniania w Kędzierzynie, Blachowni, Zdzieszowicach, Oświęcimiu oraz rafinerie ropy naftowej w Czechowicach-Dziedzicach i Trzebini.

Na liście potencjalnych celów dla strategicznych bombowców 15 USAF znalazły się także inne ośrodki. M.in. pobliskie czeskie miasta Ostrawa czy też Bohumin.

Oczekiwanie na nalot

– Należy dodać, iż środki transportu, zarówno kolejowego jak i wodnego, również były wysoko na liście priorytetów. Skutkowało to później np. bombardowaniem portu śródlądowego w Koźlu oraz wielu stacji rozrządowych, w tym w Kędzierzynie, Strzelcach Opolskich i Rybniku – opowiada Marcin Kopytko.

Od jesieni 1943 dowództwo w Berlinie zdawało sobie sprawę z nieuchronności nalotów. W sprawozdaniu Ministerstwa Sprawiedliwości Rzeszy z 20 lutego 1944 r. czytamy: „Pojedyncze alarmy lotnicze, ostrzeżenia i rozbudowa urządzeń obrony powietrznej wprawdzie na nowo zwróciły uwagę ludności na zagrożenie, jednak nie wywołały dalszego ogólnego pogorszenia nastrojów”.

Ponadto, można znaleźć w sprawozdaniu przypuszczenie, iż w związku ze zrzucanymi na terenie Górnego Śląska alianckimi ulotkami „należy się liczyć z nalotami na te obszary”.

W kolejnym piśmie z 11 kwietnia 1944 r. wnioskuje się, iż „Przezorne przedsięwzięcia obrony powietrznej [..] są niekiedy interpretowane w ten sposób, iż niebawem Górny Śląsk należeć będzie do adekwatnej strefy zagrożenia”.

Naloty na Kędzierzyn. Niebo zaroiło się od bombowców

– W piątek 7 lipca 1944 roku o godz. 6.00 we wszystkich bazach lotniczych w okolicy Foggii setki amerykańskich samolotów bombowych zaczęły kołować do startu. Ich celem były rafinerie określane przez aliantów jako Blechhammer North–Blachownia Północ (czyli Górnośląskie Zakłady Uwodorniania w Blachowni Śląskiej), Blechhammer South–Blachownia Południe (czyli Zakłady Koncernu IG Farben w Kędzierzynie) oraz Odertal–Zdzieszowice (Zakłady Benzyny Schaffgotsch w Zdzieszowicach) – mówi Marcin Kopytko.

Liberator trafiony przez niemiecką obronę przeciwlotniczą, 20 listopada 1944. Amerykanie okupili naloty na Kędzierzyn i inne miasta. dużymi stratami. Od lipca do grudnia 1944 stracili 140 samolotów.

5. Skrzydło Bombowe w sile 162 Latających Fortec zaatakowało fabrykę w Kędzierzynie, 184 Liberatory z 49. i 55. Skrzydła Bombowego Blachownię Śląską, a 106 bombowców B-24 nadleciało w ten dzień nad Zdzieszowice. Ponadto dodatkowymi celami na terenie obecnego miasta Kędzierzyna–Koźla stały się kozielski skład paliwa, kozielski port rzeczny oraz stacja rozrządowa Kędzierzyn.

– Tak wyglądał pierwszy nalot dzienny, a było ich w sumie 18 w okresie od 7 lipca do 26 grudnia 1944 roku. Zrzucono w tym okresie ponad 10 tysięcy ton bomb burzących i zapalających na obszar Śląska, z czego na same Zakłady w IG Farben w Kędzierzynie aż 4500 ton – opowiada Marcin Kopytko.

Amerykanie osiągnęli skutek

Celem bombardowań było „odcięcie krwi w żyłach machiny wojennej III Rzeszy”. Czyli unieruchomienie lotnictwa wojskowego, pojazdów wojskowych oraz cywilnych, a także transportu (kolejowego i rzecznego).

– Skuteczność bombardowań była różna i zależna od wielu czynników, na przykład warunków atmosferycznych, zadymienia zakładów i obrony przeciwlotnicza. Jako przykład podam, iż podczas ataku w zakłady w Kędzierzynie w dniu 22 sierpnia 1944 trafiło ponad 200 bomb. A pięć dni później podczas kolejnego ponad 1200 – tłumaczy Marcin Kopytko.

– Jednak fabryki każdorazowo były naprawiane. Odbudowywano budynki, montowano i uruchamiano instalacje. Niemniej, naloty przynosiły skutek w postaci wstrzymywania produkcji benzyny oraz utrudnień w jej transporcie i dostarczaniu na front. Co spowodowało znaczne ograniczenia w działaniu głównie lotnictwa i planowaniu operacji – opisuje.

Naloty na Kędzierzyn i Zdzieszowice. Zginęli też cywile

– Bomby spadały nie tylko na tereny fabryczne. Po pierwszym nalocie na cmentarzach pochowano 20 ofiar cywilnych w Kędzierzynie i 28 w Zdzieszowicach. W wyniku tego i kolejnego nalotu bombowego 7 sierpnia 1944 w miejscowości Brzeźce i Stare Koźle życie utraciło 174 osób. Do tego należy dodać ofiary wśród więźniów, jeńców wojennych oraz robotników przymusowych z całej Europy pracujących w bombardowanych zakładach – zaznacza Marcin Kopytko.

Szacuje się, iż podczas wszystkich nalotów na Śląsk w 1944 roku zginęło około 700 cywilów i kilkaset więźniów obozu. Ponadto, dochodziło każdorazowo do uszkodzenia i zniszczenia domów, infrastruktury, pożarów.

Naloty na Kędzierzyn – Niemcy przygotowywali się na nie budując betonowe schrony, które stoją do dzisiaj.

Dzisiaj żyją już nieliczni świadkowie tamtych dni, którzy wciąż mają w pamięci wycie silników amerykańskich bombowców, świst i eksplozje spadających bomb, drżenie ścian domów oraz ziemi wywołane wybuchami. I wspólną modlitwę o przetrwanie.

Ślady tych wydarzeń wciąż można odnaleźć w Kędzierzynie. To stare schrony przeciwlotnicze, kratery bombowe i uszkodzone ściany domów – mówi Marcin Kopytko.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału