Amerykanie nie rozumieją wojny w Ukrainie. „To takie odległe”

news.5v.pl 3 tygodni temu

Gdy przechodzę ulicami Seattle, ślady wyrażające wsparcie dla Ukrainy nie od razu rzucają się w oczy. Dopiero po jakimś czasie widzę gdzieniegdzie wywieszone niebiesko-żółte flagi czy tablice z jasnymi hasłami. O wiele częściej w witrynach zauważam flagi LGBT czy z hasłem „BLM” („Black Lives Matter”).

– Wiem, iż jest tam wojna. To straszne, co dzieje się w Ukrainie. Jednocześnie dzieję się to tak daleko – mówi jeden z mieszkańców miasta, pracujący jako kierowca. Mężczyzna zauważa, iż do Amerykanów z czasem zaczęło docierać coraz mniej informacji o wojnie w Ukrainie. Przykrył ją choćby temat innego konfliktu – tego pomiędzy Izraelem a Hamasem.

– Coraz mniej osób w ogóle rozumie, o co chodzi w wojnie w Ukrainie. Dlaczego Rosja zaatakowała? To wydaje się takie odległe. Z drugiej strony trudno mi pojąć, iż w XXI wieku może trwać taka krwawa wojna – przyznaje mieszkaniec Seattle.

O tym, co dokładnie działo i dzieje się w Ukrainie na co dzień opowiadają członkowie organizacji pozarządowej Ukraine Defense Support. Wśród nich Lina Ngo.

USA. Seattle mówi o Ukrainie

Kobieta urodziła się w Kijowie w rodzinie wietnamskich emigrantów. Po eskalacji rosyjskiej agresji w 2022 roku wraz z rodziną opuściła Ukrainę. Wyjechali dość szybko, trzeciego lub czwartego dnia konfliktu. Ostatecznie Ngo osiedliła się w Seattle, gdzie studiuje.

Jak podał w sierpniu 2023 roku Konsul Honorowy Ukrainy w Seattle Walerij W. Gołoborodko, od początku pełnej inwazji Rosji na Ukrainę, stan Waszyngton przyjął ponad 20 tys. tymczasowych przesiedleńców z Ukrainy.

Lina Ngo razem z UDS organizuje wiece i spotkania, podczas których opowiadają o Ukrainie. Pod koniec lipca zebrali się w śródmieściu Seattle, by opowiedzieć o o masakrze w Ołeniwce. Kilkadziesiąt osób zgromadzonych na miejscu miało ze sobą zdjęcia 53 ofiar i tablice z napisami takimi jak „wolność jest podstawowym prawem człowieka” czy „uwolnić obrońców Azowstalu„.

Organizacja zajmuje się także zbieraniem środków na pomoc ukraińskiej armii. – Zbieranie pieniędzy jest dziś większym wyzwaniem, ale wciąż mamy naszych zwolenników – mówi Lina Ngo.

– Pracuję i spotykam się z Amerykanami, którzy są bardzo świadomi tego, co dzieje się w Ukrainie – mówi Ngo. – Pracują bez końca, by pomóc. Zbierają pieniądze, opowiadają o tym.

Jak podkreśla, oczywiście osoby nie pracujące w organizacji, których spotyka na co dzień na ulicach nie są tak dobrze zorientowani. – Minęły ponad dwa lata, ludzie zaczynają o tym zapominać, a na świecie dzieje się tyle rzeczy.

– Jestem bardzo wdzięczna Stanom Zjednoczonym za wsparcie i wyrażam to, kiedy rozmawiam z politykami, ale oczywiście jako Ukrainka zawsze będę oczekiwać więcej. Dopóki wojna się nie skończy, pomocy nigdy nie będzie dość – dodaje aktywistka.

Wojna w Ukrainie. Amerykanie a rosyjska propaganda

Nie wszyscy w mieście tak dobrze rozumieją to, co stara się przekazać Lina Ngo. Podczas demonstracji m.in. przeciwko amerykańskiej pomocy dla Ukrainy w lutym 2023 roku jeden z uczestników trzymał transparent z napisem „Pieniądze na pracę, nie na wojnę!”.

Lina Ngo zauważa też, iż niektórzy ludzie ulegają rosyjskiej propagandzie. – Mówią, iż to wojna zastępcza. Staram się przełamać różne mity i wyjaśnić, iż Rosja jest zła.

– To dla mnie frustrujące, ale czuję też, iż to moja odpowiedzialność, żeby ludzie wiedzieli o wojnie w Ukrainie. Muszę opowiadać swoją historię, aby ludzie wiedzieli o tym, co się dzieje – podkreśla.

Innym argumentem, który słyszy jest, ten o polityczności konfliktu. – Oczywiście, że konflikty na świecie są polityczne, ale w tej chwili to mnie nie obchodzi. W Ukrainie cierpią prawdziwi ludzie. To mnie interesuje. Staram się wyjaśnić Amerykanom, iż nie chodzi o polityków. Oczywiście potrzebujemy polityki, aby wygrać wojnę. Ale kiedy myślisz o tej wojnie, musisz myśleć o ludziach, którzy cierpią, o wszystkich dzieciach, które są uprowadzane, o więzionych żołnierzach, cywilach, którzy są atakowani – podkreśla aktywistka.

Amerykanom słyszącym jej historię łatwiej jest wyobrazić sobie ogrom wojny. Na ulicach Seattle spotyka jednak różne osoby. – 90 proc. osób to zwolennicy, zaś 10 proc. to osoby, które dały się nabrać na rosyjską propagandę, którzy wierzą w spisek.

Na szczęście nigdy nie spotkała osoby, która zaatakowałaby ją za głoszone przez nią informacje. – Osoby, które się z nami nie zgadzają, chcą dyskutować. Zdałam sobie sprawę, iż muszę dać im mój czas na wyjaśnienie. Z tego wychodzą świetne rozmowy. Ludzie dzielą się swoimi opiniami i przekonaniami. A jeżeli się nie zgadzam lub widzę, iż przemawia przez nich propaganda – wyjaśniam, podaję argumenty.

Czasem to działa, czasem nie. – Ale w ten sposób chronisz prawdę – mówi aktywistka. Po chwili podkreśla, iż większość ludzi spotykanych w Seattle wspiera jej działania.

O powrocie do Kijowa jeszcze nie myśli. Przyszłość jest zbyt niepewna. – Planuję skończyć tu studia. Moje życie jest poświęcone Ukrainie i chcę pracować na rzecz zwycięstwa, a po zwycięstwie chcę odbudować mój kraj – mówi. – Im dłużej trwa wojna, tym mniej możliwości powrotu mają Ukraińcy.

Tymczasem jej życie w Seattle toczy się równolegle do rzeczywistości wojennej. – Chcę pracować na to, żeby możliwość powrotu do Ukrainy w ogóle istniała – dodaje.

Anna Nicz, Seattle

Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: [email protected]

Zobacz również:

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Śmiszek w „Graffiti” o Kosiniaku-Kamyszu: Jest ostatnią osobą, która powinna pouczać innych o życiu rodzinnym/Polsat News/Polsat News

Idź do oryginalnego materiału