Andrzej Byrt: Binjamin Netanjahu wodzi za nos Donalda Trumpa

opolska360.pl 5 godzin temu

Krzysztof Ogiolda: Świat z niepokojem obserwuje wojnę Izraela z Iranem. Co jest przyczyną ich konfliktu? Ekonomia, polityka, ideologia?

Andrzej Byrt: Powodem trwałego konfliktu na Bliskim Wschodzie generalnie jest fakt, iż powstało tam państwo Izrael. A powstało ono w wyniku narodzenia się w końcu XIX wieku świadomości narodowej diaspory żydowskiej rozproszonej przez stulecia na świecie i jej reakcji na coraz silniejszy antysemityzm w krajach europejskich. Ruch syjonistyczny postulujący powołanie państwa narodu żydowskiego, który wówczas się narodził i zaczął zyskiwać poparcie zarówno w społeczności żydowskiej na świecie jak i w kręgach politycznych niektórych mocarstw (Wielkiej Brytanii na przykład, która po I wojnie światowej uzyskała protektorat nad wcześniej otomańską Palestyną), sprawił, iż rozpoczęła się emigracja żydowska do Palestyny i reakcja nań zamieszkałych tam Arabów.

Wielki dramat II wojny światowej, czyli Holokaust Żydów w Europie sprawił, iż Organizacja Narodów Zjednoczonych powstała w 1945 roku zaakceptowała emigrację Żydów z różnych części świata na Bliski Wschód i powstanie w Palestynie, która była wtedy enklawą brytyjską, państwa żydowskiego. Na te terytoria zaczęli emigrować Żydzi z całego globu. W założeniu była to wędrówka, powrót na ziemię przodków. Ale wyobraźmy sobie, iż wszyscy w Europie postanawiają wrócić na ziemię przodków bez pytania o zgodę tych, którzy tam też od setek lat mieszkają. Fundamentalny i nierozwiązywalny konflikt dwóch równie ważnych racji oddzielnych nacji, dodatkowo jeszcze o różnych religiach. Ot i w uproszczeniu powód konfliktu na Bliskim Wschodzie

– Toteż kiedy tylko się osiedlili i powstało państwo Izrael, zaczęła się wojna z Palestyńczykami.

– Którzy uważali, iż to ich ziemie i na powstanie Izraela nie chcieli się zgodzić. I ten konflikt trwa aż do tej pory.

– Do wojny Izraela z Palestyńczykami zdążyliśmy się już, niestety, przyzwyczaić. Ale dlaczego Izrael walczy z Iranem?

– Bo Iran też jest państwem muzułmańskim i także uważa, iż istnienie Izraela jest formą agresji skierowanej na państwa arabskie. Te kraje najpierw nie uznawały wspomnianej emigracji Żydów na Bliski Wschód, a odkąd w 1948 roku powstało państwo Izrael, nie uznają go. Uważają one, dzisiaj już tylko niektóre, na przykład Iran, iż powinno ono zostać zlikwidowane. Rozwiązania tego konfliktu, pomimo podjęcia wielu prób, jak do tej pory nie ma. ONZ w 1948 roku nakazała powstanie na terenie mandatu brytyjskiego Palestyny dwóch państw: Na terenie jednego mieli zamieszkiwać Żydzi. W drugim Palestyńczycy. Ludność arabska uważała to terytorium za swoje od tysięcy lat. Zaczęły się walki i – jak to już powiedzieliśmy – wciąż trwają.

– Ale w wojnie, którą teraz obserwujemy Izrael przeprowadził atak na Iran. Nie odwrotnie.

– Izrael złamał prawo międzynarodowe. Zgodnie ze współczesnymi zasadami wolno uderzyć prewencyjnie, ale wyłącznie w okolicznościach, które muszą zostać potwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Ale do ONZ nie wnosiły tej kwestii ani Izrael, ani Stany Zjednoczone Trumpa. Oni po prostu uderzyli rakietami i samolotami. Musieli przy tym przelatywać nad terytoriami dwóch suwerennych państw: Jordanu oraz Iraku. Ich zgody pewnie nie mieli. Chcę przypomnieć, iż jak w 1986 roku Amerykanie chcieli zbombardować Libię samolotami startującymi z baz w Wielkiej Brytanii, Francuzi, Hiszpanie i Włosi odmówili im prawa przelotu nad swoimi terytoriami. Amerykanie polecieli wtedy 10 tys. kilometrów w obie strony dalej nad Morzem Północnym, Cieśniną Gibraltar i Morzem Śródziemnym z 28 tankowcami w powietrzu.

– Dlaczego Stany Zjednoczone tak bardzo zaangażowały się w wojnę, w której zniszczono irańskie instalacje atomowe i zabijano ważniejszych dowódców wojskowych?

– Bo Amerykanie popierają Benjamina Netanjahu. A Netanjahu wodzi za nos Trumpa. O tym, iż Iran ma bombę jądrową, opowiadał Netanjahu już w 1992 roku. I cały czas to powtarzał. Jednocześnie kłamał i miał rację. Nie kłamał co do tego, iż Iran cały czas się przygotowywał. I zapowiadał, iż jak będzie miał odpowiednią broń, zniszczy Izrael. Miał rację co do tego, iż Iran nie jest państwem demokratycznym. Teoretycznie powinniśmy się więc cieszyć, jeżeli autorytarny rząd ajatollahów uda się obalić. Tyle tylko, iż dzieje się to dzisiaj wbrew temu, co stanowi prawo międzynarodowe.

Ono przez setki lat nie istniało w dzisiejszej postaci. Ale od czasu stworzenia najpierw Ligi Narodów, a potem ONZ stanowi ono, iż nikt nikogo nie będzie szantażował użyciem broni, ani jej używał. Wszystkie konflikty powinny być załatwiane pokojowo. Tak mówi Karta Narodów Zjednoczonych, której sygnatariuszem są i Stany Zjednoczone, i Izrael Ten konflikt jednak jest rozstrzygany militarnie. Teoretycznie atakowano tylko cele wojskowe, ale – jak wiadomo – gdzie drwa rąbią, wióry lecą. Ucierpieli też cywile.

– Ameryka jest przeciwnikiem Iranu. Rosja – przynajmniej formalnie – jego sojusznikiem. Grozi nam eskalacja tej wojny?

– Iran został w tej chwili praktycznie unicestwiony militarnie. Stanowiska rakiet irańskich zniszczono, ich samoloty także. Amerykanie i Izraelczycy nad terytorium Iranu mogą robić, co chcą. Nikt im nie zaszkodzi. Rosję to na pewno rozeźliło, iż jej sojusznik tak ucierpiał. Ale jednocześnie Rosja się cieszy. Putin może teraz powiedzieć: Ja zaatakowałem Ukrainę, ale USA zaatakowały Iran. Ta wojna jest dla Rosji jak deszcz z nieba w czasie wielkiej suszy. Bo teraz będzie mogła wyprawiać, co chce. Ma precedens w postaci izraelskiego i amerykańskiego ataku na Iran. Z tej perspektywy będzie teraz Putin przedstawiał swoją – jak twierdzi – operację specjalną, bo przecież nie wojnę. Niestety, wróciliśmy do czasów obowiązywania prawa dżungli, któremu XX wiek miał definitywnie zapobiec. Wojny toczyły się cały czas, ale nie na skalę technologiczną, którą przybrały obecnie.

Pamiętamy hasło Karola Marksa z „Manifestu komunistycznego”: Proletariusze wszystkich państw łączcie się. Dziś to hasło powinno brzmieć: Autorytarianie wszystkich krajów, a choćby zbiry wszystkich państw łączcie się. Tego prawa obowiązującego w ONZ, o którym mówiliśmy wyżej, nikt nie uchylił. Ale cóż z tego, skoro nie jest ono respektowane. W omawianym przypadku zły przykład dał Izrael, Amerykanie się przyłączyli. Ale nie zapominajmy o drugiej stronie, Iranie. To totalitarne, niedemokratyczne państwo jest winne wielu zbrodni wewnętrznych jak też i wielokrotnie formułowanego celu swej polityki zewnętrznej: całkowitej likwidacji Izraela. I w tym celu wspierało działania przeciw Izraelowi terrorystycznych organizacji Hamasu, Hezbollachu i Huti.

– A więc jednocześnie z punktu widzenia państw demokratycznych istnienie religijnej, autorytarnej władzy w Iranie jest szkodliwe.

– I ona powinna być zmieniona. Myśmy się – pod auspicjami ONZ – umówili, iż rezygnujemy z wprowadzania zmian militarnie. I tę zasadę złamano. Natanjahu mówi o powstaniu w Iranie nowego narodu. Obawiam się, iż ten naród nie powstanie. Trudno się spodziewać otwartego buntu przeciw ajatollahom. Sytuacja w Iranie jest dziś trochę podobna do nastrojów w PRL-u. Część Irańczyków chętnie utopiłaby ajatollahów w łyżce wody, ale większość nie. Ta większość przywykła do ich rządów i biernie je akceptuje. Myśmy też 45 lat w socjalizmie funkcjonowali. Szansa w tym kraju na przełom – zmianę władzy i przemianę społeczeństwa w kierunku demokratycznego – jest w tej chwili nieduża.

Raczej trzeba się spodziewać, iż Trump zaproponuje ajatollahom rezygnację z ambicji posiadania broni jądrowej w zamian za spokojny handel i współpracę. Tamci na to raczej nie przystaną i konflikt będzie się tlił. O tyle – w cudzysłowie – bezpieczny, iż nie zanosi się na walki naziemne. Kiedy za czasów Saddama Husajna wybuchł konflikt irańsko-iracki toczony też przez wojska lądowe, trwał on wówczas 8 lat (1980 – 88) i pochłonął ponad milion ofiar. Ale Amerykanie w tej chwili desantu swoich marines – piechoty morskiej na terytorium Iranu nie zrobią. W tym górzystym kraju byłaby to rzeź Amerykanów.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału