Arsenały jądrowe znów pęcznieją, ale naukowców niepokoi co innego…
polska-zbrojna.pl 5 godzin temu
Całkowity światowy zapas głowic nuklearnych oszacowano na 12 241 sztuk (stan na styczeń 2025 roku). 2627 spośród nich to głowice wycofane, reszta pozostawała na różnych poziomach gotowości do użycia. 3912 egzemplarzy znajdowało się „pod ręką” – część to głowice zmagazynowane w pobliżu „nosicieli” – samolotów i wyrzutni – ale aż 2100 było utrzymywanych w stanie najwyższej gotowości operacyjnej. Umieszczone na pociskach balistycznych, mogły zostać odpalone w każdej chwili.
Prawie wszystkie gotowe do natychmiastowego użycia głowice należały do Rosji i USA, nieliczne do Chin, które jednak cały czas rozbudowują swoje możliwości w tym zakresie – wynika z najnowszego raportu Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem. Opublikowany 16 czerwca dokument – będący coroczną oceną stanu zbrojeń, rozbrojenia i bezpieczeństwa międzynarodowego – niesie jeszcze inną niepokojącą konkluzję. „Na całym świecie dziewięć państw posiada broń nuklearną i prawie wszystkie z nich kontynuowały w 2024 roku intensywne programy modernizacji, ulepszając ją i dodając nowsze wersje”, czytamy.
Mniej nie znaczy mało
Warto w tym kontekście zacytować inny raport, sporządzony przez Międzynarodową Kampanię na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej (ICAN). On także właśnie został opublikowany, a zawarte w nim dane dobrze ilustrują skalę finansowych wysiłków, związanych z utrzymaniem i rozwojem arsenałów jądrowych. I tak, w 2024 roku światowe wydatki na zbrojenia atomowe przekroczyły sumę 100 mld dolarów. Najwięcej wydały USA – 56,8 mld, na drugim miejscu znalazły się Chiny (12,5 mld), następnie Wielka Brytania (10,4 mld), Federacja Rosyjska (8,1 mld) i Francja (6,9 mld).
REKLAMA
Przy takich nakładach wydatki Indii (2,6 mld), Izraela i Pakistanu (po 1,1 mld) oraz Korei Północnej (630 mln) wydają się niewielkie. Ale też arsenały tych państw są znacząco mniejsze, na przykład Izrael ma „tylko” 90 głowic – no i musimy pamiętać o różnicach w sile nabywczej pieniądza. Za osiem miliardów dolarów Rosjanie zrobią i kupią u siebie więcej niż Amerykanie czy Brytyjczycy. Dodajmy do tego fakt, iż finansowanie zbrojeń w takich krajach, jak: Chiny, Korea Północna i Rosja jest wybitnie nieprzejrzyste i iż pozyskane przez ICAN dane opierają się na dostępnych informacjach. W rzeczywistości chińskie czy koreańskie wydatki mogły być, i prawdopodobnie były, wyższe.
Korea na ostatnim etapie
Wróćmy jednak do raportu SIPRI. Instytut szacuje, iż Chiny posiadają w tej chwili co najmniej 600 głowic nuklearnych, a ich arsenał rośnie szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju. Dość przypomnieć, iż jeszcze trzy lata temu Chińczycy dysponowali o połowę mniejszą liczbą głowic. Pakistan w 2024 roku utrzymał dotychczasowy stan posiadania (172 głowice), skupiając się na intensywnym opracowywaniu nowych systemów przenoszenia i gromadzenia materiałów rozszczepialnych – kluczowego komponentu broni jądrowej. Izrael, który kilka dni temu rozpoczął ataki na irańskie obiekty nuklearne, zabijając naukowców zajmujących się energią jądrową, jest w trakcie modernizacji własnego arsenału atomowego, a także modernizacji reaktora do produkcji plutonu na pustyni Negew – wynika z raportu SIPRI.
Amerykański Boeing B-52G z pociskami AGM-86B ALCM. Fot. Wikipedia
W 2024 roku Francja kontynuowała prace nad projektem atomowego okrętu podwodnego trzeciej generacji oraz nowego lotniczego pocisku manewrującego przeznaczonego do przenoszenia głowic jądrowych. „Korea Północna przez cały czas traktuje wojskowy program nuklearny jako priorytetowy element strategii bezpieczeństwa narodowego”, czytamy w najnowszym opracowaniu SIPRI. Badacze instytutu szacują, iż kraj ów zgromadził już około 50 głowic i posiada wystarczającą ilość materiału rozszczepialnego do produkcji 40 kolejnych. Powołując się na dane wywiadu południowokoreańskiego z lipca 2024 roku, SIPRI alarmuje, iż Korea Północna znajduje się na ostatnim etapie opracowywania taktycznej broni jądrowej.
Wizje jak z „Terminatora”
W połowie lat 80. XX wieku liczba głowic nuklearnych na całym świecie wynosiła około 64 tys. sztuk. Z tej perspektywy patrząc, dzisiaj mamy do czynienia z pozytywną zmianą. Rzecz w tym, iż uruchomiony po 1991 roku proces atomowego rozbrojenia definitywnie się skończył. Dwaj najwięksi dysponenci jądrowych arsenałów – USA i Rosja – przestali rozmawiać na temat ich redukcji. Nowy START – ostatni obowiązujący traktat o kontroli zbrojeń nuklearnych ograniczający rosyjskie i amerykańskie strategiczne siły jądrowe – pozostaje w mocy do początku 2026 roku i nie ma żadnych oznak negocjacji w celu jego odnowienia lub zastąpienia. Jak zauważa we wstępie do raportu SIPRI dyrektor Instytutu Dan Smith: „Wszystko wskazuje na to, iż szykuje się nowy wyścig zbrojeń, który niesie ze sobą znacznie większą niepewność niż poprzedni”.
Skąd ta większa niepewność? Z powodu technologii, zwłaszcza szybkiego rozwoju i coraz szerszego zastosowania sztucznej inteligencji (AI). Wedle pierwotnych założeń, AI miała przyspieszać podejmowanie decyzji w sytuacjach kryzysowych. Dziś – gdy technologia wyszła już z fazy „powijaków” – wiemy, iż owo przyspieszanie wcale nie eliminuje, ale może wręcz zwiększyć ryzyko wybuchu konfliktu nuklearnego w wyniku błędnej komunikacji, nieporozumienia lub wypadku technicznego. Jak uniknąć scenariusza rodem z „Terminatora”, gdzie „zerwany ze smyczy” system komputerowy doprowadził ludzkość na skraj jądrowej anihilacji? „Musi istnieć czerwona linia, z którą zgodzą się wszyscy przywódcy polityczni i wojskowi”, postuluje na łamach „Deutsche Welle” Dan Smith. Zdaniem dyrektora SIPRI, systemy kontroli należy konstruować w taki sposób, by decyzja o wystrzeleniu pocisku nuklearnego nie mogła zostać podjęta przez sztuczną inteligencję”. Założenie za wszech miar słuszne, ale każdy atomowy gracz chce, by jego arsenał mógł zostać użyty zanim zrobi to „tamten”. Tak otwiera się pole do zastosowania AI – i trudno się tej pokusie oprzeć.
Marcin Ogdowski
, dziennikarz „Polski Zbrojnej”, korespondent wojenny, autor bloga bezkamuflazu.pl