Dzisiejsze ataki na rosyjskich dyplomatów to zdarzenia, na które Rosjanie byli doskonale przygotowani i celowo stali się ich ofiarami. Co smutniejsze – tylko wzmacniają one fałszywą, rosyjską narrację medialną. A jak wiadomo, nie tylko w polityce, ale także na wojnie – media są najważniejsze.
Z nieprzyjemnym incydentem spotkał się dziś ambasador Rosji w Polsce – Sergiej Andriejew. Grupa antyrosyjskich aktywistów oblała go czerwona substancją. W tym miejscu niestety zawiodły polskie służby, które do zdarzenia dopuściły, ponieważ w istotny sposób przysłużyło się ono rosyjskiej propagandzie. Co istotne – jeszcze przez jakiś czas będzie ono wykorzystywane przez specjalistów od rosyjskiej narracji medialnej.
Zarówno ambasador Sergiej Andriejew w Warszawie, jak i konsul Siergiej Siemionow w Gdańsku, który także miał do czynienia z agresywnymi aktywistami – doskonale znali scenariusze obu zdarzeń i z pełną świadomością dali się zaatakować.
Swoją drogą pytaniem otwartym niech zostanie – z czyjej inspiracji nastąpiły owe ataki na rosyjskich dyplomatów. Znamy przecież z całkiem niedawnej przeszłości działania polegające np. na niszczeniu rosyjskich cmentarzy, za którymi stali… wynajęci przez stronę rosyjską wandale… Wszystko w ramach politycznej prowokacji, aby zaraz po tym móc ogłosić, jak to „polscy bandyci” choćby nie potrafią uszanować zmarłych…
Nie można więc do końca wykluczyć, iż dziś to sami Rosjanie także stali za atakami na rosyjskich dyplomatów.
Nie ulega wątpliwości, iż każdy atak agresji kierowany w stronę rosyjską, niesie dla niej ogromne wizerunkowe korzyści. Po czymś takim bez trudu można wzmacniać ogólnorosyjską narrację o tym, iż „cały zachodni świat jest wrogiem Rosji, atakuje go z każdej strony”, zatem… wszyscy Rosjanie muszą się mobilizować i bronić, wszak zagrożona jest ojczyzna. A musimy wiedzieć, iż w hierarchii wartości Rosjanina – ta ma wartość największą.
Nie przez przypadek ambasador Andriejew po dzisiejszym incydencie ochoczo pozował do zdjęć i bardzo chętnie rozmawiał z dziennikarzami, powtarzając propagandową linię Kremla. Otóż w ten sposób istotnie wzmocnił swoją pozycję w strukturach rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, stając się jednodniowym patriotycznym bohaterem Rosji.
Rosjanie uzyskali więc sporo korzyści. Dopuszczając do tego rodzaju incydentów daliśmy z kolei pożywkę zarówno rosyjskiej propagandzie, jak i internetowym trollom, które jeszcze zwiększyły aktywność. A poza wszystkim, niestety sprowadziliśmy realne zagrożenie na polskiego ambasadora w Rosji. Jest wielce prawdopodobne, iż Rosjanie już szykują działania odwetowe i jest spora szansa na to, iż pewnego dnia tamtejsi aktywiści w ramach „protestu wobec ekspansywnego i faszyzującego” ich zdaniem zachodu obleją czerwoną substancją polskiego dyplomatę, o ile nie pójdą o krok dalej…. Myśląc o dyplomacji – zawsze należy pamiętać o zasadzie symetryczności, która jest jedną z podstaw polityki międzynarodowej.
Zupełnie inaczej sytuacja by wyglądała, gdybyśmy umożliwili ambasadorowi Adriejewowi i innym rosyjskim dyplomatom złożenie kwiatów na radzieckich grobach, a wokół tego wydarzenia pokazali wymowne zdjęcia opatrzone odpowiednimi komentarzami kojarzącymi się z tym wszystkim, co najgorsze ma do zaproponowania Rosja. Dobry przekaz mógłby trafić w świat, wówczas nieniepokojony, bezpieczny Andriejew jak niepyszny wróciłby do swojej ambasady.