W niedzielę Ukraina przeprowadziła atak na Moskwę z użyciem co najmniej 32 dronów, co stanowi największy taki atak na rosyjską stolicę od początku konfliktu.
Jak poinformował mer Moskwy, Siergiej Sobianin, rosyjska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła drony zmierzające w stronę Moskwy nad obszarami Ramienskoje i Kołomienskoje w obwodzie moskiewskim oraz nad miastem Domodiedowo, gdzie znajduje się jedno z głównych lotnisk stolicy.
Z powodu ataku loty zostały przekierowane z trzech głównych lotnisk moskiewskich: Domodiedowo, Żukowskij i Wnukowo. Według agencji Reuters, w wyniku incydentu co najmniej jedna osoba została ranna. Agencja przypomina, iż Moskwa i jej okolice, zamieszkiwane przez około 21 milionów ludzi, to jeden z największych obszarów metropolitalnych w Europie, porównywalny z tureckim Stambułem.
Rejon Ramienskoje, położony około 45 km na południowy wschód od Kremla, był już celem ataków, ostatnio we wrześniu podczas dotychczas największego nalotu Ukrainy na stolicę Rosji, kiedy rosyjska obrona powietrzna zestrzeliła 20 dronów.
W kontekście obecnej sytuacji pojawiają się pytania, czy nowo wybrany prezydent USA, Donald Trump, zakończy trwającą od 2,5 roku wojnę na Ukrainie. Trump, który obejmie urząd w styczniu, podczas kampanii obiecywał, iż potrafi doprowadzić do pokoju na Ukrainie w ciągu 24 godzin, choć nie ujawnił szczegółów swojego planu.
J.D. Vance, wybrany na wiceprezydenta, przedstawił we wrześniu ogólne założenia dotyczące zakończenia konfliktu. Według niego obecna linia demarkacyjna między Rosją a Ukrainą mogłaby zostać przekształcona w zdemilitaryzowaną strefę, która musiałaby być odpowiednio ufortyfikowana, aby zapobiec kolejnej rosyjskiej inwazji. Moskwa miałaby otrzymać od Ukrainy gwarancję pozostania poza NATO i innymi podobnymi sojuszami.
Komentatorzy uznali słowa Vance’a za najjaśniejszy zarys planu zakończenia wojny, jaki do tej pory pojawił się ze strony obozu Trumpa w trakcie kampanii.