Awantura na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Ambasador Rosji zabrał głos

news.5v.pl 1 tydzień temu

Ambasador Siergiej Andriejew pojawił się na cmentarzu kwadrans przed godziną 11. Dyplomata musiał być ochraniany, ponieważ został otoczony przez protestujących.

Służby zabezpieczające Andriejewa apelowały o umożliwienie mu swobodnego przejścia przed pomnik; zwracano także uwagę na obecność potencjalnych prowokatorów. Podżegaczy nie brakowało również po stronie rosyjskiej delegacji.

Demonstracja na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Siergiej Andrejew zabrał głos

Zgromadzony tłum wykrzykiwał nieprzychylne ambasadorowi hasła. Dyplomata uciszał demonstrantów i prosił o przestrzeń. Ostatecznie do Andriejewa udało się dotrzeć reporterom, którzy spytali go o to, czy nie czas zakończyć wojny w Ukrainie.

– Oczywiście, kiedy zostaną osiągnięte cele operacji wojskowej, to operacja się zakończy – powiedział ambasador Rosji w Warszawie. Jak stwierdził, chodzi o „debanderyzację” i „demilitaryzację” Ukrainy.

Zapytany przez jednego z protestujących, czym jest „debanderyzacja”, Andriejew zareagował zdziwieniem. – To dziwne, iż Polak nie wie, co to jest banderyzm – oznajmił. Dodał, iż otaczający go ludzie mają prawo do demonstrowania swojego sprzeciwu wobec jego obecności na cmentarzu.

Jeden z reporterów spytał także dyplomatę, ilu rosyjskich żołnierzy zginęło dotychczas podczas „specjalnej operacji wojennej”. – Gdy będzie na to czas, zostanie to powiedziane – skwitował.

Incydent na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Warszawie. „Nieznani sprawcy”

W czwartek rano z kolei telewizja Biełsat opublikowała na platformie X zdjęcie, na którym widać było „krew i kości” na schodach przed obeliskiem zlokalizowanym na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Według stacji incydent mieli spowodować nieznani sprawcy.

O komentarz w sprawie poprosiliśmy stołeczną policję. Służby potwierdziły, iż do zdarzenia doszło około godziny 4:40 nad ranem. – Grupa kilku osób rozlała tam brunatną ciecz przed obeliskiem – powiedziała w rozmowie z Interią podkom. Ewa Kołdys z mokotowskiej policji.

Jak dodała, funkcjonariusze zabezpieczyli miejsce i dowody – w tym monitoring – a także dokonali niezbędnych oględzin, by ująć osoby odpowiedzialne za ten czyn.

Podkom. Ewa Kołdys przekazała również, iż sprawcy odpowiedzą najprawdopodobniej za niszczenie mienia, za co grozi grzywna bądź kara więzienia od trzy miesięcy do pięciu lat.

Zobacz również:

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Pełczyńska-Nałęcz: Podejrzewam, iż w Polsce jest więcej takich agentów jak Szmydt/Polsat News/Polsat News

Idź do oryginalnego materiału