„Bądźcie gotowi do 2030 r.”. Przewodniczący Rady UE ma plan dla Ukrainy. Może rozzłościć Putina

news.5v.pl 2 tygodni temu

W sali konferencyjnej na jedenastym piętrze budynku siedziby Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej Charles Michel odważył się przeprowadzić eksperyment myślowy. Jak wyglądałby dziś świat, gdyby 20 lat temu, 1 maja 2004 r., nie doszło do rozszerzenia UE na wschód? Gdyby 10 państw — od Estonii po Cypr — nigdy nie przystąpiło do bloku?

Wtedy, zdaniem Michela, Władimir Putin próbowałby je kontrolować „przynajmniej ideologicznie i politycznie”. Być może choćby militarnie — choć przewodniczący Rady Europejskiej nie powiedział tego na głos.

Michel prowadzi teraz kampanię na rzecz przyjęcia Ukrainy do UE. — Obie strony powinny być gotowe do 2030 r. — powiedział przewodniczący w wywiadzie dla „Die Welt” i innych europejskich mediów. — choćby wcześniej, jeżeli to możliwe — dodał. To ambitny plan, ale w końcu nigdy wcześniej UE nie miała takiego kandydata: biednego i zniszczonego wojną kraju z 40 mln mieszkańców i gospodarką opartą głównie na eksporcie zboża.

Dyplomata przewodniczy spotkaniom europejskich szefów państw i rządów w Brukseli, jego słowa mają więc znaczenie. Rankiem 1 maja siedział w czarnym skórzanym fotelu, za nim wisiały europejskie flagi. Michel mówił szybko, miał wiele do powiedzenia na temat UE i Ukrainy. Można było odnieść wrażenie, iż mocno angażuje go ten temat.

Realistyczne spojrzenie przewodniczącego

Wielu czołowych europejskich polityków popiera przystąpienie Ukrainy do UE, ale tylko nieliczni wydają się dostrzegać dylematy, jakie to członkostwo za sobą pociąga. A jest ich wiele. Co akcesja Ukrainy do UE będzie oznaczała dla unijnego budżetu? Skąd mają pochodzić pieniądze na dotacje dla Kijowa, przykładowo dla rozwoju jego sektora rolniczego?

— Będziemy potrzebować konkretnych zasad przejściowych dla Ukrainy — powiedział Michel. — Czegoś, co nie pozostało przewidziane w systemie — dodał. Przewodniczący odrzucił pomysł, by Ukraina mogłaby po prostu dołączyć do bloku jak każdy inny kraj. Wydaje się, iż ma bardziej realistyczne spojrzenie na tę kwestię niż niektórzy europejscy politycy.

KENZO TRIBOUILLARD / AFP

Charles Michel, kwiecień 2024 r.

Droga do akcesji jest trudna — mimo wszystkich obietnic i zapewnień ze strony Brukseli, iż jest inaczej. Badanie przeprowadzone przez brukselski think tank Bruegel stwierdza: „Ukrainie trudno będzie spełnić wszystkie kryteria członkostwa w UE”. Mierzy się ona bowiem w wieloma problemami: korupcją, nepotyzmem, dominującą rolą oligarchów, którzy wpływają na sędziów i polityków, brakiem przejrzystości w działaniu instytucji.

Do tego autorzy badania przewidują, iż członkostwo Ukrainy w UE będzie pociągało za sobą daleko idące konsekwencje dla europejskiego budżetu. Po wstąpieniu do wspólnoty Ukraina stanie się bowiem największym odbiorcą subsydiów rolnych. Eksperci z think tanku Bruegel zakładają, iż gdyby Kijów dziś przystąpił do UE, mógłby otrzymać aż 85 mld euro (368 mld zł) na okres siedmiu lat — tj. na czas obowiązywania tzw. wieloletnich ram finansowych UE. Rolnicy w innych krajach europejskich obawiają się, iż musieliby wówczas ograniczyć produkcję rolną.

Jedna piąta wszystkich gruntów

Europejscy rolnicy otrzymują dopłaty bezpośrednie z Brukseli — co najmniej 157 euro (680 zł) na 1 ha. Według danych Eurostatu średnia wielkość gospodarstwa w UE wynosi 17 ha, w porównaniu do 485 ha w Ukrainie — stąd tak wysokie prognozowane płatności dla Kijowa. Po przystąpieniu do UE Ukraina posiadałaby jedną piątą gruntów ornych w UE — oczywiście pod warunkiem iż odzyska swoje terytorium i oczyści je z min.

Oprócz dopłat rolnych drugą istotną pozycją w budżecie europejskim jest Fundusz Spójności dla słabych gospodarczo regionów. Według ekspertów z Bruegel Ukraina prawdopodobnie otrzyma 32 mld euro (138 mld zł) z tego programu. Kolejne 7 mld euro (30 mld zł) zostanie dodane z innych inicjatyw UE.

— Musimy rozmawiać o pieniądzach, choćby ze względu na wielkość kraju — powiedział Michel. Zwrócił uwagę na to, iż inni kandydaci do członkostwa w UE — tacy jak Czarnogóra, Serbia czy Bośnia i Hercegowina — mają znacznie mniej mieszkańców. Populacja całych Bałkanów Zachodnich liczy ok. 17 mln osób. Niemniej jednak Michel stwierdził, iż członkostwo Ukrainy w UE jest realistyczną perspektywą. — Nie powinniśmy się tego obawiać — powiedział.

Kadencja Michela kończy się w listopadzie. W ostatnich latach dyplomata pomógł w kształtowaniu ram europejskiej polityki. Najpewniej chce pozostawić po sobie spuściznę. Być może ma nadzieję, iż pewnego dnia w podręcznikach historii będzie można przeczytać, iż przystąpienie Ukrainy do UE było — przynajmniej częściowo — jego zasługą.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Charles Michel ma trzy pomysły

Jak zatem można sfinansować członkostwo Ukrainy w UE? Michel zwrócił uwagę na trzy możliwości. Według niego UE mogłaby zmniejszyć swoje wydatki, aby zyskać więcej środków dla Kijowa — choć odradza to rozwiązanie. W przyszłości bowiem Bruksela będzie musiała zwiększyć inwestycje w technologie przyjazne dla klimatu i obronność.

Po drugie państwa UE mogłyby przekazywać wyższe składki do Brukseli. — Byłoby to możliwe, ale trudne — stwierdził Michel. Wynika to z faktu, iż wiele państw ma już wąskie gardła w swoich budżetach i jest mało prawdopodobne, aby poparły ten pomysł. W przeszłości Niemcy często sprzeciwiały się wpłacaniu większych kwot do budżetu europejskiego.

Zdaniem Michela najlepszym rozwiązaniem jest zwiększenie środków własnych UE. W Brukseli krąży wiele pomysłów na to, jak tego dokonać. Przykładowo Parlament Europejski wzywa do opodatkowania usług cyfrowych i podatku od transakcji finansowych. Źródłem środków może być również nowy podatek klimatyczny CBAM — opłata od importu z państw o luźnych przepisach dotyczących emisji CO2. Zdaniem Michela pewnego dnia pieniądze te mogłyby popłynąć do Ukrainy.

Idź do oryginalnego materiału