Rosyjskie elity mają dość. Bank Rosji po raz pierwszy publicznie skrytykował to, co Kreml robi z prywatnymi firmami. Chodzi o miliardy dolarów i łamanie podstawowych praw własności.

Fot. Warszawa w Pigułce
Miliarder stracił firmę. Bank mówi: to nielegalne
Agencja Reuters informuje o bezprecedensowym kroku – Bank Rosji wszczął formalne postępowanie administracyjne przeciwko Rosimuszczestwu, czyli federalnej agencji, która zarządza państwowym majątkiem. Powód? Sposób, w jaki państwo przejęło firmę wydobywającą złoto – Yuzhuralzoloto.
Historia jest prosta i brutalna. Państwo zabrało miliarderowi Konstantinowi Strukowowi 67,8 procent akcji jego firmy. Problem w tym, iż zgodnie z rosyjskim prawem każdy, kto przejmuje ponad 30 procent akcji spółki giełdowej, ma obowiązek w ciągu 35 dni złożyć ofertę wykupu pozostałym akcjonariuszom. Kreml tego nie zrobił.
Jak informuje portal Money.pl, który powołuje się na źródła Reutera, dla tysięcy drobnych inwestorów, którzy kupili akcje Yuzhuralzoloto podczas debiutu giełdowego w 2023 roku, to oznacza jedno – ich papiery nagle straciły na wartości, a oni nie mają szansy na odzyskanie pieniędzy.
Giełda oficjalnie skarży się na rząd
Moskiewska Giełda Papierów Wartościowych poszła o krok dalej. Złożyła oficjalną skargę do Banku Rosji na działania rządu. To pierwszy taki przypadek od początku wojny z Ukrainą, gdy rosyjska instytucja finansowa otwarcie występuje przeciwko decyzjom Kremla.
Siergiej Szwecow, członek zarządu moskiewskiej giełdy i były pierwszy zastępca prezesa banku centralnego, podczas forum finansowego w Moskwie powiedział wprost: „Państwo musi przede wszystkim przestrzegać ustalonych przez siebie zasad. Teraz tego nie robi, zwłaszcza jeżeli chodzi o spółki publiczne”. Rzadko zdarza się, by ktoś z takiego szczebla tak otwarcie krytykował Kreml.
50 miliardów dolarów przejętego majątku
Skala „nacjonalizacji” robi wrażenie. Portal Rzeczpospolita, powołując się na dane biura adwokackiego NSP, podaje iż od lutego 2022 roku do czerwca 2025 roku państwo rosyjskie przejęło aktywa o wartości około 50 miliardów dolarów. To największa redystrybucja własności w Rosji od lat 90. XX wieku, gdy rozpadał się Związek Radziecki.
Tylko w 2024 roku państwo przejęło kontrolę nad prawie 70 firmami. Ich łączne przychody przekraczały 807,6 miliarda rubli, a wartość aktywów – 544,7 miliarda rubli, jak wyliczył „The Moscow Times”. W połowie marca 2025 roku prokurator generalny Igor Krasnow złożył Władimirowi Putinowi raport o nacjonalizacji firm o wartości 2,4 biliona rubli. Na liście znalazło się „pięć strategicznych przedsiębiorstw”.
Kto naprawdę zyskuje na przejęciach?
Przejęte firmy najczęściej trafiają do koncernów należących do bliskich współpracowników Putina. Jak informuje portal Ośrodka Studiów Wschodnich, majątkiem zarządza Rosimuszczestwo albo państwowe koncerny kontrolowane przez ludzi z wąskiego kręgu prezydenta – Rostiec, Rosatom, Rosnieft czy Rossiełchozbank.
Część przejętych aktywów jest następnie reprywatyzowana i sprzedawana po okazyjnych cenach przyjaciołom prezydenta, takim jak Arkadij Rotenberg czy Jurij Kowalczuk. To mechanizm nagradzania lojalności w czasach, gdy budżet państwa kurczy się z powodu wojny i sankcji.
Pierwszy głos sprzeciwu od lat
„Jak możemy teraz przekonać kogokolwiek do kupna akcji?” – narzeka źródło Reutersa bliskie bankowi centralnemu. „Długoterminowe szkody dla gospodarki wynikające z takich działań znacznie przewyższają korzyści z miliardów, które oni zawłaszczą”.
To nie są puste słowa. Gdy państwo przejmuje firmy bez poszanowania praw akcjonariuszy, nikt rozsądny nie zainwestuje już w rosyjską giełdę. Kapitał ucieka, inwestorzy tracą zaufanie, a gospodarka w dłuższej perspektywie pada.
Jedno ze źródeł Reutersa mówi wprost: „Upadają ostatnie pozory praw własności prywatnej w Rosji”. Eksperci nie wykluczają, iż akcjonariusze mniejszościowi zaczną składać pozwy przeciwko Rosimuszczestwu.
Dlaczego Bank Rosji teraz?
Bank centralny Rosji od dawna znajdował się pod presją Kremla. Władimir Putin i rosyjskie lobby biznesowe wielokrotnie krytykowały prezes Elwirę Nabiullinę za utrzymywanie bardzo wysokich stóp procentowych – w tej chwili wynoszą one 17 procent po ostatnich obniżkach z 21 procent. Według portalu TVN24 Biznes, w marcu 2025 roku Izba Obrachunkowa rozpoczęła choćby audyt banku centralnego, by zbadać politykę pieniężną z lat 2022-2024.
Dlaczego więc teraz bank decyduje się na otwarty konflikt? Prawdopodobnie dlatego, iż widzi zagrożenie dla całego systemu finansowego. jeżeli inwestorzy stracą zaufanie do rosyjskiej giełdy, gospodarka może załamać się znacznie szybciej niż przez same sankcje zachodnie.
Co to oznacza dla przeciętnego Rosjanina?
Na pierwszy rzut oka sprawa dotyczy tylko elit, miliarderów i giełdy. Ale konsekwencje odczuje każdy. Gdy państwo łamie podstawowe zasady gospodarki rynkowej, firmy przestają inwestować. Bez inwestycji nie ma nowych miejsc pracy. Bez stabilności nie ma rozwoju.
Rosyjska gospodarka już teraz zwalnia. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego wzrost PKB w 2025 roku ma wynieść zaledwie 1,3 procent, podczas gdy w 2024 było to jeszcze 3,3 procent. Inflacja we wrześniu 2025 roku wyniosła 8,6 procent – ponad dwukrotnie więcej niż oficjalny cel Banku Rosji wynoszący 4 procent.
Dla zwykłego obywatela to oznacza drożyznę. Portal Instytutu Nowej Europy podaje, iż kartofle podrożały o 81 procent rok do roku, kapusta o 37 procent, czerwona cebula o 46 procent, a masło o 36,5 procent. Wysokie stopy procentowe utrzymywane przez bank centralny sprawiają, iż kredyty są coraz droższe, a wiele firm – szczególnie tych niezaangażowanych w kontrakty zbrojeniowe – balansuje na granicy bankructwa.
Ryzyko dla inwestorów zagranicznych
Osoby prowadzące biznesy związane z Rosją, inwestujące w rosyjskie spółki lub mające tam aktywa, stoją przed dylematem. Przejęcia nie dotyczą już tylko firm zachodnich, które wycofywały się po inwazji na Ukrainę. Teraz państwo sięga po rosyjskie, prywatne przedsiębiorstwa.
Według danych Kijowskiej Szkoły Ekonomii od początku inwazji do lipca 2025 roku Rosję opuściło ponad 500 przedsiębiorstw zagranicznych. Część została wywłaszczona, większość sprzedano po zaniżonych cenach. Moskiewskie zakłady samochodowe Renault nowy właściciel kupił za jednego rubla – symbolicznie, bo firma nie miała innego wyjścia.
Pęknięcia w elicie
Sprzeciw Banku Rosji to sygnał, iż rosyjska elita nie jest już monolitem. Technokraci z banku centralnego, którzy – jak zauważa Reuters – uratowali rosyjską gospodarkę przed całkowitym krachem po nałożeniu najsurowszych sankcji, teraz odważają się otwarcie kwestionować decyzje Kremla.
To pierwszy taki przypadek oporu od początku wojny. Do tej pory wszyscy milczeli, choćby jeżeli nie zgadzali się z decyzjami władzy. Teraz milczenie zostało przerwane. Pytanie brzmi – czy to tylko pojedynczy głos sprzeciwu, czy początek szerszego buntu w rosyjskich elitach?
Długoterminowe skutki dla rosyjskiej gospodarki
Ekonomiści są zgodni – bez ochrony praw własności nie ma kapitalizmu. jeżeli państwo może zabrać majątek bez rekompensaty i bez poszanowania procedur, nikt rozsądny nie będzie inwestował w takim kraju. Kapitał szuka bezpiecznych przystani.
Rosja pod rządami Putina coraz bardziej przypomina system radziecki. Robert Kagan z „The Atlantic” nazwał to „resowietyzacją” gospodarki – powrót do czasów, gdy wszystko należało do państwa, a państwo należało do wąskiej grupy ludzi z władzy.
Dla rosyjskiej gospodarki to droga donikąd. choćby jeżeli w krótkim terminie budżet zyska na sprzedaży przejętych aktywów, długoterminowe straty będą wielokrotnie większe. Ucieczka kapitału, brak inwestycji, spadek zaufania – to wszystko prowadzi do stagnacji lub choćby recesji.
Co dalej?
Bank Rosji wszczął postępowanie, Giełda Moskiewska złożyła skargę, a Siergiej Szwecow publicznie skrytykował Kreml. To pierwsze takie działania od początku wojny. Ale czy przyniosą jakiekolwiek skutki?
Rosyjskie prawo wymaga od nowych właścicieli akcji powyżej 30 procent złożenia oferty wykupu w ciągu 35 dni od zmiany właściciela. Bank Rosji chce, aby państwo zastosowało się do tego prawa i zaoferowało wykup akcjonariuszom Yuzhuralzoloto. Problem w tym, iż według jednego ze źródeł Reutersa państwo nie ma w budżecie środków na wykup, a długotrwałe procedury wyceny i weryfikacji utrudniają reprywatyzację przejętych aktywów.
Być może więc ten bunt elit skończy się na niczym. Albo stanie się początkiem większych zmian. Jedno jest pewne – rosyjska gospodarka znajdzie się w coraz większych tarapatach, a przeciętni Rosjanie zapłacą za to najwyższą cenę.