Bateria

bezkamuflazu.pl 1 rok temu

Dostaję od Was sporo pytań dotyczących Patriotów dla Ukrainy. Śpieszę więc z odpowiedziami.

W ramach najnowszego pakietu pomocy wojskowej, Ukraińcy otrzymają jedną baterię tego systemu. W typowej konfiguracji to osiem wyrzutni z 16 prowadnicami każda, co oznacza pełną salwę w postaci 128 antyrakiet. Z jednej strony słychać narzekania, iż to mało, z drugiej dobiegają głosy, wedle których pojawienie się Patriotów zasadniczo zmieni zasady gry na ukraińskim niebie.

No więc tak – jedna bateria to rzeczywiście mało. Polska kupiła dwie, zamierza dokupić sześć kolejnych, a i tak te osiem będzie stanowiło absolutne minimum. Ukraina „na wczoraj” potrzebuje kilkunastu baterii – Patriotów bądź porównywalnego systemu. I nie chodzi tylko o rozbudowę możliwości OPL, ale w pierwszej kolejności o zastępowanie poradzieckiego sprzętu – gorszej jakości i zużywającego się na skutek intensywnej eksploatacji. Ale już „zadekretowana” bateria wcale nie będzie jedyna. Odpowiednia kondycja ukraińskiej obrony przeciwlotniczej została zdefiniowana jako priorytetowe wyzwanie dla państw wspierających Kijów, mam więc niemal absolutną pewność, iż po nowym roku usłyszymy o kolejnych bateriach, w następnych pakietach.

Biorąc pod uwagę wysokość ostatniego – 1,8 mld dol. – oraz fakt, iż zawiera on mnóstwo innych pozycji, bez wątpienia chodzi o Patrioty-używki (ze stanu/zapasów US Army). Nowa bateria kosztuje 2,5 mld, na jej wyprodukowanie i dostawę czeka się kilka lat. Ukraińcy tyle czas nie mają – ich Patrioty za 6 do 8 tygodni mają być na miejscu. Tym samym mamy jasność, że:

– Kijów nie otrzyma systemu najnowszej wersji (ale to, co dostanie, i tak „na rosjan” wystarczy);

– szkolenia ukraińskich załóg zaczęły się na długo przed oficjalnym ogłoszeniem transferu Patriotów (tych kilka tygodni to za mało, by przygotować obsługę na odpowiednio wysokim poziomie).

Nie wiadomo, gdzie zostanie rozlokowana pierwsza bateria – z dużym prawdopodobieństwem posłuży do obrony stolicy. Większych możliwości pojedynczej baterii przypisywać nie można. Patrioty – choćby w dużej liczbie – nie zapewnią Ukraińcom szczelnego nieba, a i nikt takich ambicji nie ma (ich realizacja wymagałby setek wyrzutni, co jest niewykonalne technicznie i finansowo). Amerykańskie antyrakiety (i systemy z innych krajów) mają pozwolić Ukrainie na obronę kluczowych miast i obiektów o znaczeniu strategicznym. Na mniej ważne cele rosyjskie rakiety przez cały czas będą spadać.

Patrioty bez wątpienia staną się priorytetowym celem dla rosjan. Nie dlatego, iż są wyjątkowo skuteczne, ale z uwagi na ich „format” propagandowy. Ta broń to jedna z „wizytówek” zachodniej technologii wojskowej – rosjanie poświęcą wiele zasobów, by wykazać, iż są w stanie wyeliminować ów system z akcji. Co w prostackim przekazie pozwoli im mówić o wyższości własnej „techniki”. Niestety, z Patriotami będzie im łatwiej niż z Himarsami, te ostatnie bowiem są bardziej mobilne, a w ruchu, przy odrobinie maskowania, wyglądają jak zwykłe ciężarówki. Ta wyjątkowa mobilność wynika nie tylko z cech technicznych, ale i z filozofii użycia Himarsów – wykonują one „zlecenia” na konkretnym odcinku frontu, po czym przemieszczają się gdzie indziej. Patrioty też poruszają się na kołach, ale to system mniej nomadyczny – przypisany do obrony obiekt ogranicza pole manewru konkretnej baterii. Krótko mówiąc, by bronić miasta, należy być w jego pobliżu (owo pobliże jest rzecz jasna mierzone w kilometrach). Nie będzie więc łatwo mylić ruskich, ale z drugiej strony Ukraińcy mają duże doświadczenie w maskowaniu stanowisk OPL.

A propos mylenia. Decyzję o posłaniu baterii antyrakiet do Ukrainy część Polaków odebrała jako dowód słuszności postawy Mariusza Błaszczaka i Jarosława Kaczyńskiego, w gorącym do niedawna temacie niemieckich Patriotów. Przypomnę – po incydencie w Przewodowie, Berlin zaproponował Warszawie wysłanie własnej baterii na wschód Polski. „Nasi” początkowo się zgodzili, a po interwencji Kaczyńskiego (wiedzionego zapiekłą germanofobią), złożyli Niemcom propozycję nie do odrzucenia – „nie chcemy waszych Patriotów u siebie, poślijcie je do Ukrainy, tam będą bardziej przydatne”. Nie ma co dyskutować o przydatności, bo ta jest oczywista, ale w naszej propozycji chodziło o to, by Patrioty pojechały na wschód z niemieckimi załogami – co oznaczałoby formalne włączenie się NATO do wojny. Berlin dyplomatycznie posłał obu panów na drzewo, w NATO popukano się po głowie. Dzięki interwencji Andrzeja Dudy sprawa wróciła na agendę i niemieckie Patrioty ostatecznie będą bronić naszego nieba. I niby wszystko jest jasne, ale Błaszczak dalej mąci w głowach niezorientowanych Polaków. „Rozmieszczenie amerykańskiego systemu Patriot na Ukrainie (…) to świetna decyzja administracji USA. Opozycja, która mówiła, iż „nie da się” przekazać wyrzutni na Ukrainę, po raz kolejny się skompromitowała”, napisał dziś na Twitterze. Szef MON „zapomniał” przy tym, iż owo „nie da się” nie dotyczyło samych wyrzutni, a wyrzutni z natowską obsługą. Amerykanie tymczasem tylko (wy)szkolą Ukraińców – skądinąd w Niemczech… – i przekażą im sprzęt; obsługą na teatrze działań wojennych zajmować się nie będą. A to przecież zupełnie inna „para kaloszy”.

—–

Zbieranie informacji i ich opracowywanie to pełnowymiarowa praca. Będę zobowiązany, jeżeli mnie w tym wesprzecie. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

Nz. Wyrzutnia Patriot/fot. Raytheon

Idź do oryginalnego materiału