Łączność poprzez satelity Elona Muska to coś, co w praktyce umożliwiło przetrwanie oraz rozwój ukraińskiego systemu dowodzenia. Ukraińcy otwarcie to przyznają już od początku 2022 roku. Gdyby nie szybki internet satelitarny, nie doszłoby też do tak gwałtownej eksplozji znaczenia dronów na polu walki.
REKLAMA
Zobacz wideo
Ratunek na samym początku
Klasycznie łączność wojskowa powinna się odbywać dzięki specjalistycznych systemów radiowych albo po kablach. Satelity jeszcze kilka lat temu były drogim i ograniczonym uzupełnieniem, dostępnym tylko dla najbogatszych wojsk. Głównie dla amerykańskiego. Ukraińskie siły zbrojne nigdy nie narzekały na nadmiar pieniędzy, więc do wojny w 2022 roku stanęły wyposażone głównie w stare poradzieckie systemy radiowe i telefony komórkowe. Oba rodzaje łączności podatne na zakłócanie, podsłuchiwanie, mogące zdradzić pozycję użytkownika i zawodne. Rosjanie posiadali i posiadają jedne z najlepszych, jeżeli nie najlepsze na świecie wojska walki radioelektronicznej (WRE). Jednym z ich podstawowych zadań od zawsze było właśnie śledzenie, namierzanie i zakłócanie łączności radiowej. Od początku konfliktu w 2014 roku wielokrotnie wykazały skuteczność w tym zakresie oraz w zwalczaniu łączności po sieci telefonii komórkowej. Podczas walk w Donbasie w latach 2014-15 Ukraińcy z braku alternatyw często musieli polegać na telefonach komórkowych, co wielokrotnie przyczyniało się do strat i problemów, bo Rosjanie słuchali.
Na początku pełnoskalowej wojny w lutym 2022 roku było tak samo. Nowoczesne zachodnie radia wojskowe, relatywnie niezawodne i odporne na WRE, były rzadkością w ukraińskim wojsku. adekwatnie od razu pojawiły się więc prośby o uruchomienie sieci Starlink w Ukrainie, bo uprzednio firma SpaceX nie świadczyła tam jeszcze tych usług. Zostało to też uczynione już 26 lutego. Dwa dni po rosyjskiej inwazji. Równocześnie ruszyły duże dostawy terminali, które gwałtownie dały ogromną przewagę Ukraińcom w zakresie dowodzenia i koordynacji swoich sił. Rosjanie polegali bowiem ciągle na klasycznej łączności, która, choć na lepszym poziomie niż ukraińska, to też w znacznej mierze polegała na starych radzieckich radiach, które były dalekie od doskonałości. W tym okresie wojny rosyjskie narzekania na kompletny chaos, zagubienie całych pododdziałów i brak funkcjonującej komunikacji to była norma. Ukraińcy wręcz przeciwnie. Nagle otrzymali wspaniały dar w postaci niezawodnej łączności o adekwatnie nieograniczonym zasięgu. Z ust wielu ukraińskich wojskowych i specjalistów wielokrotnie padały twierdzenia o tym, iż było to coś, co "zmieniło reguły gry" i iż jest to jeden z kluczowych systemów dostarczonych przez Zachód. Znaczenia łączności na wojnie naprawdę nie sposób przecenić.
Starlink jest w Ukrainie wszędzie
Do dzisiaj Starlinki stały się czymś powszechnym tak jak na froncie, jak i w całej Ukrainie. Nie ma dokładnych danych na temat liczby aktywnych terminali, ale według informacji podawanych między innymi przez ukraiński "Defense Express", samo wojsko ma ich używać około 100 tysięcy. Są obecne adekwatnie na każdym poziomie. Na samym froncie zwykle są jedynymi pewnymi środkami łączności. Nie ustawia się ich raczej w okopach na pierwszej linii, bo obie strony są bardzo wyczulone na poszukiwanie oraz niszczenie anten Starlinka (Rosjanie też ich używają, kupując je w krajach neutralnych, skala jest jednak znacznie mniejsza). Tam muszą wystarczyć proste radia.
Na bliskim zapleczu frontu Starlinki są już jednak wszędzie. Od stanowisk dowodzenia na poziomie kompanii (nominalnie około setki ludzi), przez bataliony (aktualnie główny ukraiński pionek na frontowej szachownicy, nominalnie około 500 ludzi) po wyższe brygady i regionalne dowództwa operacyjne. Internet zapewniany przez satelity SpaceX służy po pierwsze do łączności (czy to w postaci wiadomości tekstowych, czy rozmów głosowych) poprzez proste cywilne aplikacje jak Signal czy Discord. Pozwala też przesyłać obraz wideo od operatorów dronów na linii walki do kolejnych szczebli dowodzenia, gdzie oficerowie mogą na żywo obserwować sytuację i gwałtownie reagować na zmieniającą się rzeczywistość. zwykle też jest to robione przez cywilne aplikacje, w tym takie, które reszta świata używa do wideokonferencji. Przy pomocy zmilitaryzowanych aplikacji tworzonych przez Ukraińców przesyłane są też rozkazy dla oddziałów artylerii, które następnie ostrzeliwują wskazane punkty na mapie. Możliwość transmisji znacznych ilości danych przez satelity nad Ukrainą jest kręgosłupem ukraińskiej łączności, a co za tym idzie całego systemu dowodzenia, a co za tym idzie niezwykle ważnym elementem układu nerwowego wojska.
Drugi rodzaj zastosowań Starlinków to używanie ich do sterowania dronami. Anteny systemu są na tyle poręczne, iż da się je zamontować na większych bezzałogowcach. Na dużą skalę Ukraińcy używają ich na swoich morskich dronach, których używają do ataków na flotę rosyjską. Są jednak też nagrania i zdjęcia anten Starlinków na dużych dronach latających używanych do bombardowań, potocznie nazywanych Baba Jaga, albo na latających dronach-matkach, zapewniających łączność mniejszym bezzałogowcom. Poza dronami morskimi nie jest to jednak powszechne, ponieważ SpaceX od początku stała na stanowisku, iż Starlink nie może być wykorzystywany bezpośrednio do ofensywnych działań bojowych. Publicznie wiele na ten temat nie wiadomo, ale ze strony firmy padały oszczędne deklaracje, iż podjęła kroki mające to Ukraińcom uniemożliwić. Anteny Starlinka przez cały czas można jednak zobaczyć na niektórych typach ukraińskich dronów morskich.
Trzecim bardzo ważnym czynnikiem jest też zapewnianie łączności do nieformalnych potrzeb żołnierzy. Łatwy dostęp do szybkiego internetu choćby w ziemiance wykopanej w środku niczego, to ważne narzędzie poprawy morale. Możliwość utrzymania kontaktu z rodziną czy po prostu dostępu do sieci to rzecz niebagatelna. Bez Starlinka nie byłoby to powszechnie możliwe, bo albo front jest w rejonie, gdzie sieć komórkowa choćby przed wojną była słaba, albo została zniszczona przez ataki na jej stacje, albo jej używanie jest ryzykowne ze względu na możliwość lokalizowania transmisji i ich podsłuchiwania. Starlink okazał się natomiast bardzo odporny na rosyjskie WRE. Próby są podejmowane nieustannie, ale bez trwałego efektu. Mimo iż Rosjanie od dawna rozwijali systemy mające służyć do zakłócania łączności satelitarnej. Jednak takiej klasycznej, opartej głównie o nieliczne i duże satelity na orbicie geostacjonarnej. Nie tysiące małych na niskiej orbicie.
Starlink ma dodatkowo ogromne znaczenie poza polem walki. Ukraińska cywilna infrastruktura teleinformatyczna jest systematycznie celem rosyjskich ataków. Dodatkowo pośrednio jej działanie jest ograniczane przez ataki na energetykę. Starlinkowi do działania wystarcza niewielki generator spalinowy, więc tam, gdzie nie działa normalna sieć internetowa, tam powszechnie pomaga system SpaceX.
Jest alternatywa, ale nie taka sama
Ukraina i jej armia stały się więc dowodem na ogromną przydatność systemu budowanego przez firmę Muska. Terminale są na tyle tanie (od około 1,5 tysiąca złotych + miesięczna subskrypcja od 355 zł), iż są kupowane nie tylko przez rządy i ich instytucje, ale masowo przez samych żołnierzy oraz wspierających ich wolontariuszy. Jednocześnie oznacza to jednak, iż uzależnili się od czegoś, co jest poza ich kontrolą. To ryzyko było jasne od początku, kiedy choćby w 2023 roku wybuchły spory o używanie Starlinka do morskich dronów uderzeniowych, co amerykańska firma starała się blokować. Dzisiaj jest to już dotkliwie jasne, kiedy wsparcie USA dla Ukrainy przeistoczyło się w otwarte szantażowanie przy pomocy tegoż wsparcia. Choć zarówno SpaceX, jak i Elon Musk na razie publicznie podkreślają, iż nie będą wyłączać Starlinka w Ukrainie, to trudno mieć pełne zaufanie co do trwałości tego rodzaju deklaracji. W razie decyzji politycznej w Białym Domu firma zrobiłaby to, co nakazałby jej rząd.
Prostych alternatyw brak. Najbliższą jest europejska sieć Eutelsat OneWeb. Też oferuje ona niewielkie anteny podobne do tych Starlinka i ma dobry zasięg w Ukrainie. Do tej pory była jednak ukierunkowana głównie na świadczenie usługom firmom oraz rządom. W przypadku najgorszego najpewniej nadałaby się do odtworzenia przynajmniej częściowo możliwości zapewnianych przez SpaceX. Pytanie, czy posiadając prawie 10 razy mniej satelitów, sieć OneWeb udźwignęłaby takie same ilości transmisji danych przy takiej samej niezawodności. Jest to wątpliwe. Po pojawieniu się w ostatnich tygodniach dużych wątpliwościach co do zamiarów USA odnośnie do Ukrainy państwa europejskie mają prowadzić rozmowy na temat potencjalnego znacznego przyśpieszenia oraz zwiększenia skali produkcji terminali OneWeb na potrzeby ukraińskie. Ilości satelitów nie da się jednak gwałtownie zwiększyć. Pominąwszy fakt, iż wynosi je w kosmos SpaceX swoim rakietami Falcon 9. Innych realistycznych alternatyw adekwatnie brak. Pozostali dostawcy internetu satelitarnego oferują zdecydowanie mniejsze możliwości niż Starlink.
Gdyby doszło więc do wyłączenia amerykańskiego systemu w Ukrainie, bez wątpienia Ukraińcy mieliby ogromny problem. Ich wojsko nie zawaliłoby się natychmiast, ale na pewno zauważalnie spadłaby sprawność ich systemów rozpoznania, łączności oraz dowodzenia. Wraz z efektami dotychczasowych strat oraz systemowych problemów, oraz zawieszeniem rządowej pomocy USA, na pewno znacznie przyśpieszyłoby to wyczerpanie się zdolności Ukraińców do obrony. Chcemy czy nie, Starlink aktualnie oferuje najlepsze możliwości tego rodzaju, a Ukraina przez ostatnie trzy lata się od nich uzależniła. Dostępne alternatywy najpewniej pozwoliłby utrzymać najważniejsze minimum, ale nie na taką samą skalę.