Niedawny wywiad byłej kanclerz Niemiec Angeli Merkel dla węgierskiego portalu “Partizan” (z 4-5 października 2025 r.), odbił się szerokim echem w mediach europejskich w tym polskich.
Merkel nie oskarża bezpośrednio Polski i państw bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) o bezpośrednie wywołanie wojny, ale sugeruje, iż ich sprzeciw wobec jej propozycji z 2021 r. przyczynił się do zerwania kanałów dyplomatycznych z Rosją, co – według niej – ułatwiło Putinowi eskalację konfliktu na Ukrainie.
To nie jest nowe oskarżenie, ale w tym kontekście brzmi jak przerzucanie odpowiedzialności.
W wywiadzie Merkel wróciła do porozumień mińskich (z 2014 i 2015 r.), które miały zakończyć walki na Donbasie po aneksji Krymu przez Rosję. Przyznała, iż nie były one idealne – Rosja ich nie respektowała, a w latach 2015–2021 zginęło lub zostało rannych ponad 5000 ukraińskich żołnierzy z powodu naruszeń rozejmu. Mimo to, według niej, porozumienia dały Ukrainie czas na wzmocnienie się militarnie i reformy co pozwoliło jej lepiej się bronić po inwazji w 2022 r.
Kluczowy fragment dotyczy czerwca 2021 r.: Merkel wyczuła, iż Putin nie traktuje już mińskich porozumień poważnie, więc wraz z Emmanuelem Macronem zaproponowała “nowy format” rozmów – bezpośrednie negocjacje Unii Europejskiej z Rosją (bez Ukrainy jako głównego partnera?). Chciała to przedyskutować na szczycie Rady Europejskiej, by stworzyć wspólną unijną strategię wobec Moskwy.Ale – jak twierdzi – propozycja upadła, bo nie poparły jej głównie kraje bałtyckie, a Polska też była przeciw. Powód? Te państwa obawiały się, iż UE nie zdoła wypracować jednolitej polityki wobec Rosji, co mogłoby osłabić pozycję wschodniej flanki NATO. Merkel dodała: “W każdym razie nie doszło do tego, a potem odeszłam z urzędu [w grudniu 2021 r.], i agresja Putina się rozpoczęła”. Podkreśliła, iż nie ma usprawiedliwienia dla inwazji, ale Europa dziś musi się militarnie wzmocnić i wspierać Ukrainę.
Niemiecki “Bild” sensacyjnie zatytułował to: “Merkel obarcza Polskę współwiną za wojnę Putina”, co spotęgowało oburzenie.
Merkel wcześniej, w 2022 r., sama przyznała, iż mińskie porozumienia kupiły Ukrainie czas na zbrojenia – co Rosja odebrała jako prowokację i fakt, iż Ukraina nie zamierzała przestrzegać tych porozumień i negocjowała w złej wierze,
Teraz Merkel sugeruje, iż brak nowego dialogu UE-Rosja w 2021 r. zerwał ostatnie nici dyplomatyczne, co przyspieszyło inwazję. W jej optyce kraje bałtyckie i Polska (jako ofiary sowieckiej okupacji) są zbyt “antyrosyjskie” i blokują kompromisy. Europa potrzebuje dialogu z Putinem, by uniknąć eskalacji – to echo jej normandzkiego formatu (Niemcy, Francja, Rosja, Ukraina). To nie Putin jest tu winny (choć go nie usprawiedliwia), ale brak unijnej jedności.
Merkel chce pokazać, iż próbowała zapobiec wojnie, ale została zablokowana przez “jastrzębi” ze Wschodu.
W Polsce i krajach bałtyckich oskarżenia o “współwinę” za agresję Putina są tu widziane jako absurd i próba zrzucenia winy na ofiary. Politycy PiS jak Paweł Jabłoński podkreślają, iż to Merkel budowała potęgę Rosji przez Nord Stream. choćby w “Gazecie Wyborczej” czy WP.pl piszą o “zaskakujących słowach”, ale z nutą krytyki.
Rosyjskie media (RT) cytują Merkel z aprobatą, sugerując, iż Zachód sam sprowokował konflikt.
Merkel nie “obarcza” Polski i Bałtów za samą wojnę (wyraźnie mówi, iż inwazja jest nieusprawiedliwiona), ale sugeruje, iż ich postawa uniemożliwiła potencjalny deeskalacyjny krok, co pośrednio przedłużyło lub nasiliło konflikt.