Kilkudziesięciu mężczyzn przeszło w porannej procesji Emaus w Sukowie. Tradycja sięga korzeniami 1948 roku. I jest unikatowa w skali kraju.
Jak wyjaśnia bp Marian Florczyk, który przywitał pątników i odprawił dla nich msze świętą zwyczaj nawiązuje do uczniów Jezusa, którzy w smutku i lęku z powodu ukrzyżowania, wyruszyli w drogę do Emaus. Po drodze przyłączył się do nich kolejny mężczyzna, w którym rozpoznali Chrystusa Zmartwychwstałego.
– Oni idą obrzeżami parafii i ogłaszają radosną nowinę: „Pan zmartwychwstał”. Ich śpiew ma obudzić parafię do żywej wiary. Ludzie z różnych miejscowości idąc, tworzą wspólnotę i głoszą Chrystusa – dodaje bp Marian Florczyk.
Sukowska parafia ma szczególne miejsce w sercu duchownego, gdyż w niej sam przyjmował sakramenty chrztu i bierzmowania.
Jak mówi idący w procesji Krzysztof Januszek, każdy pątnik zanosi w procesji indywidualne prośby, ale część intencji jest wspólnych.
– Modlimy się za rodziny, za bliskich zmarłych i za uczestników procesji – wymienia pan Krzysztof — każdy ma siłę. Nikogo nogi nie bolą, idzie się jak po maśle. Bliżej kościoła co roku wychodzi po nas ksiądz biskup i wprowadza procesję do świątyni.
W połowie XX wieku procesje Emaus miały charakter ekspiacyjny, miały być modlitwami przebłagalnymi za wszelkie okropności wojennej zawieruchy. w tej chwili procesja jest wędrówką z krzyżem i figurą Zmartwychwstałego, podczas której wierni zatrzymują się przy każdej kapliczce.