Nie będzie nowej Norymbergi za Gazę, możemy o tym zapomnieć
Paweł Mościcki – filozof i eseista, pracuje w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Autor książki „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji” (Wydawnictwo Karakter) oraz takich publikacji jak „Migawki z tradycji uciśnionych”, „Lekcje futbolu” czy „Wyższa aktualność. Studia o współczesności Dantego”. Gospodarz podcastu Inny Świat, autor wizualnego atlasu poświęconego migracjom (refugee-atlas.vnlab.org).
Kilka tygodni temu nagrałeś odcinek swojego podcastu (Inny Świat) o raporcie Franceski Albanese na temat ekonomii ludobójstwa. Jesteś autorem książki „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji”. Jak te dwie rzeczy wiążą się ze sobą?
– Do kultury eksterminacji jak najbardziej należy ekonomia. Raport specjalnej sprawozdawczyni ONZ Franceski Albanese pokazuje, iż za mechanizmami zniszczenia Gazy stoją działania banków i koncernów technologicznych, które wspierają Izrael. Sieć wzajemnych powiązań, interesów, zależności i preferencji okazuje się tak gęsta, iż nic nie jest w stanie przeciąć tych nitek. choćby coś tak spektakularnego jak ludobójstwo. I co gorsza, nasze codzienne funkcjonowanie w społeczeństwie jest w dużej mierze uwarunkowane dostępem do usług firm, które w tym biorą udział. Biznes musi toczyć się dalej.
Według raportów jeden z banków udzielił pożyczek i gwarancji na miliardy euro.
– Albanese pokazuje, iż otwiera to przed tymi firmami nowe przestrzenie ekspansji, zarobku i zamówień. To najważniejsze w zrozumieniu, czym w ogóle jest kultura eksterminacji. A ma ona wpływ na wiele kwestii: na to, jak będziemy się zachowywać, jak będziemy budować mniej lub bardziej uświadomione lojalności, jak będziemy postrzegać pewne sprawy dzięki takich, a nie innych hierarchii. Te wszystkie raporty nie są w stanie niestety niczego w tej kwestii zmienić. Może nam się wydawać, iż mamy jakąś sprawczość, iż to przed nami ktoś odpowiada i wystarczy presja. Ale presję wywierają właśnie lobbyści i figuranci. Amerykański politolog Sheldon Wolin pisze, iż partnerem dzisiejszych władz nie są obywatele. Natomiast dobrze, żeby ci obywatele mieli takie przekonanie.
Co rozumiesz przez pojęcie kultury eksterminacji?
– Nie mam tu na myśli instytucji kulturalnych, ale kulturę w szerokim sensie: symboli, praktyk, mentalności. Trzeba było wytworzyć o wiele wcześniej system przekonań, które są w ścisłym związku ze wspomnianymi interesami. Wychodzi na to, iż za kulturą eksterminacji stoi daleko nieprzepracowana mentalność kolonialna. Wynika ona ze struktury świata, w jakim żyjemy: sojuszy politycznych i zależności ekonomicznych. Funkcjonujemy w kulturze, w której taka sytuacja jak z góry zaplanowana, masowa czystka etniczna staje się możliwa, a choćby akceptowalna. Ludobójstwo nie tylko może się w niej odbyć, ale też w żaden sposób nie zaburza jej funkcjonowania. Stanowi integralną część świata.
„Nie ma ludobójstwa bez uprzedniego przyzwolenia, bez stworzenia warunków sprzyjających nie tylko jego fizycznej realizacji, ale też społecznej akceptacji albo przynajmniej biernej obserwacji”, piszesz. W książce wyliczasz strategie, które służą do nadawania kulturze eksterminacji pozorów moralności. Paradoks polega na tym, iż to Zachód od wieków zajmuje pozycję strażnika porządku etycznego.
– o ile dzisiaj ktoś ma jeszcze przeświadczenie, iż kraje tzw. liberalnych demokracji reprezentują jakiś etyczny biegun, naraża się na śmieszność. Bardzo wiele osób z naszego, powiedzmy, kulturalnego środowiska, patrząc na Gazę, przeżywa aktualnie wstrząs. Choć umówmy się, iż podobne rzeczy działy się tyle razy, iż trzeba było się bardzo starać, by tego nie widzieć. Co to przyniesie? Są różne możliwości. Pytanie, czy kontestacja całej tej struktury jest możliwa, a tym bardziej przez kogokolwiek pożądana.
Zadajesz sobie także pytanie, jak w przyszłości będziemy rozliczać się z tego, co się dzieje w Gazie. I stwierdzasz wprost: „Gaza to laboratorium przyszłości”.
– Zależy, co chcemy rozumieć przez to rozliczenie. Nie będzie za Gazę nowej Norymbergi, o tym możemy zapomnieć. Nie będzie żadnego międzynarodowego procesu. Norymberga była raz i dlatego, iż Niemcy przegrały wojnę w sposób rzadki, a więc całkowitą kapitulacją. Kto miałby pokonać cały Zachód, z Izraelem na czele, żeby móc zorganizować taki trybunał? Zresztą nie wiem, czy życzyłbym sobie takiego dosłownego rozliczenia. Nasze poczucie sprawiedliwości to jedna rzecz, ale w realnym świecie musiałoby się dokonać prawdopodobnie coś strasznego. A to nie jest jedyne nierozliczone przewinienie świata zachodniego.
Życzyłbym sobie, by rozliczenie przybrało formę polityczną. By odrodziło ruchy, które będą szukały alternatywy dla dzisiejszego układu sił. A mamy konwulsyjny, coraz bardziej rozpadający się kapitalistyczny zamordyzm, który nie da innych efektów. Jego kontynuacja będzie przynosiła już tylko takie erupcje jak Gaza i Ukraina. Tyle iż kultura nie
Post Biznes musi toczyć się dalej pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.