Jakub Majmurek: Pana książka Architecture in Global Socialism bada obecność szeroko rozumianej architektury z tzw. bloku wschodniego w Afryce i na Bliskim Wschodzie, wymianę Wschód–Południe. Jakie obszary otwiera badanie tego tematu?
Łukasz Stanek: Do tej pory urbanizacja państw Południa od drugiej połowy XX wieku była postrzegana w dwóch ramach pojęciowych. Po pierwsze, przez pryzmat europejskiego kolonializmu i relacji postkolonialnych – bo to dziedzictwo miało znaczący wpływ na to, jak kształtowały się miasta, przestrzenie i krajobrazy w dawnych koloniach jeszcze długo po tym, gdy te zyskały formalną niepodległość. Po drugie, jako część procesu globalizacji kapitalizmu – obie te siły często wspólnie kształtowały określone miejsce, niejednokrotnie wchodząc ze sobą w konflikt.
Ja staram się skomplikować ten obraz. Pokazuję pięć miast – Akrę w Ghanie, Lagos w Nigerii, Bagdad w Iraku, Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Kuwejt – których przestrzeń współkształtowana była przez architektów, biura projektowe i firmy budowlane z bloku wschodniego.
Co zmienia uwzględnienie tego aspektu?
Pozwala dostrzec nowych aktorów i nowe zależności. W obecnych badaniach zajmuję się np. państwowymi biurami projektowymi z Ghany, zatrudniających wielu architektów z bloku wschodniego i parapaństwowymi przedsiębiorstwami z Nigerii. Ale można też wymienić centrale handlu zagranicznego, takie jak polski Polservice czy Technoexport w ZSRR, które działały inaczej niż przedsiębiorstwa z państw zachodnich. Ich uwzględnienie pozwala dostrzec np. to, w jaki sposób świeżo niepodległe kraje dzięki ofertom, jakie otrzymywały z państw socjalistycznych, starały się ograniczać wpływy byłych kolonizatorów.
Możemy też zobaczyć, jak aktorzy z bloku wschodniego wchodzili w krajach Afryki i Azji we współpracę z podmiotami kapitalistycznymi. Podmioty z państw socjalistycznych i ich lokalni partnerzy wykorzystywali różnice między socjalistyczną ekonomią polityczną, którą charakteryzowały niewymienialność walut i preferencja dla wymiany barterowej, i nowo powstającym globalnym rynkiem usług projektowych i budowlanych, zdominowanym przez kraje zachodnie.
Ciekawym przykładem takiej współpracy jest rzeźnia przemysłowa w Bagdadzie, którą opisuję w książce. Zaprojektowała ją w latach 70. firma z NRD, kraju uchodzącego w bloku wschodnim za szczególnie technologicznie rozwinięty, specjalizujący się w prefabrykacji budynków. Jednak projekt rzeźni został zmieniony przez wykonawcę, firmę z Rumunii, której zależało nie na prefabrykacji, ale na tym, by przy budowie wykorzystać jak najwięcej pracy rumuńskich robotników i materiałów – bo to było przedmiotem wymiany barterowej z Irakiem. Realizację inwestycji na miejscu nadzorowała z kolei firma inżynieryjna z Niemiec Zachodnich. Wyposażenie i maszyny były importowane ze Wschodu i Zachodu.
Poszczególne kraje bloku wschodniego miały swoje architektoniczne specjalizacje?
Te kraje przynajmniej aspirowały to takich specjalizacji. NRD poza prefabrykacją specjalizowało się np. w budowie planetariów, wyposażanych przez upaństwowioną firmę Carl Zeiss. Związek Radziecki realizował wielkie inżynieryjne projekty takie jak tamy – nie tylko Wysoką Tamę w Asuanie w Egipcie, ale także projekty w Iraku i Syrii. Te specjalizacje rzadko były koordynowane na poziomie Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG), z wyjątkiem pomocy technicznej udzielanej krajom członkowskim RWPG, takim jak Mongolia, Wietnam czy Kuba.
Architektura z państw socjalistycznych różniła się istotnie od tej zachodniej pod względem estetycznym? Czy architekci i urbaniści z tego regionu okrężną drogą implementowali na globalnym Południu styl modernistyczny?
Do początku lat 50. ta różnica jest bardzo widoczna. jeżeli popatrzymy na projekty budowane wówczas przez Związek Radziecki w Mongolii, Chinach czy Korei Północnej, to od razu widzimy monumentalny socrealizm znany też z takich miejsc jak Warszawa czy Moskwa, podobnie jak w Polsce próbujący asymilować różne elementy lokalnej tradycji architektonicznej, jak detale ozdobne, formy dachów itp.
Natomiast od połowy lat 50. architekci bloku wschodniego postrzegali swoją pracę jako część międzynarodowej kultury modernistycznej, co umożliwiało im podejmowanie dialogu z tym, co zastawali na miejscu w krajach postkolonialnych.
Bo np. pierwsi polscy architekci podejmujący pracę w Ghanie nie mieli doświadczenia w projektowaniu i budowaniu w warunkach tropikalnych. Mogli się jednak uczyć od miejscowej architektury modernistycznej, która powstawała dzięki inwestycji w kolonie, jakie Brytyjczycy od lat 40. prowadzili w ramach zapisów Colonial Development and Welfare Acts. Architektura tworzona przez Polaków, Węgrów, Jugosłowian czy architektów z ZSRR w Afryce w latach 60. z jednej strony miała ambicje, by podkreślić różnice z czasami kolonialnymi, z drugiej strony kultura architektoniczna często czerpała z modernistycznych przykładów powstałych w końcówce czasów kolonialnych.
Choć można też wskazać takie projekty jak niezrealizowany plan przebudowy miasta Tema – to największy port Ghany, pół godziny drogi od Akry – przygotowany przez radzieckich architektów, który pokazuje inny model myślenia o mieście, wykorzystaniu siły roboczej, miejscu kobiet w przestrzeni miejskiej niż urbanistyka z czasów kolonialnych. Architekci i firmy radzieckie podkreślali też doświadczenie ZSRR z modernizacji republik środkowoazjatyckich, gdzie, jak twierdzili, udawało się łączyć modernizm z tym, co w dyskursie radzieckim nazywano „kulturą narodową”, i obiecywali podobną syntezę w Afryce Zachodniej.
Jednocześnie im bliżej końca zimnej wojny, tym bardziej architekci, choćby w oficjalnych wypowiedziach i publikacjach, podkreślali przynależność do kultury już nie modernistycznej, ale po prostu zachodniej.
Co czyniło projekty z bloku wschodniego atrakcyjnymi dla państw postkolonialnych? Chodziło o to, iż państwa socjalistyczne nie kojarzyły się z kolonializmem? Warunki współpracy gospodarczej były korzystniejsze? A może po prostu takie inwestycje były tańsze?
Wszystkie te trzy czynniki odgrywały rolę. Twierdzenie, iż kraje socjalistyczne nie tylko nie były uwikłane w kolonializm, ale wręcz były siłą antyrasistowską i antykolonialną, było istotną częścią propagandy państw socjalistycznych w Afryce czy w Azji. I ten dyskurs budował sympatię dla tych państw wśród części elit państw wychodzących z kolonialnej zależności.
Z drugiej strony, mieszkańcy naszego regionu wyjeżdżający na kontrakty do państw rozwijających się zabierali ze sobą mnóstwo wyobrażeń na temat tego, czym jest np. Afryka. Polska miała przecież dwuznaczny stosunek do kolonializmu. Z jednej strony propaganda socjalistyczna przedstawiała Polskę jako kraj kolonizowany w okresie rozbiorów i zwłaszcza w okresie II wojny światowej – tak naszą historię przedstawiały polskie ambasady w Afryce. Ale część afrykańskich elit miała świadomość polskich fantazji kolonialnych. Nnamdi Azikiwe, pierwszy prezydent Nigerii, jeszcze przed wojną napisał artykuł kpiący sobie z kolonialnych fantazji Polski. Ważnym elementem formacji zawodowej polskich architektów w okresie międzywojennym było doświadczenie kolonizacji wewnętrznej Kresów II RP, które było ukształtowane przez urasowione wyobrażenia nowoczesności utożsamianej z europejskością i osadzone w europejskiej praktyce kolonialnej.
Te wyobrażenia, z jakimi przyjeżdżali Polacy, czasami zmieniały się w kontaktach z Afrykanami. Artur Domosławski cytuje w biografii Kapuścińskiego odręczną notatkę bohatera, gdzie on pisze, iż pod wpływem podróży do Afryki Subsaharyjskiej zrozumiał, iż sam dorastał na terenie skolonizowanym – na Polesiu w Białorusi. Kapuściński nie był odosobniony w podobnych refleksjach.
Jak rozumiem kraje socjalistyczne oferowały też atrakcyjne warunki współpracy tym rozwijającym się? Na czym to konkretnie polegało?
Choćby na tym, iż udzielane w okresie Chruszczowa pożyczki radzieckie były oprocentowane bardzo korzystnie, na ogół na 2,5 proc. – znacznie mniej niż to, co oferowały banki np. z Londynu. Kraje rozwijające się, podobnie jak te z bloku wschodniego, często nie miały wymienialnej waluty i z tego powodu preferowały umowy barterowe. Ich częścią były usługi architektoniczne, budowlane czy inżynieryjne.
Jednocześnie warunki wymiany barterowej Południe–Wschód często były wciąż do pewnego stopnia określane przez dawne ośrodki kolonialne. Na przykład Ghana w latach 60. wymieniała swoje kakao na radziecki cement albo polskie maszyny. Jednocześnie umowy – badałem je w archiwach w Akrze – zawierały klauzule domagające się, by radziecki cement przed eksportem do Ghany uzyskał odpowiednie atesty w Londynie, dawnej kolonialnej metropolii. Bo Ghana ciągle miała standardy budowlane z czasów kolonialnych. Z kolei handel kakao z Ghany wciąż kontrolowała mieszcząca się w Londynie Cocoa Marketing Board, który określała, jaką część rocznej produkcji kakao Ghana może przeznaczyć na wymianę barterową z krajami socjalistycznymi.
Co kraje socjalistyczne zyskiwały ekonomicznie na współpracy z krajami rozwijającymi się? Czy czynniki ekonomiczne miały dla nich drugorzędne znaczenie i liczył się tylko polityczny wymiar tej współpracy?
Te motywacje były zróżnicowane geograficznie i czasowo. Różne państwa socjalistyczne realizowały różne interesy, a w wypadku jednego państwa co innego było istotne na początku lat 60., a co innego w końcówce zimnej wojny. Ambicją książki jest podkreślenie tej różnorodności państw socjalistycznych.
Dla NRD do roku 1970 kluczowa była kwestia międzynarodowego uznania, bo za sprawą doktryny Hallsteina – zakładającej, iż RFN nie utrzymuje relacji dyplomatycznych z państwami uznającymi NRD, z wyjątkiem ZSRR – wiele państw odmawiało utrzymywania dyplomatycznych relacji z Niemcami Wschodnimi. Dla PRL, który do 1970 roku nie miał uregulowanej granicy zachodniej na Odrze i Nysie Łużyckiej, istotne było budowanie uznającej ją koalicji państw.
Mniej więcej do pierwszego kryzysu naftowego motywacje polityczne przeważały nad ekonomicznymi. Wcześniej interesy ekonomiczne też odgrywały rolę, ale myślano długoterminowo: może ten konkretny projekt będzie stratny, ale w ostatecznym rozrachunku zyskamy na współpracy. To zmienia się po 1973 roku, gdy muszące spłacać zadłużenie wobec Zachodu kraje socjalistyczne są coraz bardziej zainteresowane pozyskiwaniem w relacjach z krajami rozwijającymi się „twardej waluty” lub łatwo wymienialnych na nią towarów – np. ropy naftowej. Wyjątkiem jest Związek Radziecki, który sprzedaje za wymienialne waluty swoją ropę.
Od lat 70. Polska wysyła architektów np. do Iraku, by jak najszybciej spłacać gierkowskie długi?
Taka była kalkulacja, ale ona nie zawsze się sprawdzała. Pod koniec lat 80. kraje takie jak Libia czy Irak miały długi u państw socjalistycznych, co w wypadku Iraku wynikało z problemów spowodowanych przez wojnę z Iranem.
Za eksportem architektury szedł eksport ideologii? Oczekiwano, iż państwa rozwijające się będą wdrażać model socjalistycznej modernizacji?
Tu także istniały zasadnicze różnice między krajami w Afryce i Azji. W książce porównuję dwa przypadki: Ghany czasów Nkrumaha, która próbowała wdrażać model socjalistyczny, oraz Nigerii lat 60. Nigeryjskie elity nie miały dobrego zdania o realnym socjalizmie, ale ściągały przedsiębiorstwa z bloku wschodniego z przyczyn ekonomicznych, także po to, by w ten sposób wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną w relacjach z zachodnimi partnerami. Zatrudniając wykwalifikowanych pracowników z państw socjalistycznych, Nigeria łatała też braki kadrowe. Np. w latach 70. pracowała tam duża grupa polskich wykładowców architektury. Wtedy już funkcjonowało pierwsze pokolenie nigeryjskich architektów, ale niewielu z nich pracowało na uczelniach, bo boom naftowy i budowlany otworzył przed nimi atrakcyjne i intratne możliwości zawodowe.
Ale choćby w Ghanie wzorce z bloku wschodniego traktowane były krytycznie i wybiórczo. Ghana np. nie podzielała obsesji państw realnego socjalizmu z naszego regionu na temat przemysłu ciężkiego, w swojej socjalistycznej modernizacji stawiała na przemysł lekki i przetwórczy. Przykładem może być cukrownia w Asutsuare, projekt ghańsko-polsko-czechosłowacko-kubański. Elity Ghany z czasów Nkrumaha miały za sobą często edukację w Wielkiej Brytanii i Stanach, znały świat i potrafiły spojrzeć na wschodnie rozwiązania gospodarcze w bardzo szerokim, globalnym kontekście. Takie sceptyczne, porównawcze podejście do rozwiązań ze Wschodu i Zachodu charakteryzowało także pierwsze pokolenie ghańskich architektów.
Pracujący w Ghanie polscy architekci przyczynili się do nkrumahowskiego projektu socjalistycznej modernizacji, niezależnie od tego, iż ich indywidualne motywacje do wyjazdu były najczęściej zawodowe lub ekonomiczne. Specjaliści w Nigerii musieli uzasadniać swoją pracę przy pomocy innego języka i korzystać z innych narzędzi architektonicznych. Zbigniew Dmochowski – twórca Zakładu Architektury Tropikalnej w Gdańsku – badał nigeryjską architekturę wernakularną jako źródło „nowoczesnej architektury nigeryjskiej”. Jego prace miały fundamentalne znaczenie dla edukacji tamtejszych architektów i ochrony nigeryjskich zabytków. Opierały się wprost na badaniach architektury drewnianej, które Dmochowski prowadził m.in. na Polesiu w latach 30. To, iż badania na terenach objętych polską wewnętrzną kolonizacją były inspiracją dla dekolonizacji architektury nigeryjskiej, pokazuje dwuznaczność procesów, które opisuję w książce. Gdy jakiś czas temu miałem wykład w Lagos w Nigerii, to przyszło z 60 architektów, którzy uczyli się o wernakularnej architekturze nigeryjskiej z prac Dmochowskiego.
Ten gdański Zakład Architektury Tropikalnej zajmował się projektowaniem architektury w krajach rozwijających się?
To była instytucja badawcza skoncentrowana na Nigerii. Podobną instytucją było założone przez Piotra Zarembę Podyplomowe Studium Urbanistyczne dla państw Rozwijających się przy Politechnice Szczecińskiej – ono miało bardziej edukacyjny charakter. Te i podobne instytucje w krajach socjalistycznych pozwalały na akumulację wiedzy powstającej przy realizacji kolejnych inwestycji w Afryce i Azji. Dzięki nim powstały nowe ośrodki produkcji wiedzy o architekturze i urbanistyce rzucające wyzwanie ugruntowanym ośrodkom w byłych mocarstwach kolonialnych.
Jakie miasto globalnego Południa zostało najsilniej ukształtowane przez polskich architektów czy urbanistów?
Jeśli chodzi o ogólny plan urbanistyczny to prawdopodobnie Bagdad. Ja w ogóle zainteresowałem się tematem obecności polskich architektów w krajach globalnego Południa za sprawą… Nowej Huty, zaprojektowanej przez Miastoprojekt Kraków. Zacząłem sprawdzać, co później robiła ta instytucja, i dowiedziałem się, iż jej kolejnym dużym zleceniem był plan ogólny Bagdadu z lat 60. – potem zrealizował też drugi, w latach 70.
Takie firmy odegrały kluczową rolę w powojennej odbudowie Polski, ale w latach 60. zaczęło brakować im nowych, ambitnych zleceń – a jednocześnie zatrudniały duże zespoły wysoko wykwalifikowanych pracowników. I myślę, iż chęć znalezienia pracy dla „inteligencji technicznej” była kolejną istotną motywacją współpracy PRL z krajami rozwijającymi się.
Polska urbanistyka znana była w latach 60. głównie z odbudowy Warszawy, która była promowana nie tylko przez dyplomację kulturalną PRL, ale także przez organizacje międzynarodowe, np. ONZ. Uznanie budziło to, jak udało się połączyć nowoczesne, funkcjonalistyczne myślenie urbanistyczne z rekonstrukcją obrazu miasta historycznego.
To było atrakcyjne dla władz Iraku, bo reżimy panujące tam w politycznie burzliwych latach 60. i 70. podkreślały znaczenie historii miejskiej Bagdadu. Być może dlatego Polacy jako jedyni przedstawiciele bloku wschodniego zostali zaproszeni do zamkniętego konkursu na plan ogólny Bagdadu.
Na ile te plany zostały zrealizowane?
Dwa plany – z 1967 i 1973 roku – wywarły znaczący wpływ na rozwój Bagdadu, bo zbiegły się z okresem z początku lat 70., gdy Irak miał sporo pieniędzy ze sprzedaży ropy. Sprawdzałem np. to, jak Bagdad wdrażał rozwiązania komunikacyjne i tu wpływ polskiego planu był fundamentalny. Podobnie, jeżeli chodzi o normy urbanistyczne.
Ten plan miał obowiązywać do 2000 roku, ale był w użyciu znacznie dłużej – bo ze względu na wojny w Zatoce Perskiej i następującą po niej niestabilność polityczną nie zatwierdzono nowego planu.
A jeżeli chodzi nie o ogólny plan, tylko konkretne budynki, to gdzie wpływ architektów z PRL jest najbardziej widoczny?
Wskazałbym chyba na Akrę. Tam Polacy we współpracy z Ghańczykami zaprojektowali dużą liczbę budynków mieszkaniowych i użyteczności publicznej, w tym kilka, które są bardzo widoczne w mieście, np. obecny Parlament Ghany.
Co dzieje się ze współpracą z krajami rozwijającymi się po roku 1989? Ona się urywa?
Na poziomie biur projektowych i innych instytucji najczęściej tak. Mogę przytoczyć charakterystyczną anegdotę: na początku lat 90. burmistrz Bagdadu przyjechał do Warszawy, szukając firmy, która wykonała generalny plan miasta, bo chciał go aktualizować. Ale nie wiedział, iż autorem był Miastoprojekt, bo pośrednikiem w relacjach z Irakijczykami była polska centrala handlu zagranicznego Polservice, której logo widać na planach Bagdadu dostępnych w irackich archiwach.
Polservice, jak inne podobne centrale, przestał istnieć w poprzedniej formie po przełomie ustrojowym. Burmistrz wrócił więc do Bagdadu z kwitkiem.
Inaczej to wygląda na poziomie indywidualnych architektów. Piętnaście lat temu, gdy zaczynałem pracę nad książką, spotkałem w Kuwejcie sporą grupę aktywnych zawodowo polskich architektów.
Oni potem wrócili do kraju i budowali Polskę lat 90.?
Wielu wróciło, a ich doświadczenia za granicą miały wpływ na ich pracę w kraju. Gdy zaczynałem badania, poprosiłem warszawską architektkę Ewę Kuryłowicz o listę jej kolegów i koleżanek pracujących w latach 80. za granicą. Lista, którą otrzymałem, to był top ten polskich firm architektonicznych lat 90. i dwutysięcznych, które odegrały istotną rolę w tym, jak wyglądają dziś polskie miasta. Zadałem sobie pytanie o związek między znaczącą pozycją zawodową tych architektów i architektek a ich wcześniejszą pracą w krajach Maghrebu, Lewantu i Zatoki Perskiej.
Kuwejt i Abu Zabi, tak jak dziś Dubaj, były miejscami, gdzie w latach 80. budowało się dużo, gdzie testowano najnowsze pomysły technologiczne, funkcjonalne, przestrzenne i formalne. Kuwejt był dla polskich architektów lekcją postmodernizmu, i to doświadczenie zostało później przetłumaczone na polski kontekst. To był temat naszej małej wystawy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w 2011 roku Postmodernizm jest prawie w porządku.
Te zależności nie zaczęły się po 1989 roku. kooperacja z państwami Afryki Zachodniej i Bliskiego Wschodu nie była jednostronna, zmieniała też PRL. Choćby suburbanizację widoczną od lat 70. napędzał też powrót ekspertów przywożących z zagranicznych kontraktów kapitał, towary konsumpcyjne i aspiracje. Także dlatego warto badać ten temat – spojrzenie na okres zimnej wojny z punktu widzenia takiego państwa jak Ghana pozwala lepiej zrozumieć polską historię społeczną. Ta perspektywa podważa dychotomie, dzięki których przez cały czas często myśli się o miejscu Polski w świecie, takie jak centrum i peryferie, kolonizowany i kolonialista. Pokazuje w nowy sposób rolę naszego regionu w powstaniu świata, który jest bardziej połączony, spleciony – i zurbanizowany – niż kiedykolwiek wcześniej.
**
Łukasz Stanek – profesor historii architektury na University of Michigan. Autor książek Henri Lefebvre on Space: Architecture, Urban Research, and the Production of Theory (University of Minnesota Press, 2011) i Architecture in Global Socialism: Eastern Europe, West Africa, and the Middle East in the Cold War (Princeton University Press, 2020). Wykładał na ETH w Zurychu, Uniwersytecie w Manchesterze i był profesorem gościnnym na Uniwersytecie Harvarda i Uniwersytecie Ghany na Legonie. Był współkuratorem wystawy The Gift: Stories of Generosity and Violence in Architecture w Architekturmuseum der TUM w Monachium (2024).