„Bo dobry Bóg już zrobił co mógł”, czyli import w 2024 roku

chiny24.com 10 miesięcy temu

Wydawać by się mogło, iż w dzisiejszych czasach importowanie to sprawa prosta. W zasadzie nie różniąca się specjalnie od zakupów w Internecie. Wydawać by się mogło, iż wystarczy wejść na jakąś platformę typu „marketplace” wybrać interesujący nas produkt, kliknąć, określić ilość, wybrać formę zapłaty – i już.

Jeśli kupujemy jakieś drobiazgi poprzez serwisy jak AliExpress, to ten sposób nabywania towarów, gdzieś z odległych miejsc sprawdzi się. Ale w przypadku importu większego, na przykład komponentów, części, podzespołów do produkcji już nie.

W przypadku takiego importu koniecznym jest zrealizowanie wielu kolejnych kroków, takich jak:

    • wyszukanie i zweryfikowanie adekwatnego dostawcy,
    • wynegocjowanie korzystnych warunków wzajemnej współpracy (gdzie cena produktu jest wyłącznie jedną z wielu składowych),
    • przeprowadzenie w sposób kontrolowany całego procesu produkcji,
    • przygotowanie adekwatnych dokumentów handlowych z uwzględnieniem świadectw zgodności, certyfikatów fito-sanitarnych, ewentualnych licencji
    • skoordynowanie kontroli jakości, załadunku, zorganizowanie transportu,
    • zrealizowanie płatności wedle wcześniej wynegocjowanych warunków,
    • odprawa celna towaru…

Każdy z tych kroków to zespół czynności, których wykonanie gwarantuje adekwatne zrealizowanie całego procesu. I tak dla przykładu proces produkcji z punktu widzenia importera powinien zawierać takie etapy:

Ale na tym sprawa się nie kończy. Rok 2024 zapowiada się burzliwie jeżeli chodzi o kwestie polityczne. Przez lata polityka międzynarodowa nie miała znaczenia dla importerów. Dziś brak orientacji w tym, co się dzieje na świecie, może sprawić importerowi wiele kłopotów. Przykład pierwszy z brzegu: sytuacja na Morzu Czerwonym. Do wojny na Ukrainie zdaje się, iż przywykliśmy, ale i tu w tym roku może dojść do nagłych i zaskakujących zwrotów akcji. Planując sprowadzanie towarów z innych kontynentów trzeba bezwzględnie wziąć pod uwagę te nowe dla nas ryzyka. Trzeba mieć Plan B, choćby Plan C.

Wiele dzieje się w obszarze rozliczeń. Rośnie liczba państw przedkładających rozliczenia w walucie własnej niż w walucie wymienialnej. Efekt „weaponizacji” (od angielskiego „weapon”, czyli broń) dolara amerykańskiego najpierw w stosunku do Afganistanu (któż jeszcze pamięta o tym), potem wobec Rosji.

Zmienia się też charakter importu, jego wektory. Media obiegła niedawno wiadomość, iż po 37 latach Chiny zostały zdetronizowane przez Meksyk jako największy partner handlowy Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie zaś (o czym już się nie pisze) wzrosły obroty handlowe Meksyku z Chinami, chińskie firmy są największymi inwestorami w Meksyku. Ale – póki co – towary nabywane z Meksyku, nie podlegają różnym restrykcjom, którymi objęto towary chińskie. A te towary, to w coraz większej części nowoczesne maszyny i urządzenia, oraz surowce, półprodukty i komponenty do produkcji. Chiny już od wielu sezonów nie są źródłem tanich i niezbyt zaawansowanych technologicznie produktów. Te powstają już w innych miejscach, takich jak Kambodża, Bangladesz, Tunezja, czy Nikaragua.

Na to wszystko nakłada się postępująca deindustrializacja Europy. Wbrew politycznym deklaracjom znikają z mapy Europy kolejne zakłady przemysłowe, zwłaszcza te działające w sektorach energochłonnych. A to oznacza, iż import stawać się będzie w tym roku coraz ważniejszy. Coraz istotniejsze będzie też sprawne i profesjonalne zarządzanie procesami importowymi.

W 2024 roku nowego znaczenia nabierze tekst Friedmana i Kofty z ich wspólnego serialu radiowego „Fachowcy”:

„Czy to sens ma, kląć, iż ten Świat z kiepskiego zrobiony surowca,

Bo dobry Bóg już zrobił, co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca.”.

Polecamy się zatem uwadze!

Leszek B. Ślazyk

e-mail: [email protected]

© www.chiny24.com

Idź do oryginalnego materiału