Boimy się wojny z Rosją. Politycy podsycają strach, a media gonią za odsłonami

thefad.pl 2 godzin temu

Obawa przed wojną z Rosją nie słabnie — przeciwnie, stała się codziennym tłem życia w Polsce. Już na początku roku sondaż United Surveys by IBRiS dla „Dziennika Gazety Prawnej” ujawnił, iż największym lękiem Polaków jest wciągnięcie kraju w konflikt zbrojny oraz eskalacja działań na wschodzie Europy. Oba te zagrożenia wskazało po 51,6 procent respondentów. Znacznie mniej osób obawiało się kryzysu gospodarczego, problemów w ochronie zdrowia czy dezinformacji w przestrzeni publicznej.

Fot. Lerone Pieters / Unsplash

Alarmy, które niczego nie wyjaśniają

Od wielu miesięcy media wielokrotnie informują o poderwaniu dyżurnych myśliwców i ogłoszeniu „najwyższej gotowości” w reakcji na rosyjskie ataki na Ukrainę oraz prowokacje, takie jak naruszanie przestrzeni powietrznej państw NATO, agresywne manewry na Bałtyku czy cyberataki wymierzone w infrastrukturę sojuszu. Takie depesze pojawiają się we wszystkich serwisach informacyjnych, choć w praktyce są to zwykle działania o charakterze rutynowym — element prewencji, a nie zapowiedź realnego ataku. Gdy brakuje tego wyjaśnienia, odbiorcy zostają z samym alarmistycznym nagłówkiem, który rodzi lęk i poczucie zagrożenia. W komentarzach pod artykułami często pojawia się zniecierpliwienie: „Co ja mam zrobić z tym komunikatem?” – pisał jeden z czytelników. Zamiast budować poczucie bezpieczeństwa, kolejne „pilne” newsy podsycają chroniczny stres informacyjny.

Retoryka polityczna i codzienny lęk

Nastroje społeczne dodatkowo wzmacniają wypowiedzi przedstawicieli władz. Wiceminister obrony Cezary Tomczyk w lipcu w Radiu ZET mówił o scenariuszu rosyjskiej agresji na 2027 rok. Premier Donald Tusk w Pabianicach z kolei stwierdził, iż według ocen NATO i USA Rosja i Chiny mogą być gotowe do konfrontacji już za dwa lata.

Tego rodzaju deklaracje mają swoją logikę polityczną — to ostrzeżenie i mobilizacja. Jednak w warstwie społecznej wzmacniają obraz nieuchronnego zagrożenia, bez podania praktycznych wskazówek, jak się przygotować. W efekcie obywatele pozostają sami z poczuciem narastającego lęku.

Prawicowa retoryka: ostrzeżenia, które podsycają niepokój

Nie tylko rządzący przyczyniają się do eskalacji lęku. Prawicowa opozycja, skupiona wokół PiS, również aktywnie podkreśla zagrożenie ze strony Rosji — choć czyni to w innym kontekście, łącząc ostrzeżenia z krytyką obecnego rządu.

Były premier Mateusz Morawiecki w artykule z września 2025 pisał o „długim marszu” w obliczu rosyjskiej agresji. „Rosja nie zamierza kończyć wojny. Od pierwszego dnia inwazji Putin nie zrobił ani jednego kroku w stronę pokoju” – ostrzegał, nazywając Federację Rosyjską „państwem terrorystycznym” i apelując o natychmiastowe działania. W innym komentarzu dotyczącym naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony podkreślał, iż Polska nie może bagatelizować żadnego sygnału agresji i powinna reagować zdecydowanie.

Strach, który nie zamienia się w działanie

Paradoks polega na tym, iż mimo wysokiego poziomu niepokoju, kilka osób realnie podejmuje działania. Owszem, rośnie zainteresowanie szkoleniami, a państwo inwestuje w programy obronne i cyberbezpieczeństwo, jednak w skali społecznej wciąż brakuje masowej edukacji.

Kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy, trwające kilkadziesiąt godzin i kosztujące około 1200–1700 zł, pozostają domeną wąskiej grupy osób. Ochotnicze Straże Pożarne, choć imponują liczbą 16 tysięcy jednostek i ponad 245 tysięcy uprawnionych do działań ratowniczych, nie zastąpią powszechnego przeszkolenia. Obywatele wciąż nie wiedzą, gdzie szukać informacji ani jak reagować w przypadku realnego zagrożenia.

Polska w lustrze badań i analiz

Na tle Europy Polacy należą do społeczeństw najbardziej wyczulonych na zagrożenie ze strony Rosji. Według raportu „Security Radar 2025” aż 82 procent badanych w Polsce wskazało Moskwę jako główne źródło ryzyka dla kontynentu. To najwyższy wynik w całym regionie.

Do tego dochodzą wydarzenia ostatnich tygodni — incydenty z rosyjskimi dronami, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, czy międzynarodowe ćwiczenia wojskowe w pobliżu granic NATO. Sytuacja ta sprawiła, iż w ramach misji „Eastern Sentry” brytyjskie RAF rozpoczęło regularne patrole nad Polską, a temat został podjęty w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Informacja kontra dezinformacja

Wszystko to dzieje się w otoczeniu medialnym, które sprzyja eskalacji emocji. Badania nad przekazem informacyjnym wskazują, iż w relacjach z konfliktów dominuje narracja wojenna — dramatyzacja i alarmy — kosztem edukacji i poradnictwa. To nie tylko efekt „klikalności”, ale także naturalne podatności odbiorców: szybciej reagujemy na zagrożenie niż na spokojne wyjaśnienia.

Jednocześnie Polska staje się celem dezinformacyjnych operacji hybrydowych. Farmy trolli, które masowo komentują treści wojenne, doprowadziły część redakcji do wyłączenia komentarzy pod newsem o poderwaniu myśliwców. To konieczność techniczna, ale jednocześnie kolejny element wykluczający obywateli z rozmowy.

Państwo i społeczeństwo: wciąż brakująca układanka

Latem rząd przyjął zaktualizowany Krajowy Plan Zarządzania Kryzysowego oraz Program Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na lata 2025–2026. To krok we adekwatnym kierunku, ale raporty NIK wciąż wskazują poważne braki w łączności służb i koordynacji działań. Równocześnie cyberataki na szpitale i infrastrukturę krytyczną pokazują, iż bezpieczeństwo to nie tylko kwestia militarna, ale i codzienna, obejmująca sektor cywilny.

Zamiast alarmów – poczucie sprawczości

Polacy mają prawo do obaw. Historia i geografia nie pozwalają na luksus beztroski. Jednak lęk, który nie prowadzi do działania, staje się paraliżem. Media, politycy i instytucje państwa mogą zmienić ten mechanizm: zamiast kolejnych „pilnych” komunikatów o poderwaniu myśliwców potrzebujemy jasnych wyjaśnień, edukacji i prostych instrukcji.

Dziś strach dominuje nad świadomością, a klikający alarmy wygrywają z informacją praktyczną. jeżeli jednak chcemy budować społeczną odporność, konieczna jest zmiana perspektywy — z narracji strachu na narrację sprawczości. Bo wojny nie da się zatrzymać nagłówkiem, ale można się na nią przygotować wiedzą i odpowiedzialnym komunikatem

Dariusz Frach, thefad.pl / Źródło: PAP , media

Idź do oryginalnego materiału