

Michał Karnowski rozmawia z Andrzejem Krzystyniakiem, historykiem, publicystą, autorem książek „Zwijanie polskości”, „Zagadki śląskiej duszy”, „Demony duszy niemieckiej” „Czas chaosu”.
MICHAŁ KARNOWSKI: Oglądam program publicystyczny i słyszę jak prof. Machcewicz nazywa Brygadę Świętokrzyską Narodowych Sił Zbrojnych kolaborantami współpracującymi z niemieckim okupantem, oskarżając przy tym Instytut Pamięci Narodowej a raczej ówczesnego prezesa dr Karola Nawrockiego a organizowanie przez Instytut uroczystości w rocznicę powstania tejże organizacji za niestosowne i robione pod potrzeby polityczne. Mam poczucie, iż kłamstwo komunistyczne jest wieczne. A pan?
Dr ANDRZEJ KRZYSTYNIAK: Zgoda. Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych a w czasach PRL całość NSZ były notorycznie pomawiane o współpracę z Niemcami, wszczynanie „wojny domowej” zwalczanie „reformy rolnej” czy mordowanie „lewicowych działaczy”. Nie rozumiem krytyki IPN skierowanej pod adresem dr Karola Nawrockiego, myślę, iż postąpił adekwatnie i nie było w tym nic z politycznej kalkulacji a wręcz przeciwnie, przy nagonce na Brygadę Świętokrzyską wymaga to pewnej dozy odwagi. Mam nadzieję, iż kolejny prezes IPN będzie prowadził ten sam kierunek wobec upamiętnienia tejże organizacji co dr Karol Nawrocki. Nie bardzo też pojmuję ten ciągły zarzut pod adresem Brygady Świętokrzyskiej o „wycofanie się wraz z Niemcami” przed nadejściem Sowietów.
Co niby mieli robić? Sami wejść do pociągów jadących na sybir? Do piwnic NKWD i UB?
Dokładnie. Rozumiem, iż gdyby dowództwo BŚ poczekało na Armię Czerwoną i podjęło z nimi współpracę to już nie byłaby kolaboracja? Inna rzecz, jak takowa kooperacja kończyła się dla oddziałów Armii Krajowej, które podjęły współdziałanie z Sowietami w walce z Niemcami w ramach operacji „Burza”. Wszyscy wiemy jaka „nagroda” za to spotkała wileńską AK i jej dowódcę ppłk Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”. Tak zresztą działo się wszędzie, gdzie polskie podziemie ujawniło się przed Sowietami, aresztowania, uwięzienie, wywózki, mordy, w najlepszym wypadku wcielenie do komunistycznego wojska.
Czy komukolwiek z dowódców, czy też rozkazodawców operacji „Burza” postawiono zarzut narażenia swoich podkomendnych na bezsensowne ryzyko ujawnienia przed śmiertelnym wrogiem? Brygada Świętokrzyska w spotkaniu z Sowietami byłaby skazana na nic innego jak na unicestwienie, dlatego też dowództwo wybrało drogę na zachód docierając do wojsk amerykańskich. Dodajmy, iż żołnierze BŚ zostali uznani przez dowództwo amerykańskie za jednostkę sojuszniczą, nie kolaborancką. Przypomnijmy, iż to żołnierze BŚ NSZ wyzwolili 5 maja 1945 roku kobiecy obóz koncentracyjny w Holyszowie.
W ciągu ostatnich tygodni mamy wiele przejawów słabości państwa polskiego w prowadzeniu spójnej polityki historycznej albo raczej obrony polskiego interesu na obszarach głównie ziem zachodnich, to bardzo niepokojące zjawisko. Skąd się bierze?
To nic nowego to powolne kulturowe zwijanie polskości, dzieje się tak od wczesnych lat 90 tych, czasami wychodzą na jaw pewne objawy usuwania polskości, jak ostatnio, ale rzadko i na krótko oburzają opinię publiczną a sądzę, iż proces będzie trwał nadal. Najlepszym przykładem tego typu działań jest Śląsk, to tu ma miejsce powolne wymazywanie polskości, oskarżanie Polaków o więzienie czy wypędzenia mniejszości narodowych po 1945 roku w „polskich obozach koncentracyjnych”. Nazywanie powstań śląskich „polską agresją” wobec niemieckiego sąsiada,”wojną polsko – niemiecką” z jednoczesnym pomijaniem tego co działo się po niemieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku, czyli niemieckiego terroru, mordów, wysiedlen, rabunków, deportacji do niemieckich obozów koncentracyjnych.
Zamiast tego jest wystawa „Nasi chłopcy w Wehrmachcie”. Kto i w co z nami gra?
To również nic nowego, w grudniu 2015 roku czyli prawie 10 lat temu, miało miejsce w Centrum Edukacyjnym IPN Katowice otwarcie wystawy „Dziadek z Wehrmachtu. Doświadczenie zapisane w pamięci” Myślę, iż osoby, które widziały obydwie ekspozycje odniosły podobne wrażenie, żołnierze niemieccy maszerują, przeżywają przygody, a jeżeli strzelają to tylko do wroga. A zbrodnie? Te popełniają, rzecz jasna, tylko fanatyczni naziści, może SS? Bohaterowie wystaw sprawiają wrażenie, wręcz zapewniają, iż „nikogo nie skrzywdzili”, choćby gdy musieli strzelać. Przedstawianie dziś Wehrmachtu, który dla większości Polaków nie może budzić pozytywnych emocji, jako normalnej armii, walczącej dzielnie z wrogami, nie mającej nic wspólnego ze zbrodniami, jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem.
Wehrmacht ma na swoim koncie wiele potwornych zbrodni popełnianych od pierwszych dni wojny. Są na to dowody?
Liczne. To były zbrodnie na jeńcach wojennych, ludności cywilnej, uczestnictwa w ludobójstwie. Ale kwestia nie mniej istotna mieszkańcy Pomorza, Śląska, którzy trafili w tryby nazistowskiej machiny wojennej, poświęcali życie idei zła, robili to można się domyślać w większości nie z własnej woli. Dlaczego więc usilnie próbuje się oswoić społeczeństwo polskie z obrazem Wehrmachtu, stworzyć „pokolenie dziadka z Wehrmachtu” czy „Naszych chłopców”. Czy to nic innego jak perfidny plan obarczenia Polaków współwiną za zbrodnie Niemieckie czasów II wojny? Przecież to „nasi chłopcy” w szeregach niemieckiej armii.
Tymczasem Niemcy od wielu lat, albo raczej od 1945 roku prowadzą swoją politykę nakierowaną na zrzucenie z siebie odpowiedzialności za popełnione zbrodnie i obarczenie nich m.in. Polaków.
Dodałbym raczej zrzucenie win przede wszystkim na Polaków, skądinąd nie jest to trudne, przy bierności państwa polskiego. Przy czym odbywa się to raczej poprzez zrównywanie zbrodni czasu wojny z tym co działo się po wojnie na obszarach przyznanych Polsce. W myśl zasady, co prawda my Niemcy albo raczej naziści popełnialiśmy zbrodnie, ale przecież wy Polacy również tylko po wojnie. Były niemieckie obozy koncentracyjne, ale również po wojnie istniały także „polskie obozy” w których więziono i mordowano mniejszości narodowe. To oczywiście kłamstwa i nadużycie, ale służy właśnie zrzuceniu z siebie odpowiedzialności. W Polsce jest wiele środowisk, które takowe tezy głoszą, także wśród polityków. Bez reakcji naszego państwa, albo raczej bez spójnej polityki historycznej w tym względzie. Obawiam się, iż choćby gdyby takowa istniała to większości samorządów na ziemiach zachodnich będzie z różnych względów bliżej do Berlina niż Warszawy.
W swojej publicystyce, oraz w ostatnio wydanej książce „Czas chaosu” podnosił pan kilkukrotnie kwestię jak wielkim zagrożeniem dla spójności państwa polskiego jest bezpośrednie finansowanie regionów pieniędzmi z UE. W planie nowego budżetu unijnego ma to być jeszcze bardziej nasilone. To groźne?
Zgadza się, to prosta droga do rozmontowania państwa i utraty kontroli nad obszarami dodajmy głownie ziem przyznanych Polsce po 1945 roku. Proces ten trwa zresztą od wielu lat i nie sądzę by mogło dojść do odwrócenia tego trendu. Dlatego też niektórym bliżej będzie na pewno nie do stolicy własnego państwa. Myślę, iż to dopiero początek kłopotów i niespodzianek jakie nas spotkają w przyszłości.
Dziękuję za rozmowę.