„Prezydent Salwadoru atakuje organizacje praw człowieka i prasę w swoim dorocznym przemówieniu do narodu”
Prezydent Salwadoru Nayib Bukele nie przejmuje się tym, czy media czy społeczność międzynarodowa nazywają go „dyktatorem”. Spędził 80 minut swego wystąpienia na krytykowaniu tego, co te podmioty mówią o nim. W swoim dorocznym przemówieniu do narodu, zamiast na tradycyjnym spotkaniu rozliczeniowym, które jest wymagane przez prawo, Bukele wygłosił swoje przemówienie na czerwonym dywanie Pałacu Narodowego, otoczony przez tysiące rodaków oraz wojsko i policję. Jest to jego pierwsze przemówienie od rozpoczęcia swojej drugiej kadencji prezydenckiej.
Prezydent Bukele podkreślił wyniki w zakresie bezpieczeństwa, mówił o tym, jak bardzo poprawiła się sytuacja w Salwadorze, pomimo tego, iż media międzynarodowe i organizacje praw człowieka krytykują go za naruszanie praw człowieka i demokracji. Przekonywał, iż jest lepiej być nazywanym „dyktatorem”, niż pozwolić na morderstwa w swoim kraju.
Bukele mówił także o tym, jak krytycy zarzucają mu, iż prześladuje aktywistów i przeciwników politycznych. Prezydent uważa, iż jest to część „globalistycznego programu, który obawia się efektu domina”. Wyraził swoje zdziwienie, iż kraje z monarchią są wyżej w rankingu demokracji (przytoczył przykład Hiszpanii).
Pod koniec swojego wystąpienia, prezydent skrytykował prasę międzynarodową za „skoordynowany atak” i zarzucił jej manipulację informacjami. Wyraził także swoje stanowisko wobec działania organizacji międzynarodowych w jego kraju – z jednej strony uważa, iż powinny one być zakazane, ale z drugiej strony pozwoli im działać pod warunkiem, iż będą płaciły podatki. Bukele oświadczył, iż organizacje humanitarne będą zwolnione z tego podatku, natomiast te, które prowadzą działalność polityczną, będą musiały go zapłacić. Jednocześnie zaznaczył, iż to on jako prezydent będzie decydował, które organizacje można uznać za „polityczne”.