Niemcy wyrastają w Europie na jednego z największych inwestorów w dziedzinie obronności. Zakupy uzbrojenia mają być szybsze i prostsze, a niedoinwestowana przez lata Bundeswehra ma stać się najsilniejszą armią Starego Kontynentu. Choć niemiecka prasa komentuje, iż nie będzie to łatwe zadanie, „Zeitenwende” w polityce obronnej Berlina staje się faktem.
Po II wojnie światowej w niemieckim społeczeństwie silna była pamięć o zbrodniach nazistów oraz lęk przed powtórką historii. Nic więc dziwnego, iż pacyfizm stał się jedną z podstaw niemieckiej demokracji. Przez lata Niemcy nie czuli się zagrożeni, więc nie widzieli powodu do zwiększenia wydatków na obronność. Co więcej, politycy uważali, iż bezpieczeństwo Europy można budować tylko z Rosją, a nie przeciwko niej. Zasadę tę podważyła dopiero agresja Moskwy na Ukrainę i wybuch pełnoskalowej wojny 24 lutego 2022 roku.
Zaledwie kilka dni później kanclerz Olaf Scholz ogłosił tzw. Zeitenwende (punkt zwrotny w historii) w niemieckiej polityce obronnej. – Czy pozwolimy Putinowi cofnąć zegary do czasów wielkich mocarstw XIX wieku, czy też damy radę wyznaczyć granice takim podżegaczom wojennym jak Putin? – pytał szef rządu w Bundestagu. Za słowami poszły czyny. W ciągu dwóch lat (2022–2024) wydatki obronne Niemiec wzrosły z 1,5 do 2 proc. PKB. Utworzono specjalny pozabudżetowy fundusz na modernizację Bundeswehry w wysokości 100 mld euro zasilany z zaciąganych przez państwo kredytów. Pierwsze projekty zbrojeniowe finansowane z tego funduszu dotyczyły m.in. zakupu: 35 myśliwców F-35A, systemów łączności, ponad 118 tys. nowych karabinków HK416, modernizacji bojowych wozów piechoty Puma oraz 140 opancerzonych pojazdów gąsienicowych CATV.
REKLAMA
Aby ułatwić zakupy uzbrojenia, 18 marca tego roku Bundestag większością dwóch trzecich głosów (CDU/CSU, SPD i Zieloni) uchwalił poprawki do niemieckiej ustawy zasadniczej, które pozwoliły na zwiększenie zadłużenia i umożliwiły zaciąganie pożyczek na obronność. Na 10 lat uruchomiony został specjalny fundusz pozabudżetowy o wartości 500 mld euro.
Kolejny niemiecki rząd wyłoniony w maju po przedterminowych wyborach parlamentarnych nie tylko kontynuował politykę obronną poprzedników, ale znacznie ją wzbogacił. Chadecko-socjaldemokratyczny gabinet kanclerza Friedricha Merza podjął decyzje o wydaniu kolejnych miliardów euro na uzbrojenie Bundeswehry oraz infrastrukturę obronną. Te kroki z kolei wynikały m.in. ze zobowiązań podjętych pod koniec czerwca na szczycie NATO w Hadze. Podczas tego spotkania sojusznicy zgodzili się, iż do 2032 roku ich wydatki na obronność osiągną poziom 5 proc. PKB. Kanclerz Friedrich Merz stwierdził, iż wywiąże się ze sojuszniczych zobowiązań i zapewni na ten cel niezbędne środki, gdyż chce uczynić Bundeswehrę najsilniejszą konwencjonalną armią w Europie.
5 proc. PKB Niemiec, czyli ok. 225 mld euro rocznie, to gigantyczna suma, zważywszy iż wydatki budżetu federalnego w 2024 roku wyniosły 476 mld euro. – W interesie narodowym Niemiec leży możliwość obrony – komentowała ekspertka ds. bezpieczeństwa Aylin Matlé z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP) w wywiadzie dla Deutsche Welle. Podkreśliła jednak, iż to „szalona kwota” i rząd musi wyjaśnić społeczeństwu, dlaczego jej wydanie jest konieczne.
Serwis Bloomberg podał, iż realizując zobowiązania natowskie, Berlin zamierza kupić 1000 czołgów Leopard 2 oraz 2,5 tys. transporterów opancerzonych GTK Boxer. Koszt tego zamówienia to ok. 25 mld euro. Sprzęt ten ma trafić do siedmiu nowych brygad, z których każda ma liczyć 5 tys. żołnierzy, zostać wyposażona w czołgi i artylerię. Brygady mają zostać utworzone w najbliższych dziesięciu latach. Ich zadaniem będzie działanie na rzecz odstraszania Rosji. Dla natowskiego odstraszania nuklearnego będzie także dostępnych 35 myśliwców F-35, których dostawy mają rozpocząć się w przyszłym roku. Samoloty V generacji będą mogły przenosić amerykańską broń nuklearną składowaną w Niemczech.
Kolejne zakupy wiążą się z podpisanym dwa tygodnie temu, 17 lipca, brytyjsko-niemieckim układem o przyjaźni i współpracy, który koncentruje się głównie na bezpieczeństwie i przemyśle zbrojeniowym. Zawarciu tego porozumienia towarzyszyło ogłoszenie kilku projektów dotyczących współpracy zbrojeniowej przy opracowaniu m.in. pocisków manewrujących dalekiego zasięgu (ponad 2000 km), bezzałogowych systemów powietrznych, torped przeciw okrętom podwodnym.
Celem tej współpracy jest rozwój brytyjskiego i niemieckiego uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego (m.in. systemy artyleryjskie RCH 155, kołowe transportery opancerzone Boxer), a także inwestycje w nowoczesne technologie, takie jak sztuczna inteligencja w systemach uzbrojenia, obrona przed dronami i cyberbezpieczeństwo.
Aby na drodze zaplanowanych zakupów nie stanęła biurokracja, niemiecki rząd przyjął kilka dni temu projekt ustawy o szybszej ścieżce planowania i zamówień dla Bundeswehry. Większych projektów nie trzeba już będzie dzielić, by organizować na nie przetargi. Zamówienia wojskowe zostały wyłączone z przepisów ustawy o zamówieniach publicznych. Definicje sprzętu wojskowego rozszerzono na wszystkie potrzeby Bundeswehry, łącznie z zaopatrzeniem medycznym i usługami budowlanymi. Dzięki nowym zasadom zakupy sprzętu mają przebiegać sprawniej i szybciej.
Atak Rosji na Ukrainę zmusił państwa europejskie do największych inwestycji wojskowych od zakończenia zimnej wojny. Również Niemcy odeszły od swojej pacyfistycznej polityki i inwestują znaczne sumy we własne siły zbrojne. Kanclerz Merz napisał w mediach społecznościowych, iż takie wydatki są konieczne, gdyż „Rosja zagraża całemu porządkowi politycznemu naszego kontynentu. Europa musi zintensyfikować swoje wysiłki, aby zapewnić sobie własną obronę”.