Wilno – dawna stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego, drugie najważniejsze miasto w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, nieodłączny element polskiej historii, kultury i świadomości narodowej oraz wspólny mianownik w relacjach polsko-litewskich.
Jest jednak w ich kontekście także wieczną kością niezgody, szczególnie ze względu na okres formowania się niepodległej państwowości polskiej i litewskiej w latach 1918-20. Zarówno II Rzeczpospolita jak i Republika Litewska podtrzymywały swoje historyczne prawo do Wilna jako jednej ze stolic dawnej unii. W celu ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii przynależności miasta nad Wilią polskie wojska dopuściły się skrzętnego i wiarygodnego fortelu, który aż do upadku Polski w 1939 roku zabezpieczył jej kontrolę nad Wileńszczyzną.
Okres zamętu wywołany zmianą globalnego porządku w historii Wilna rozpoczyna się we wrześniu 1915 roku, gdy podczas tzw. „wielkiego odwrotu” armii rosyjskiej z Królestwa Polskiego w ręce Niemiec wpadły także Grodzieńszczyzna, ziemia brzeska oraz Wileńszczyzna. Dawna litewska stolica znalazła się na ponad trzy lata w obszarze Ober-Ost, czyli terytorium Imperium Rosyjskiego pod okupacją niemiecką. Zakończyła się ona wycofaniem armii niemieckiej do linii granic sprzed 1914 roku, co było jednym z warunków postawionych Rzeszy w układzie rozejmowym w Compiègne. Niemieckie dowództwo na wschodzie jednak doskonale zdawało sobie sprawę, jakie następstwa dla tego zakątka Europy będzie miał koniec wojny. Sami przyczynili się do powstania na ziemiach polskich struktur de facto państwowych poprzez Akt 5 Listopada, w ramach koncepcji Mitteleuropy powołali także do życia fasadową państwowość litewską. Dla Niemiec żywioł polski, jako pretendujący do Wielkopolski, Górnego Śląska i Pomorza, był największym w tym momencie zagrożeniem na wschodzie. Z tego powodu zawarli nieformalny, acz realny pakt z bolszewikami, którzy na wieść o rozejmie rozpoczęli marsz na zachód, by odzyskać utracone podczas wojny ziemie oraz ponieść płomień rewolucji dalej do zdewastowanej i wyczerpanej Europy.
Wojska Ober-Ostu w grudniu 1918 roku zaczęły stopniowe wycofywanie się na zachód, koordynując swoje ruchy wraz z nadchodzącą Armią Czerwoną, często pozostawiając jej składy amunicji i uzbrojenia czy infrastrukturę wojskową. Niemcom zwyczajnie zależało, by odradzające się państwo polskie zostało jak najbardziej ograniczone przez swojego czerwonego sąsiada lub przezeń zlikwidowane. Polską reakcją na to posunięcie były tzw. Samoobrony Kresowe, organizowane samorzutnie wśród Polaków na obszarze dzisiejszej zachodniej Białorusi i Wileńszczyzny. To na ochotników spadł ciężar pierwszych walk z bolszewikami na przełomie 1918 i 1919 roku, gdyż formujące się wówczas Wojsko Polskie było jednocześnie już zaangażowane w walki z Ukraińcami w Galicji oraz Niemcami w Wielkopolsce. Okazali się jednak siłą na tyle wytrwałą i zdeterminowaną w tak ciężkich warunkach, iż w styczniu 1919 roku weszli w skład Wojska Polskiego jako 1. Dywizja Litewsko-Białoruska. To właśnie ta formacja miała później odegrać kluczową rolę w odzyskaniu miasta nad Wilią dla Rzeczypospolitej.
Po raz pierwszy Wilno zostało wyzwolone od bolszewików w kwietniu tegoż roku, co jeszcze bardziej rozogniło spór polsko-litewski o przebieg granicy pomiędzy obydwoma młodymi państwami. Zwrot w problemie wileńskim przyniosło lato 1920 roku oraz szczyt wojny polsko-bolszewickiej. Po przełamaniu frontów nad Berezyną i Dnieprem Armia Czerwona prąc znów na zachód zajęła Wilno w lipcu, Polacy stawili bardzo słaby opór. Litwini bardzo gwałtownie wyczuli okazję by ugrać w tej sytuacji jak najwięcej dla siebie – zawarli z Sowietami układ na mocy którego ledwo co zajęte przez bolszewików Wilno wracało pod kontrolę Republiki Litewskiej, a w zamian Armia Czerwona mogła swobodnie przemieszczać się przez terytorium litewskie, oskrzydlając w ten sposób Wojsko Polskie. Dla czerwonych rzecz jasna nie było to w żaden sposób wiążące, zaraz po rozprawieniu się z Polską robotniczo-chłopskie bagnety i szable zwróciłyby się przeciwko rządom Taryby. Jak jednak wiadomo, dzięki bitwie warszawskiej tak się nie stało i w bitwie nad Niemnem bolszewicy zostali na dobre wyparci na wschód, nie zagrażając już istnieniu państwa polskiego.
Z takiego obrotu spraw wynikał jednak jeden najważniejszy problem – Wilna nie dało się już odzyskać drogą otwarcie zbrojną. O ile w 1919 roku było wpierw ziemią niczyją pozostawioną przez Niemców, a następnie było wyzwalane od Sowietów, to teraz, wczesną jesienią 1920 roku znajdowało się pod pewną i pełną kontrolą niepodległej Litwy, która nie była stroną w wojnie polsko-bolszewickiej. Bezpośrednie uderzenie na armię litewską uczyniłoby z Polski agresora i stracenie przez nią przychylności Ententy, otwarty atak nie wchodził więc w grę. W tej sytuacji pod koniec września Marszałek Piłsudski wezwał do Kwatery Głównej w Białymstoku generała Lucjana Żeligowskiego – urodzonego w Oszmianie byłego oficera armii rosyjskiej, współorganizatora wojsk polskich w Rosji, dowódcy 4. Dywizji Strzelców Polskich na Kubaniu i w Odessie oraz 10. Dywizji Piechoty podczas wojny z bolszewikami. W czasie rozmowy pomiędzy dwoma wojskowymi Marszałek otwarcie zasygnalizował, iż w interesie Polski leży wywołanie w Wilnie powstania miejscowej ludności, które uświadomiłoby zachodniej dyplomacji, iż miasto to zamieszkane jest przez Polaków, którzy nie mogą i nie chcą znaleźć się pod władzą litewską czy też rosyjską. Piłsudski przedstawił również generałowi konieczność powołania osoby, która wzięłaby na siebie całą odpowiedzialność za takie działania. Tej postaci marszałek upatrywał w osobie samego Żeligowskiego, któremu zaproponował dowództwo nad planowaną akcją, do czego podporządkował mu 1. Dywizję Litewsko-Białoruską oraz 1,5 tys. ochotników. Kiedy przygotowania do akcji wileńskiej ruszyły już w pełnym zakresie, w Suwałkach doszło do podpisania układu polsko-litewskiego, wyznaczającego linię demarkacyjną pomiędzy siłami zbrojnymi obu państw a także wprowadzającego rozejm na tej części frontu. Polska nie przywiązywała dużej wagi do tego układu, który z jej punktu widzenia nie decydował o statusie Wilna. Jednak dla Litwinów dokument ten był niezwykle ważny, a powołując się na niego często wskazywali, iż – zgodnie z ich interpretacją – przyznawał on Wilno Litwie.
Wobec takiego stanu rzeczy koncesjonowany „bunt” polskich żołnierzy z Kresów Północno-Wschodnich nie mógł już dłużej czekać. Rankiem 8 października odczytano odezwę do żołnierzy – rozkaz nr 1 Naczelnego Dowództwa Wojsk Litwy Środkowej. Generał Żeligowski ogłosił w nim sprzeciw wobec pozostawania ich rodzinnych ziem po litewskiej stronie granicy oraz zapowiedział samowolne wyzwolenie Wilna spod panowania litewskiego i powołanie Sejmu Ustawodawczego w mieście, który będzie decydować o dalszym losie tych ziem. Wymarsz rozpoczął się o godzinie 6:00, Litwini wiedzieli o nim zawczasu, jednak mimo to nie wystawili stosownych sił będących w stanie stawić oporu wojskom polskim. Dopiero na skraju Puszczy Rudnickiej i w okolicach Stasił doszło do pierwszych potyczek, a nad rzeką Mereczanką do większego starcia: podczas forsowania rzeki niedaleko Jaszun miała miejsce intensywna, dwugodzinna potyczka, w której cała kompania przeciwnika została wzięta do niewoli. Siły litewskie wciąż wycofywały się na północ, a straty polskie były niewielkie. Żeligowski jeszcze po południu chciał podejść pod samo miasto i zdobyć je jeszcze tego samego dnia z marszu, ale żołnierze po utrudnionym przebyciu Puszczy Rudnickiej musieli zatrzymać się na nocleg na linii Kiejdzie–Porudomino–Popiszki, ok. 18-20 km od Wilna.
Należy zaznaczyć, iż mimo de facto stanu wojny pomiędzy Polską a Litwą, podczas marszu Żeligowski starał się nie okazywać Litwinom wrogości, wierząc wciąż w możliwość utworzenia federacji. Widać to było na przykładzie zwalniania wziętych do niewoli żołnierzy litewskich, których kazał odsyłać z powrotem do Wilna. Odmawiał jednak rozmów z litewskimi parlamentariuszami. Władze litewskie, zdające sobie sprawę z miażdżącej przewagi Żeligowskiego, zarządziły ewakuację Wilna. Starano się przekazać władzę nad miastem pułkownikowi Constantinowi Reboulowi, szefowi misji francuskiej przy rządzie litewskim, gdyż wtedy Polacy nie byliby w stanie zawładnąć miastem bez wchodzenia w jawny konflikt z Ententą. Jednak Żeligowski nie uznał jego zwierzchności nad Wilnem, podkreślając, iż Reboul, właśnie jako przedstawiciel Ententy, nie powinien był otrzymać zwierzchnictwa nad wojskami litewskimi w mieście. Podczas trwających jeszcze potyczek na przedmieściach uaktywnili się polscy powstańcy, na których działalność tak liczył Piłsudski. Opanowali Górę Zamkową i okolice Zielonego Mostu, w krótkim czasie zajęli dużą część miasta, jeszcze przed wkroczeniem tam wojsk polskich.
Pułki strzeleckie Dywizji Litewsko-Białoruskiej wręcz prześcigały się między sobą, byle by wejść pierwszymi do dawnej stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego, jednak wszystkie były niesamowicie entuzjastycznie witane przez polskich mieszkańców Wilna, którzy stanowili wówczas największą grupę etniczną w mieście. Wieść o zajęciu Wilna rozniosła się lotem błyskawicy, stając się, obok negocjacji pokojowych z bolszewikami, najważniejszą wiadomością, goszczącą na pierwszych stronach najpoczytniejszych gazet. Musiało odbyć się spotkanie między Żeligowskim a wszystkimi przedstawicielami państw obcych przy rządzie kowieńskim, gdyż pułkownik Reboul przyjął zwierzchność nad miastem i polski „bunt” wprost kolidował z interesem Ententy. Zadano mu tam pytanie, jakim prawem zajął Wilno, na co generał odpowiedział, iż chce bronić praw ludności i dać jej możność powiedzenia czego chce. Przedstawiciele Ententy stwierdzili, iż to oni są od tego w Wilnie, czemu Żeligowski zdecydowanie zaprzeczył. Rozmowa w gmachu Taryby do niczego nie doprowadziła i stała się wstępem do dalszych konfliktów i późniejszych rokowań.
Wyzwolenie Wilna bynajmniej nie oznaczało końca walki o północno-wschodnie granice Rzeczypospolitej. Jako swego rodzaju „trzecia siła” w sporze polsko-litewskim generał Żeligowski nie mógł od razu przekazać miasta pod polską administrację, gdyż udowodniłoby to jawną napaść jednego sojusznika Ententy na drugiego. Dlatego 12 października wydano dekret dotyczący organizacji władzy na Litwie. Generał obwołał się w nim naczelnym dowódcą Litwy Środkowej, jako odrębnego i niezależnego państwa. Jednocześnie zapowiedział utworzenie Tymczasowej Komisji Rządzącej. Miało to być stadium przejściowe sankcjonujące i uwiarygodniające zamierzone przyłączenie tych ziem do Rzeczypospolitej, które zatwierdzić miał Sejm Litwy Środkowej. Działania te spotkały się rzecz jasna z gwałtownymi protestami Litwy, popartymi przez władze brytyjskie. Litwini podjęli decyzję o próbie odzyskania miasta siłą, na co w drugiej połowie października wojska Litwy Środkowej odpowiedziały ofensywą do Szyrwint i Giedrojć. Kolejne natarcie zaczęło się w połowie listopada i miało ambitny cel zdobycia Kowna. Jednak z powodu niedostatku sił oraz słabej koordynacji piechoty z kawalerią, a także nacisków ze strony opinii międzynarodowej, w tym i Polski, 21 listopada pod kuratelą Ligi Narodów ostatecznie zawarto rozejm.
20 lutego 1922 roku Sejm wileński przegłosował przyłączenie Litwy Środkowej do Polski. Tym samym długa rola generała Lucjana Żeligowskiego w odradzaniu się Rzeczypospolitej dobiegła końca. Był to jeden z ostatnich epizodów walki o granice II RP, ostatecznie ich pełne uznanie na arenie międzynarodowej nastąpiło 15 marca 1923 roku, gdy Rada Ambasadorów (organ wykonawczy traktatu wersalskiego) oficjalnie przyznała Wileńszczyznę Polsce oraz uznała jej suwerenność nad Galicją Wschodnią. Walki o Wilno zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic: „WILNO 19 IV 1919 – 9 X 1920”.