Burza podczas konsultacji na Teofilowie. Mieszkańcy starli się z wiceprezydentem Łodzi

tulodz.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: foto Iwona Spodenkiewicz


Spotkanie rozpoczęło się o godz. 17 w Szkole Podstawowej nr 169 przy ul. Napoleońskiej. Na miejscu obecni byli wiceprezydent Łodzi Tomasz Piotrowski, odpowiedzialny za remonty, przedstawiciele Zarządu Dróg i Transportu oraz rada osiedla. Tematem były zaplanowane na najbliższy czas remonty w rejonie Teofilów-Złotno. A w planach są poważne inwestycje, które na wiele miesięcy uprzykrzą życie mieszkańcom.

Na pierwszy ogień pójdzie ul. Kaczeńcowa, potem Wojska Polskiego, następnie Traktorowa, a na końcu Rąbieńska. Sala, w której zebrali się mieszkańcy, pękała w szwach.

Gorąco o objazdach przez Rąbieńską

Na początku przedstawiciele miasta spokojnie omawiali harmonogram prac. Emocje wybuchły, gdy pokazano proponowaną trasę objazdu przez ul. Rąbieńską.

- Martwi mnie, iż najpierw chcecie wykonać państwo Kaczeńcową, to jest okej. Trasę Wojska Polskiego, to jest okej. Ale, iż przed Rąbieńską, czyli odcinek od Kaczeńcowej do Traktorowej, Rąbieńska będzie wykonywana na końcu, to tego nie rozumiem

- zwrócił się do wiceprezydenta jeden z mieszkańców.

- jeżeli chcemy zamknąć Traktorową na odcinku Wojska Polskiego-Rąbieńska, to stan nawierzchni Rąbieńskiej spowoduje, iż ten bajpas, czyli Wojska Polskiego-Kaczeńcowa, nie wytrzyma

- dowodził.

- A dlaczego pan uważa, iż nie wytrzyma?

- zdziwił się Piotrowski.

- A dlatego, iż stan Rąbieńskiej na tym odcinku jest fatalny. Już jej prawie nie ma.

Wiceprezydent odpowiedział ostro:

- Ja powiem szczerze, iż nie rozumiem pańskiej logiki. Po drugie, mieszkańcy tego osiedla przy Traktorowej zwyczajnie mają prawo oczekiwać od miasta, iż im do cholery jasnej zrobi asfalt. Więc to tak czy siak musimy to zrobić. A objazdy jakoś trzeba zorganizować.

Mężczyzna wyjaśnił, iż według niego „najpierw trzeba zrobić odcinek Rąbieńskiej od Kaczeńcowej do Traktorowej i potem z bajpasować Traktorową, wtedy to wytrzyma”.

Piotrowski skonsultował propozycję z przedstawicielami ZDiT. Padło: „możemy to rozważyć”. Jednak po chwili jeden z urzędników szepnął mu na ucho, iż raczej się tego nie da zrobić. Dodał półgłosem, iż jeżeli mieszkańcy boją się o zawieszenia aut, to „miasto im tę drogę załata”.

Jak tam puścicie autobusy?

Pojawiły się też pytania o końcówkę ul. Podchorążych i przejazd autobusów. Jedna z mieszkanek zaapelowała, by wyjaśnić, jak autobusy mają się tam minąć. Przypomniała sytuacje, gdy jechały po rowie i zrywały linię telekomunikacyjną, bo słup stoi bardzo blisko jezdni.

Piotrowski zapewnił, iż miasto chce dołożyć ul. Podchorążych do zakresu remontu Szczecińskiej, „aby zakończyć ten konflikt”. Wyjaśnił, iż jeżeli nie uda się tego włączyć do trwającego kontraktu, miasto postara się zrobić to z innych pieniędzy.

- Ale od Szczecińskiej do eski nie zrobicie?

- padło z sali.

- Nie, póki co nie zrobimy.

- To czemu ta ekipa, która teraz robi remont, zwęża tę ulicę jeszcze bardziej, zamiast ją troszkę rozszerzyć, żeby te autobusy przejechały?

- dopytywała mieszkanka.

- Musicie państwo się tego nauczyć, iż wszędzie się zwęża. W Hiszpanii pasy ruchu mają po 2,35. A w Londynie jeżdżą double-deckery. I się nikt tym nie przejmuje. Więc spokojnie

- argumentował wiceprezydent.

- Poszerzaniem ulic nie likwiduje się korków. To jest myślenie z lat 70.

To kto rządzi miastem?

Mieszkańcy obawiali się też ciężkiego ruchu związanego z budowanymi w okolicy blokami .

- Ja mam niedaleko budynek, który ma 120 lat. Kto mi go odbuduje? Fundamenty były przecież przygotowane do przejazdów konnych, a nie do 40-tonowych zestawów, które rozjeżdżają drogę podczas wjazdu na budowę osiedla. Czemu ja mam za to cierpieć?

- pytał mężczyzna z ul. Podchorążych.

Wiceprezydent przyznał, iż „ma prawo być wkurzony”, ale nie jest w stanie obiecać, iż ciężarowe auta nie będą tamtędy jeździć. Zapewnił, iż miasto może zgłosić ulicę pod dozór policji, ale „miasto nie jest policją” i nie może zatrzymywać ciężarówki i dać mandatu.

W tym momencie inny mieszkaniec wszedł w słowo:

- Tu nie chodzi o jakieś TIR-y. To są samochody, które wożą kruszywa i piaski!

- Ale jakoś muszą wjechać na budowę

- próbował żartować Piotrowski.

- Ale nie po polnej drodze!

- krzyknęło kilka osób jednocześnie.

Urzędnik wyjaśnił, iż miasto nie odpowiada za inwestycje deweloperskie i część problemów bierze się stąd, iż prywatni inwestorzy nie konsultowali wcześniejszych działań z magistratem.

- To kto rządzi tym miastem? Prezydent czy deweloperzy?!

- padło z sali. W tłumie rozległy się pomruki: „Taaak, tylko sprzedać jak najwięcej, a los mieszkańców nikogo nie interesuje”.

Po prośbach o uspokojenie emocje na chwilę opadły. Kilka osób wyszło rozczarowanych. Prezentację kontynuowano.

Plany na przyszłość

Mieszkańcy podnosili też kwestię braku dobrego wyjazdu z Teofilowa w kierunku centrum oraz przyszłości przedłużenia ul. Wojska Polskiego przez tory. Podkreślali, iż bez tej inwestycji korki się nie zmniejszą.

Wiceprezydent mówił o priorytetach inwestycyjnych miasta, ograniczeniach finansowych oraz możliwych wnioskach o dofinansowanie. Zastrzegł, iż ewentualna budowa ma szansę ruszyć najwcześniej po 2027 r., a realny termin to bliżej 2028-2030.

https://tulodz.pl/wiadomosci-lodz/rekordowy-pazdziernik-lodzkiej-kolei-aglomeracyjnej-lka-bije-rekordy/jsvvXX0sF8n0LWz9rcod
Idź do oryginalnego materiału