Być albo nie być Ukrainy. Jej przetrwanie zależy dziś od trzech czynników. „Inaczej będzie powoli umierać”

news.5v.pl 5 godzin temu

Kiedy Wołodymyr Zełenski udał się do Waszyngtonu, zabrał ze sobą jedynie swój „plan zwycięstwa”. W pierwszej chwili może wydawać się to aroganckie. Od początku rosyjskiej inwazji w 2022 r. ukraiński prezydent deklaruje, iż jego celem jest odzyskanie okupowanych przez Rosję terytoriów, w tym m.in. Półwyspu Krymskiego. Praktycznie żaden z ukraińskich żołnierzy będących na froncie nie wierzy jednak w to, iż jest to realne w dającej się przewidzieć przyszłości.

Wiedzą za to coś innego — iż ich kraj walczy dziś nie o zwycięstwo, a o przetrwanie. Zełenski też oczywiście to wie, ale „plan przetrwania” nie brzmi dobrze, jeżeli chce się na jego podstawie prosić sojuszników o broń.

Ukraińska armia ma poważne braki kadrowe — w niektórych miejscach w regionie Doniecka na każdego ukraińskiego żołnierza przypada siedmiu żołnierzy rosyjskich. Bez własnego przemysłu wojskowego działającego na dużą skalę Ukraina jest materialnie zależna od Zachodu. Rosja z kolei przeszła na gospodarkę wojenną. W nadchodzącym roku będzie w stanie wyprodukować trzy tysiące ciężkich bomb szybujących miesięcznie. Do tego Kreml ma plan rekrutować rocznie ponad 300 tys. żołnierzy rocznie. Jeśli ta sytuacja się utrzyma, Ukraina będzie powoli umierać.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Spowoduje to napływ do Europy Zachodniej milionów nowych uchodźców — i zbliżenie się imperialistycznej Rosji do naszych granic. Dlatego Kijów dostosował swoje działania wojenne do realiów na froncie. Przeprowadza coraz więcej ataków powietrznych, starając się przenieść wojnę na rosyjskie terytorium. Ukraińska armia używa własnych dronów do atakowania składów ropy naftowej, lotnisk i magazynów amunicji zlokalizowanych głęboko w Rosji.

Siła militarna najskuteczniejszym gwarantem

Ukraińskie ataki niszczą infrastrukturę wojskową i obalają kłamstwo Kremla mówiące, iż „operacja specjalna” — jak nazywa on agresję na sąsiada — nie ma wpływu na jego własną ludność. Pomimo wszystkich problemów Ukraina wciąż ma szansę przetrwać jako niepodległe państwo. To również może być rodzaj zwycięstwa — i to znacznie większego, niż przewidywali eksperci wojskowi.

Niemniej tylko siła militarna może przynieść Ukrainie sprawiedliwy i długoterminowy pokój. Putin powiedział w czerwcu, iż wszelkie negocjacje będą musiały uwzględniać „realia panujące w terenie”, czyli sytuację na linii frontu. Aby Ukraina wzmocniła swoją pozycję negocjacyjną, muszą zostać spełnione trzy warunki.

Po pierwsze — Zachód musi dostarczyć Ukrainie broń. Brakuje jej myśliwców i systemów obrony powietrznej, które pozwolą jej ostatecznie położyć kres rosyjskiemu terrorowi bombowemu i chronić zniszczoną infrastrukturę energetyczną. Ponadto państwom wspierającym brakuje odwagi i dalekowzroczności, by zezwolić Kijowowi na użycie dalekosiężnej zachodniej broni do atakowania celów zlokalizowanych na terytorium Rosji.

Po drugie — Ukraina musi zbudować własny silny przemysł wojskowy. A będzie to możliwe tylko wtedy, gdy będzie w stanie lepiej chronić swoje fabryki. Dlatego jej sojusznicy wzdłuż granicy w zachodniej Ukrainie powinni ustanowić strefę ochronną — zachodnie systemy obrony przeciwlotniczej zestrzeliwałyby wlatujące tam rosyjskie rakiety i pociski manewrujące. Dzięki temu Ukraina mogłaby przesunąć własne systemy obrony powietrznej na wschód.

Po trzecie wreszcie Ukraina potrzebuje członkostwa w NATO lub gwarancji bezpieczeństwa od jego najsilniejszych państw, które zawierałyby podobne zobowiązania do wsparcia jak te zawarte w art. 5 NATO. Putin dąży do podporządkowania sobie całej Ukrainy — swoją obsesję na tym punkcie wyraża w każdym swoim przemówieniu. Jego propagandyści ogłosili Ukrainę państwem terrorystycznym. Dopóki ten reżim rządzi w Moskwie, Kijów nie powinien polegać na żadnym porozumieniu, a wyłącznie na sile militarnej.

Idź do oryginalnego materiału