W sumie zarząd Kolei Ukraińskich składa się z siedmiu członków. Troje z nich wybierają władze państwowe. Wśród nich znaleźli się: Ołeksandr Kamyszyn – były szef Kolei Ukraińskich, Serhij Leszczenko – były deputowany oraz Dawid Lomdzharia – przewodniczący rady nadzorczej państwowego producenta broni.
Elżbieta Bieńkowska z nową posadą w Ukrainie
Pozostałych czterech przedstawicieli obsadza się na mocy międzynarodowych konkursów. Te ogłoszono w połowie maja bieżącego roku. Jeden z nich wygrała Elżbieta Bieńkowska i tym samym została niezależną członkinią rady nadzorczej państwowych kolei w Ukrainie.
Koleje Ukraińskie to jednocześnie zarządca infrastruktury i przewoźnik. Spółka jest największym pracodawcą w kraju, zatrudnia około 190 tys. osób. Podczas wojny w Ukrainie odgrywa kluczową rolę – m.in. transportuje wojska i zaopatrzenie, a także przewozi surowce energetyczne.
Przypomnijmy, iż Bieńkowska w latach 2007-2013 pełniła funkcję ministra rozwoju regionalnego w rządzie Donalda Tuska, a następnie w latach 2013-2014 była wicepremierem oraz ministrem infrastruktury i rozwoju. W 2014 roku objęła stanowisko europejskiej komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw.
Niezależnymi członkami oprócz Bieńkowskiej zostali również: Gebhard Hafer – niemiecki ekspert z zakresu logistyki (dawniej w Kolejach Niemieckich), Anatolij Amielin – prywatny biznesmen oraz Maksym Mokliak – były szef ukraińskiej administracji podatkowej.
Kadencja każdego członka Rady Nadzorczej trwa trzy lata. Ukraińskie prawo pozwala jednak na pełnienie funkcji przez kolejne trzyletnie okresy bez ograniczeń.
Za te słowa o opóźnieniach na polskiej kolei Bieńkowska była mocno krytykowana
Nowe stanowisko dla Elżbiety Bieńkowskiej wywołało spore komentarze w Polsce. Przeciwnicy Platformy Obywatelskiej w mediach społecznościowych przypominają dawną wypowiedź byłej wicepremier w kontekście polskiej kolei.
W 2014 roku szerokim echem odbiły się bowiem jej słowa po oblodzeniu sieci trakcyjnych i wielogodzinnych opóźnieniach pociągów. Polityczka pojawiła się wówczas w TVN24, gdzie na pytanie o tę sprawę zareagowała słowami: "Pasażerom to można tylko powiedzieć jakby: sorry, mamy taki klimat, no niestety".
Te słowa zostały uznane za przejaw arogancji władzy i brak empatii polityczki. W opinii części mediów wypowiedź Bieńkowskiej mogła też wpłynąć na spadek poparcia dla rządu Donalda Tuska, które w tamtym czasie zmniejszyło się o 4 pkt proc. Tusk słowa swojej minister uznał za "niezbyt fortunne sformułowanie" i przeprosił osoby urażone jej wypowiedzią.