Kiedy w Ukrainie rozpoczęła się rosyjska inwazja na pełną skalę, 62-letni Wołodymyr Mikołajenko natychmiast dołączył do lokalnych wojsk obrony terytorialnej. Jego rodzinne miasto Chersoń - gdzie tuż przed wojną, bo w latach w latach 2014-2020 Mikołajenko pełnił funkcję mera - zostało zdobyte przez wojska rosyjskie na samym początku agresji, w marcu 2022 roku. W kwietniu Mikołajenko został zatrzymany na ulicy przez rosyjskich żołnierzy. Był torturowany i przesłuchiwany, a następnie wzięty do niewoli na okupowanym Krymie, a stamtąd przewieziony do więzienia w Rosji.
REKLAMA
Zobacz wideo Rosja: Możemy prowadzić wojnę z Ukrainą przez 20 lat
Chersoń był okupowany przez dziewięć miesięcy. Wojska ukraińskie wyzwoliły miasto w listopadzie 2022 roku. Jednak Mikołajenko mógł wrócić do Ukrainy dopiero po ponad trzech latach niewoli - w ramach wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją 24 sierpnia 2025 roku. DW rozmawia z byłym merem Chersonia o przetrwaniu w rosyjskich więzieniach, kolaborantach w Chersoniu, niepowodzeniu wymiany więźniów i jego planach na przyszłość.
DW: Jest pan w tej chwili na rehabilitacji w kijowskim szpitalu. Jak się pan czuje?
Wołodymyr Mikołajenko: przez cały czas jestem słaby, ale to nic. Ukraińskie powietrze, miłość i szacunek okazywane przez naród ukraiński dodają mi otuchy. Kiedy zobaczyliśmy tłumy, które (po wymianie więźniów - przyp. red.) stały na poboczu drogi praktycznie od granicy z Ukrainą do Czernihowa, witając nas flagami i własnoręcznie wykonanymi plakatami, w tym dzieci i osoby starsze… To po prostu dodaje sił, euforii życia, miłości i szacunku dla tych ludzi i Ukraińców w ogóle.
Wciąż realizowane są dyskusje na temat tego, dlaczego w 2022 roku Rosjanom tak gwałtownie udało się zdobyć Chersoń i dlaczego Most Antonowski - łączący lewy i prawy brzeg Dniepru - nie został wysadzony w powietrze przez armię ukraińską, aby temu zapobiec. Był pan świadkiem tych wydarzeń. Kiedy zdał pan sobie sprawę, iż gotowość do oporu w mieście była niska?
Kiedy dosłownie po kilku godzinach usłyszeliśmy strzały na lewym brzegu, zastanawialiśmy się, co się stało i dlaczego. I gdzie podział się opór, o którym nasze wojsko poinformowało prezydenta - o ile dobrze pamiętam - miesiąc lub trzy tygodnie przed wybuchem wojny? Prezydent Wołodymyr Zełenski był tam sprawdzić gotowość naszych sił zbrojnych. Odbyły się ćwiczenia prowadzone przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. I całe wojsko meldowało: "Panie prezydencie, wróg tędy nie przejdzie". Dla mnie to jasne, iż musiała dojść do zdrady. Zdrady ze strony osób zajmujących ważne stanowiska w obwodzie chersońskim.
Czy była to zdrada jednostek? Czy też zorganizowane, celowe działanie?
Myślę, iż to była rosyjska V kolumna. To się stało po prostu na polecenie Federacji Rosyjskiej, ktoś gdzieś wydał rozkaz rozminowania. Niemożliwe, żeby rosyjskie wojska dotarły do Chersonia w ciągu godziny czy dwóch. Dlaczego Mostu Antonowskiego nie wysadzono w powietrze?
Spędził pan trzy lata w różnych miejscach - na Krymie i w Rosji. Czy warunki w więzieniach się tam różniły?
Tak, zdecydowanie. jeżeli chodzi o Borisoglebsk w obwodzie woroneskim w Rosji, to było prawdziwe piekło. To była izba tortur od rana do nocy. Podczas porannej inspekcji było bicie, potem spacerniak, a po drodze tam znowu bicie. A wieczorem, podczas inspekcji, znowu bito. Byliśmy na Krymie dwa dni. To był modelowy zakład, do którego lubiła przychodzić Tatiana Moskałkowa (rosyjska komisarz ds. praw człowieka - przyp. red.). Zrobiła tam show: "Patrzcie, w takich warunkach przetrzymujemy ukraińskich więźniów". Był tam telewizor, szachy, gry planszowe i książki. Można było odpocząć i nikt nam nie przeszkadzał. Dostawaliśmy też normalne jedzenie. W Pakinie (kolonia karna w obwodzie włodzimierskim w Rosji - przyp. red.) natomiast byliśmy po prostu torturowani, pozbawiano nas jedzenia.
Jak wiadomo, w 2022 roku zrezygnował pan z możliwości uwolnienia podczas wymiany jeńców - zrobił pan to na rzecz ciężko rannego Ukraińca. Jak zareagowali Rosjanie?
Rosjanie próbowali negocjować. Powiedzieli: "Chcemy 20 naszych ludzi za ciebie". Odpowiedziałem: "Nie". Nigdy bym się na taką wymianę nie zgodził. Jak mógłbym spojrzeć w oczy żonie czy matce i powiedzieć, iż zwrócono za mnie 20 ludzi? Przepraszam, ale kim jest ten Mikołajenko, za którego trzeba oddać tylu ludzi? Wszyscy jesteśmy tacy sami: były mer, żołnierz, dowódca brygady. A najpierw trzeba dostać tych, którzy tego potrzebują: chorych. Młody człowiek - i bardzo się z tego cieszę - zadzwonił do mojej rodziny po swoim przyjeździe i opowiedział im tę historię.
W niewoli otrzymywał pan kilka informacji. O jakich wydarzeniach w Ukrainie dowiedział się pan rzeczywiście dopiero wtedy, gdy 24 sierpnia 2025 roku został pan uwolniony podczas wymiany?
Najpierw dowiedziałem się, iż moja rodzina ma się dobrze, iż wszyscy są bezpieczni i zdrowi. To było dla mnie najważniejsze. Zapytałem o sytuację, o to, gdzie przebiega linia frontu. O to, co podejrzewałem, iż się stało. Ale nie mogłem sobie wyobrazić tego, co się dzieje w moim rodzinnym Chersoniu. Że drony teraz tam latają, polują i zabijają ludzi. Że na lewym brzegu są jakieś dranie, których głównym zadaniem jest nauka zabijania ludzi. Polują na minibusy lub konkretne osoby i twierdzą: "Nie ma tam cywilów, tylko wojsko. jeżeli ktoś tam chodzi w cywilu, to jest wojsko i trzeba go zabić". Nie rozumiem, dlaczego na świecie nie ma codziennie protestu. To jest mordowanie ludzi, cywilów. Brak jest na to reakcji.
Wiedział pan o negocjacjach pomiędzy Ukrainą a Rosją?
Zauważyliśmy, iż w kwietniu lub maju wiele osób zostało naraz zwolnionych. Nie z naszego obozu, ale byliśmy tego świadomi. Nasz obóz w ciągu ośmiu miesięcy opuścić mogło 78 osób. Liczyliśmy to. To było dla nas bardzo ważne i cieszyliśmy się za każdego z nich. Będę szczery. Zdałem sobie sprawę, iż wymiana musi nastąpić natychmiast, więc pomyślałem, iż może kiedyś nadejdzie moja kolej. Chciałbym przekazać słowa wszystkich, z którymi byłem więziony. Rozmawialiśmy o tym, iż Władimir Putin nie zrezygnuje ze swoich roszczeń do terytoriów. I 99 procent stwierdziło, iż nie chcą być wymieniani na terytoria. Dla nas żadne terytorium ukraińskie nie powinno zostać przekazane.
Co pan zauważył po powrocie do Ukrainy? Jak Ukraińcy zmienili się przez tę wojnę?
Byłem dumny z mojego narodu, dumny z jego postawy, dumny z osiągnięć Ukraińców, którzy odpierają tę inwazję już trzy i pół roku. Teraz widzę różne przypadki. Nie rozumiem mężczyzn, którzy nie są dziś na froncie. Nie rozumiem tego. Kto obroni wasze rodziny? Dlaczego ja, stary człowiek, wyszedłem z karabinem maszynowym i próbowałem ich bronić? A młodzi mężczyźni mówią: "O nie". Wiem, iż nie każdy może walczyć. Ale pomóżcie siłom zbrojnym, pomóżcie, pracujcie tam na tyłach, zgłoście się na ochotnika. Myślę, iż teraz liczy się tylko zwycięstwo i niepodległość naszego kraju.
Jakie ma pan plany po rehabilitacji w Kijowie?
Chętnie wziąłbym udział w organizacji wymian więźniów, jeżeli to możliwe. jeżeli nie, to odbuduję Chersoń. Bo widzę te straszne zdjęcia tego, co dzieje się w Chersoniu. Ale w moim sercu to miasto nie jest zniszczone.
***
Artykuł pochodzi z Deutsche Welle