Były minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz skrytykował prezydenta Karola Nawrockiego za wysłanie listu do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w sprawie paktu migracyjnego. Ocenił to jako "bardzo dziwne zachowanie" i "próbę ratowania twarzy".
W liście datowanym na 7 października prezydent napisał, iż Polska nie zgodzi się na działania instytucji europejskich zmierzające do rozlokowania na jej terytorium nielegalnych migrantów. Szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker opublikował dokument w czwartek w mediach społecznościowych.
Zarzuty o niekonsekwencję
Czaputowicz przypomniał w TVP Info, iż Nawrocki pod koniec sierpnia odmówił spotkania z szefową KE podczas jej wizyty w Polsce. Von der Leyen spotkała się wówczas z premierem Donaldem Tuskiem na granicy z Białorusią.
"Jest to niekonsekwencja polityki zagranicznej Kancelarii Prezydenta i samego prezydenta. Taka próba ratowania twarzy, podczepienia się pod działania. Wynika z braku pewnego doświadczenia dyplomatycznego" - powiedział były szef MSZ. Jego zdaniem nie można odmówić spotkania przewodniczącej KE, a potem oczekiwać, iż listem wpłynie się na jej decyzję.
Doniesienia o wyłączeniu z paktu
Radio RMF FM poinformowało w sobotę, powołując się na nieoficjalne źródła, iż Polska ma zostać wyłączona z relokacji migrantów i kontrybucji finansowych unijnego paktu migracyjnego. Powodem ma być ogromna liczba przyjętych uchodźców z Ukrainy.
Wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Duszczyk nie potwierdził tych informacji. PAP ustaliła w kilku źródłach, iż ostateczna decyzja w sprawie zwolnienia Polski z obowiązków paktu migracyjnego jeszcze nie zapadła.
Stanowisko premiera
"Mówiłem, iż nie będzie w Polsce relokacji migrantów i nie będzie! Załatwione" - napisał premier Tusk na portalu X. Dodał, iż Polska uszczelniła barierę na granicy z Białorusią i zaostrzała przepisy wizowe oraz azylowe.
Zdaniem Czaputowicza to właśnie premier Tusk podczas spotkania z szefową KE omawiał kwestie, które poskutkowały "dobrymi dla Polski decyzjami". Były minister ocenił pakt migracyjny jako "bardzo zła inicjatywa" i próbę narzucenia przez silne państwa kwot migracyjnych państwom słabszym.
Treść listu prezydenta
W liście prezydent napisał, iż "od ponad czterech lat wschodnia granica Polski poddawana jest stałej presji migracyjnej sterowanej przez reżim moskiewski przy użyciu państwa białoruskiego i służb specjalnych". Dodał, iż Polska przeznacza znaczne środki na zapewnienie bezpieczeństwa wschodniej granicy UE oraz "bierze na siebie koszty wsparcia uchodźców wojennych z Ukrainy".
Kontekst polityczny
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz wyjaśnił w sierpniu, dlaczego prezydent nie spotkał się z von der Leyen. "Wszyscy wiemy, iż te relacje, zarówno Ursuli von der Leyen, jak i (kanclerza Niemiec) Friedricha Merza i te emocje pozytywne raczej kierunkują się na pałac przy Alejach Ujazdowskich, czyli na Kancelarię Premiera" - zaznaczył.
W lipcu Sejm podjął uchwałę autorstwa KO wyrażającą sprzeciw wobec obecnego brzmienia paktu migracyjnego jako nieuwzględniającego realiów państw granicznych. W uchwale zaapelowano o zmianę obecnych rozwiązań i uwzględnienie interesów państw szczególnie narażonych na tego rodzaju zagrożenia.
Szczegóły paktu migracyjnego
Pakt migracyjny zakłada rozłożenie odpowiedzialności za zarządzanie migracją między wszystkie kraje członkowskie UE. Unijni ministrowie zatwierdzili go w maju ubiegłego roku przy sprzeciwie Polski, Słowacji i Węgier.
Regulacje przewidują rozlokowanie rocznie co najmniej 30 tysięcy migrantów. Państwa, które nie będą chciały rozpatrzyć wniosków azylowych, zapłacą 20 tysięcy euro za każdy nierozpatrzony wniosek lub zapewnią alternatywne środki solidarnościowe.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.