Dyktator siedmiu wysp przechadzał się nerwowo po komnacie. Miał świadomość, iż rozgrywka, którą prowadził jest aż nadto czytelna dla rywali. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z planem, ale choćby barbarzyńcy mogą się w końcu domyślić jaka rola została im przypisana.
Choć odkąd Stakor rządził Archipelagiem minęła już dekada, a ten czas pomarszczył czoło, zaprószył siwizną skroń i zaokrąglonym brzuchem zakłócił nienaganną sylwetkę dyktatora… ten wciąż nie pogodził się z utratą władzy.
W pewnym wieku wszyscy zaczynają żyć przeszłością i wspomnieniami. Dawny władca także zacząć rozpamiętywać młodość, pragnąc jednocześnie powrócić do Pałacu.
– To mój Pałac! Mój jedyny! Mój! – wyszeptał cicho.
Nieświadomie barbarzyńcy stali się jego marionetkami. Ich brak ogłady i zrozumienia cywilizowanego świata spowodowały, iż mógł spokojnie pociągać za wszystkie sznurki, tak jak robił to w przeszłości na znacznie większą skalę.
Dyktator siadł przy wielkim, dębowym stole i rozwinął pergamin. Przygotował kałamarz, zamoczył pióro i zamyślił się. Czas dopiec Cesarzowej.
To były zaledwie drobne złośliwości, ale jego czas jeszcze nadejdzie.
Różyczka stał się pożytecznym narzędziem w rękach Stakora. Dla upadłego władcy nie było miejsca podczas obrad Wielkiej Rady, ale barbarzyńca usłużnie, choć z wyraźnym trudem czytał wszystko co przygotował mu mentor.
– Tak, to będzie dobre – Stakor uśmiechnął się do siebie kończąc przygotowywać kolejne wystąpienie – Trzeba ludowi o wszystkim przypomnieć… Za moich czasów to było… Jeszcze za mną zatęsknią.
W tym samym czasie w obozowisku barbarzyńców panowała euforia. Dzicy przy ogniu świętowali zakończenie rocznego cyklu.
– Teraz nadszedł nasz czas – krzyczał herszt wznosząc po raz kolejny dzban z trunkiem.
– Nasz! Nasz! – wtórowali mu towarzysze, tym entuzjastyczniej im więcej opróżnionych glinianych naczyń walało się pod nogami.
– Koniec z pracą! – grzmiał Różyczka – Koniec z codzienną męczarnią. Utrzyma nas Pałac!
– Pałac! Pałac! Pałac! Nasz Pałac!
– Obiecuję Wam!
Grawitacja okazała się siła nie do przezwyciężenia dlatego herszt usiadł ciężko na bali przy ogniu.
– Obiecuję Wam łupy jakich jeszcze nie było! To nasz rok!
– Nasz rok! Nasze łupy!
Świętowaniu nie było końca. Zanim dogasł ogień na ziemi polegli najwytrwalsi. Niektórzy choćby przez pijacki sen mamrotali słowa o przyszłości. I łupach. Łupy są najważniejsze. I na pohybel z resztą.
Dyktator nie świętował. On analizował. Myślał strategicznie. Planował. Przygotowywał się na nowy rok. Barbarzyńców już miał, jeszcze tylko sPiSkowcy muszą tańczyć w rytm jego melodii i będzie gotowy, żeby odzyskać swoje. Odbić Pałac z rąk przebrzydłej Cesarzowej i jej przybocznego, tego kmiota Krztura.
Uniósł kielich i w samotności napił się za pomyślność. Swoją.
c.d.n.
(przeczytaj wszystkie odcinki Dyktatora…)
Tiopental Veritaserum
“Dyktator 7 wysp archipelagu Pieśla”, “Cesarzowa Pieśli” – odcinek 104
* Opowiadanie fikcyjne, ewentualne podobieństwo do osób i zdarzeń faktycznych jest przypadkowe.