Chiński smok krąży nad Europą. Na celowniku sześć państw. UE w potrzasku

news.5v.pl 1 tydzień temu

W rozmowach z chińskimi dyplomatami i specjalistami, którzy chcą pozostać anonimowi, wyłania się obraz strategii mającej na celu zwiększenie potęgi Pekinu. Chodzi o większe wpływy gospodarcze i polityczne, pokój w Ukrainie dzięki mediacjom Państwa Środka i próbę oderwania Europy od USA. Najważniejsze jest jednak co innego: ustanowienie Chin światową potęgą.

Następny ruch, a raczej następny kamień w chińskich szachach, jest już na miejscu. Nazywa się Europa. W Go gracze starają się wykorzystać swoje kamienie, aby podbić więcej terytorium na planszy niż ich przeciwnik, otaczając terytorium przeciwnika własnymi kamieniami. I właśnie nad tym pracują Chiny.

Xi nie odwiedzi Niemiec, ponieważ kanclerz Olaf Scholz spotkał się z nim w Pekinie w zeszłym tygodniu. Stało się jasne, iż Pekin nie zdecydował jeszcze, czy przeforsuje swoje cele z partnerem w Paryżu, czy w Berlinie. Zarówno Macron, jak i Scholz mogliby odnieść sukces w polityce zagranicznej, biorąc pod uwagę ich wewnętrzne problemy polityczne.

Jedno jest jednak pewne: bez Pekinu nie będzie pokoju w Europie. W końcu Pekin jest jedyną potęgą, która jest uznawana za mediatora zarówno przez Moskwę, jak i wyraźnie przez Kijów.

Podróż Xi podkreśla plany Chin wobec Europy:

  • Pekin chce bardziej niezależnej Europy, z którą Chińczycy mogliby ściślej współpracować gospodarczo i politycznie, a która to nie ogląda się za każdym razem na Waszyngton
  • Europy współpracy, a nie konfrontacji
  • Europy, która zakończy wojnę w Ukrainie i — jeżeli to konieczne — wbrew woli USA. Pekin odgrywa centralną rolę w procesie pokojowym, także po to, by zyskać na znaczeniu w polityce zagranicznej, zwłaszcza w kontekście rywalizacji z USA

Może się zakończyć na pobożnych życzeniach. Europa to trudny przypadek dla Chin. Nasz kontynent jest rozdarty między dwiema stronami. Niektórzy Europejczycy obawiają się osłabienia przez Państwo Środka. Martwią się również rozwojem sytuacji w USA, ale przede wszystkim — zwłaszcza w Niemczech — są podejrzliwi, a choćby lekceważąco podchodzą do nowej wschodzącej potęgi światowej i nieprzejrzystego systemu autorytarnego.

Z drugiej strony, Europa potrzebuje Chin jako partnera gospodarczego, zwłaszcza Niemcy. Pomimo wszystkich przepowiedni zagłady, niemieckie firmy zainwestowały w Chinach w 2023 r. więcej niż kiedykolwiek wcześniej — a mianowicie 11,9 mld euro. Z wolumenem handlowym przekraczającym 250 mld euro, Chiny były również najważniejszym partnerem handlowym Niemiec w 2023 r. — po raz ósmy z rzędu.

MICHAEL KAPPELER / DPA / dpa Picture-Alliance via AFP / AFP

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas spotkania z Xi Jinpingiem, przywódcą Chin, w Pekinie, 16 kwietnia 2024 r.

Strategia rządu niemieckiego dotycząca Chin opisuje zatem Państwo Środka jako „partnera, konkurenta i rywala systemowego”.

Pytanie o to, jak mogłoby wyglądać partnerstwo, zadawane jest również w Chinach. W szczególności tamtejsze władze zastanawiają się, z którym czołowym europejskim politykiem najlepiej byłoby współpracować.

Właściwym adresem byłaby Bruksela. Ale to właśnie tam stanowisko w sprawie Chin jest najbardziej konfrontacyjne. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen jest postrzegana jako architekt sankcji przeciwko Chinom, które przez cały czas obowiązują. Jest zaliczana do obozu amerykańskiego. Dla chińskich interesów kooperacja z nią jest jak polityczny ślepy zaułek. Co więcej, nie jest pewne, czy będzie w stanie zebrać niezbędną liczbę głosów, aby zostać ponownie wybraną po czerwcowych wyborach europejskich.

Pozostaje więc dwóch najsilniejszych w Europie, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron.

Scholz jest uważany w Pekinie za pragmatyka wobec Chin i jest postrzegany jako bardziej wiarygodny niż Macron. Ma jednak tę wadę, iż jego pole manewru jest ograniczone na kilka sposobów: jest związany przez partnerów koalicyjnych, którzy chcą konfrontacyjnego kursu wobec Chin. Scholz odegrał się w tej kwestii podczas swojej podróży do Chin w zeszłym tygodniu. Nie chodziło tu już o mniejszą współpracę z Chinami, czego domagają się partnerzy koalicyjni pod hasłem „zmniejszenia ryzyka”.

Teraz ponownie politycy się na warunkach, w których można wywierać większy wpływ gospodarczy — choć z większą ostrożnością niż wcześniej. W tym kontekście Scholz ponownie skupia się na interesach gospodarczych Niemiec.

Jest to kolejny powód, dla którego Scholz przez cały czas znajduje się pod dużą presją w kraju, co skupia jego uwagę. Ogólnie rzecz biorąc, Scholz jest postrzegany w Pekinie jako bardziej wiarygodny niż Macron, ale także jako bardziej niezdecydowany.

Istnieje również wymiar historyczny. Ponieważ Niemcy zostały wyzwolone od hitleryzmu dzięki aliantom podczas II wojny światowej pod amerykańskim przywództwem, wspólnota wartości między Niemcami a USA jest bliższa niż z jakimkolwiek innym krajem w Unii Europejskiej.

Z drugiej strony Macron ma kilka zalet z punktu widzenia Pekinu. Xi łatwiej jest współpracować z Francuzem pod względem protokołu, ponieważ wtedy prezydent i prezydent rozmawiają ze sobą, podczas gdy Scholz jest faktycznie na poziomie premiera (patrząc na protokół), choć w rzeczywistości kanclerz Niemiec ma większą władzę w swoim kraju niż premier Chin.

Co ważniejsze, Francja tradycyjnie miała największy dystans do USA wśród przewodnich państw europejskich. Pod rządami Macrona dystans ten jeszcze się powiększył. Jego pole manewru wobec Pekinu jest zatem większe niż Scholza. Nastroje konfrontacyjne wobec Chin nie są we Francji tak silne jak w Niemczech. A 60 lat stosunków francusko-chińskich w tym roku są dobrą okazją do zacieśnienia relacji w nieszkodliwy sposób.

Postawienie na Macrona ma również wielką wadę. Jego kadencja dobiega końca za dwa lata i nie może ponownie ubiegać się o urząd. Niektórzy w Pekinie twierdzą zatem, iż duże inwestycje polityczne nie są już opłacalne. Reelekcja Scholza jest również niepewna, ale nie jest wykluczona. W końcu prawdopodobnie będzie kandydował.

Aby zrealizować swoją strategię światowej potęgi, Pekin zmierza w dwóch kierunkach: mediatora pokojowego w wojnie w Ukrainie oraz ścisłej współpracy gospodarczej, zarówno w zakresie inwestycji w Europie, jak i otwarcia chińskiego rynku.

THIBAULT CAMUS / POOL / AFP / AFP

Przywódca Chin Xi Jinping (po prawej) i prezydent Francji Emmanuel Macron (po lewej) rozmawiają przed ceremonią parzenia herbaty w rezydencji gubernatora prowincji Guandong w Kantonie, 7 kwietnia 2023 r.

1. Wojna w Ukrainie

Czy UE się to podoba, czy nie, Chiny stają się coraz ważniejsze w polityce międzynarodowej: bez Chin nie może być pokoju w Ukrainie. Dzieje się tak dlatego, iż żaden z głównych państw świata nie ma tak bliskich kontaktów z Rosją i Ukrainą w tym samym czasie. Ponieważ prezydent Rosji Władimir Putin nie docenił siły i oporu Zachodu oraz determinacji Ukrainy, musiał w dużym stopniu uzależnić się od Chin w swoich międzynarodowych interesach.

A to, czego chcą Chiny, jest oczywiste: szybkie zakończenie wojny w Ukrainie, która nie jest ani częścią Rosji, ani UE, ani choćby NATO. Pekin jest zatem gotowy na rozmowy pokojowe przygotowywane przez Szwajcarię i został już zaproszony. Ale Państwo Środka nie popiera formatu, w którym nie wszyscy — w tym Rosja — siedzą przy tym samym stole.

Po wizycie Scholza w Pekinie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po raz kolejny podkreślił, iż chce, aby Pekin działał jako mediator. Zełenski wyraźnie podziękował Scholzowi za jego wysiłki na rzecz promowania negocjacji pokojowych pod auspicjami Chin. Prezydentowi Ukrainy kończy się bowiem i czas, i amunicja. Coraz trudniej jest mu uzyskać dostawy broni wskutek impasu w amerykańskim Kongresie.

Jednak ani Macron, ani Scholz nie chcą skończyć jako rozkapryszone pudelki, które pozwoliły się wykorzystywać przez USA dla ich interesów. Ponadto obaj znajdują się pod ogromną presją polityczną w kraju i mogliby dobrze wykorzystać sukcesy w polityce zagranicznej, odpowiednio jako pokojowy kanclerz i pokojowy prezydent. Zwłaszcza Scholz.

Pekin ma teraz dylemat: kto po stronie europejskiej lepiej nadaje się do zaprowadzenia pokoju w Ukrainie? Komu chcą pozwolić przewodzić tym działaniom? Pekin wolałby, gdyby obu udało się przekonać i ściśle współpracować w tej kwestii. Ale relacje między Macronem i Scholzem nie są najlepsze.

Obaj chcą być Księciem Pokoju.

Obaj nie podróżują jako europejski tandem. Jeszcze nie.

Przekonanie do tego Scholza i Macrona jest największym wyzwaniem dla chińskich ekspertów ds. polityki zagranicznej przed majową wizytą Xi. W końcu ich prezydent nie jest zainteresowany europejską małostkowością.

W końcu Pekin ma dobrą pozycję negocjacyjną, jeżeli chodzi o wojnę w Ukrainie. Z powodu zachodnich sankcji, Putin musiał oddać się w ręce Chińczyków pod względem ekonomicznym, iż teraz robi to, czego chce Pekin.

Ale Chiny są również akceptowalne jako mediator dla Ukrainy, choćby jeżeli Pekin unika obwiniania Putina za wojnę. Chiny mają „bardzo duży potencjał”, aby pomóc zakończyć wojnę, powiedział niedawno ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba. „Jest zaufanie”.

Zdanie, które nie przychodzi łatwo przez usta europejskich szefów państw i rządów. Ale Pekin potrzebuje Europy dla stabilnego pokoju.

2. kooperacja gospodarcza

Ponieważ opór przed wejściem do Europy w pełnym zakrese jest zbyt duży z powodu sankcji, Pekin wchodzi do UE bocznymi drzwiami. Chińska gospodarka i polityka są zakotwiczone w Europie poprzez Europę Południową (Grecja) i Europę Wschodnią, zwłaszcza Węgry.

Tylko w 2023 r. chińscy inwestorzy zainwestowali na Węgrzech 13 mld euro. Utworzono 19 tys. miejsc pracy. Główny chiński producent e-samochodów BYD buduje tam swoją pierwszą zagraniczną fabrykę, podobnie jak chiński producent baterii CATL, światowy lider rynku, który tylko tam zainwestuje 3,7 mld euro. Huawei, istotny dostawca sprzętu telekomunikacyjnego i specjalista w dziedzinie 5G, ma na Węgrzech swój największy zakład logistyczny i produkcyjny poza Chinami. To dla autorytarnego premiera Viktora Orbana wiatr w plecy, którego potrzebuje, by buntować się przeciwko Brukseli.

A po czerwcowych wyborach do UE, Węgry przejmą prezydencję w Radzie UE na sześć miesięcy począwszy od lipca, aby odegrać decydującą rolę w decydowaniu o tym, kto zostanie przewodniczącym Rady UE. Orban, z wdzięczności za chińskie inwestycje, ma dołożyć wszelkich starań, aby UE przyjęła mniej konfrontacyjne stanowisko wobec Pekinu.

Z jednej strony Bruksela krytykuje Węgry za tak bliską współpracę z Chinami, z drugiej — chińskie inwestycje są ważne dla członków UE w trudnych ekonomicznie czasach. Na przykład Berlin chciałby zobaczyć fabrykę BYD w Saarlouis w Kraju Saary, gdzie Ford właśnie się wycofał, a przewodnicząca SPD Anke Rehlinger musi teraz zastanowić się, jak może utrzymać ok. 4300 miejsc pracy bezpośrednio w Fordzie i ok. 2000 u dostawców. Decyzja na korzyść Węgier jest bolesna.

We Włoszech zauważono sukces Węgrów. Teraz Rzym stara się również przyciągnąć chińskie inwestycje, niezależnie od tego, czego chce Bruksela. BYD ma zbudować kolejną fabrykę we Włoszech. To zwrot o 180 stopni po tym, jak Włochy opuściły Inicjatywę Pasa i Szlaku (BRI) zaledwie kilka miesięcy temu.

UE ma również dylemat z Serbią, kandydatem do akcesji, co Pekin wykorzystuje, kalkulując na chłodno. Bruksela nie może bowiem na stałe ignorować regionu bałkańskiego i dlatego powinna przekonać Serbię, kraj z prawie siedmioma milionami mieszkańców w sercu Bałkanów, do członkostwa raczej wcześniej niż później.

Jednocześnie Serbia, podobnie jak Węgry, jest krajem bliższym Chinom niż Waszyngtonowi i postrzega siebie jako europejską część chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. Do tego Bułgaria, która również skłania się ku Chinom i dlatego jest w tej chwili pod presją Brukseli. To oznacza, iż strategia Chin staje się coraz bardziej widoczna.

Chorwacja jest również częścią tej strategii. Budowa dwupasmowego mostu drogowego nad Morzem Adriatyckim została przyznana chińskiej spółce państwowej China Road and Bridge Corporation (CRBC). Chińczycy przebili ofertę niemieckiej firmy Strabag AG o 70 mln euro. 85 proc. projektu jest współfinansowane przez UE. Po tym, jak Strabag nie zdołał wnieść skargi do Sądu Administracyjnego w Zagrzebiu, złożył teraz skargę do Komisji Europejskiej. Chiny są też oskarżane o naruszenie przepisów antydumpingowych. We wrześniu ub.r. Chińczycy otrzymali kontrakt na projekt autostrady wraz z tunelem o wartości 74 mln euro. Pekin prowadzi również w procesie przetargowym na autostradę o wartości 126 mln euro, ponownie wyprzedzając ofertę spółki Strabag.

W świetle tych wydarzeń UE powinna jak najszybciej zastanowić się, w jaki sposób może odepchnąć wpływy Chin w Europie Wschodniej. Jedynym problemem jest to, iż Chiny stają się jeszcze ważniejsze dla europejskiej gospodarki w trudnych ekonomicznie czasach. Niemiecka gospodarka zareagowała na stagnację we własnym kraju rekordowymi inwestycjami w Chinach w zeszłym roku — wbrew globalnemu trendowi.

Również Francuzi stają się tam coraz bardziej aktywni: producent kosmetyków L’Oreal buduje swoje pierwsze centrum przetwarzania zamówień w Chinach, Airbus buduje drugą linię produkcyjną dla A320, a Chińsko-Francuski (Wuxi) Park Współpracy Przemysłowej został otwarty w Wuxi w Chinach. Łączna wartość inwestycji wyniosła już ok. 1 mld dol. amerykańskich. Zintensyfikowana ma zostać również kooperacja w dziedzinie energii jądrowej.

Chińskie inwestycje w Europie i otwarcie chińskiego rynku nie dotyczą tylko gospodarki.

Dopiero okaże się, czy Xi odniesie sukces. W każdym razie Stany Zjednoczone zrobią wszystko, aby temu zapobiec. Fakt, iż republikański Spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson chce poddać pod głosowanie pieniądze na pomoc dla Ukrainy i Izraela w sobotę, wbrew życzeniom prawego skrzydła swojej partii, ma również związek z faktem, iż nie chce, aby pole manewru Pekinu w Europie stało się niepotrzebnie duże. Dla europejskich polityków wahanie Waszyngtonu było ważnym argumentem za przejściem do negocjacji z Pekinem, aby nie zostać pozostawionym na lodzie, jeżeli Waszyngton całkowicie wstrzyma pomoc.

Reakcja Waszyngtonu pokazuje również, iż Europejczycy nie są w najgorszej pozycji negocjacyjnej, jeżeli rozpoznają i wykorzystają swoje możliwości. Aby to zrobić, Europa musi zdefiniować swoje interesy. Jedna rzecz jest pewna w tej walce o najlepszą pozycję w nowym wielobiegunowym porządku światowym: UE ma inne interesy niż USA i Chiny. Byłoby ironią historii, gdyby Chiny, spośród wszystkich krajów, zmusiły UE do zdefiniowania i potwierdzenia swoich interesów.

Idź do oryginalnego materiału