Fotografia zaczęła krążyć na Telegramie w ciągu ostatniej doby. Armaty Koksan są na tyle unikalną konstrukcją, iż ich identyfikacja nie sprawia żadnego problemu. Więcej czasu zajęło ustalenie miejsca wykonania zdjęcia, ale w końcu udało się to za sprawą charakterystycznego bloku w tle. Stoi na ulicy Swietlogorskaja 15 w północnej części Krasnojarska, przy jednej z odnóg Kolei Transsyberyjskiej przebiegającej przez to miasto położone na Syberii.
REKLAMA
Co interesujące, praktycznie w tym samym miejscu wykonywano inne nagrania rosyjskich pociągów z uzbrojeniem jadących na zachód. W zakładach przemysłowych po drugiej stronie linii kolejowej od bloków musi pracować jakiś miłośnik nagrywania eszelonów i chwalenia się tym w sieci. W przypadku pociągu z północnokoreańskimi armatami nie da się określić, w którą stronę jechał, ale biorąc pod uwagę okoliczności, można zakładać, iż też na zachód.
Unikat z kraju Kimów
Koksan to nietypowe północnokoreańskie dzieło, armata kalibru 170 mm posadowiona najpierw na podwoziu starego chińskiego czołgu Typ 59 (chińska modyfikacja radzieckich T-54), a w późniejszej wersji na czymś, co prawdopodobnie jest oparte o radziecki ciągnik artyleryjski ATS-59. Nie wiadomo tak naprawdę, skąd armata w tak nietypowym kalibrze. Część spekulacji wskazuje na eksniemieckie ciężkie działo 17 cm Kanone 18 z okresu II wojny światowej, które w nieznanej liczbie mogły trafić do Korei Północnej przez ZSRR, albo jakąś modyfikację radzieckich armat morskich kalibru 180 mm. Dość powiedzieć, iż to bardzo niecodzienny kaliber dla artylerii samobieżnej. Unikalny.
Nie wiadomo prawie nic o realnych możliwościach bojowych armat Koksan. Według ocen wojska Korei Południowej i zachodnich analityków Korea Północna postrzegała je przez dekady jako jedno ze swoich głównych narzędzi do ostrzału Seulu w przypadku ponownego wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim. Według różnych ocen jej zasięg ma wynosić do 40 kilometrów przy użyciu zwykłej amunicji i 60 przy użyciu takiej z dodatkowym napędem rakietowym. Najpewniej jest kłopotliwa w obsłudze ze względu na masę pocisków i brak systemu wspomagania ładowania. Przekłada się to na szacowaną bardzo niską szybkostrzelność poniżej pocisku na minutę. Najpewniej nie jest też szczególnie celna. W ograniczonym stopniu użyto jej podczas wojny Iranu z Irakiem w latach 80. Korea Północna przekazała temu państwu około 20 armat Koksan. Nie wiadomo wiele na temat ich bojowego użycia. Służyły do ostrzału powierzchniowego celów takich jak miasta czy rafinerie.
Ogólnie można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, iż na tle współczesnej artylerii samobieżnej Koksan to kiepskiej jakości staroć, wyraźnie gorszy też od pochodzącej z tego samego okresu radzieckiej 2S7 Pion o kalibrze 203 mm. Jej główne wady to niska szybkostrzelność, niska celność i najpewniej długi czas przygotowania do walki. Główną zaletą północnokoreańskiej armaty jest spory zasięg i to, iż jest.
Jakość poślednia, ale są
Fakt dostrzeżenia jej w Rosji to dobra i zła wiadomość w jednym. Dobra, ponieważ przez potrzebę sprowadzania z Korei Północnej tego rodzaju nietypowej i nieszczególnie dobrej artylerii Rosjanie pośrednio potwierdzają problemy z własną. Nie jest wielką tajemnicą, iż przez straty i zużycie w wojnie zaczynają cierpieć na niedobory. Dzięki między innymi Korei Północnej kluczowym problemem nie jest brak amunicji, której jako tako im starcza. Większym są lufy i same armaty oraz haubice. Te pierwsze gwałtownie się zużywają przy prowadzeniu intensywnego ognia. Każda ma określoną tak zwaną żywotność, która wynosi zwykle od kilku do kilkunastu tysięcy strzałów. Z każdym robią się coraz mniej celne, a po przekroczeniu pewnej granicy pojawia się ryzyko rozerwania.
Dlatego lufy są wymienialne i w idealnych warunkach robi się to regularnie. Na każdą armatę i haubicę powinien przypadać przepisowy zapas. W czasach radzieckich o to dbano i produkowano lufy na dużą skalę. Po rozpadzie ZSRR tego zaprzestano i Rosja boryka się teraz z ich dostępnością. Poradzieckie zapasy w wielu przypadkach zużyto, a produkcja jest na zbyt małą skalę. Nie wspominając o tym, iż lufa współczesnej artylerii to do kilkunastu miesięcy oczekiwania, ponieważ musi odpowiednio długo leżakować celem uzyskania odpowiednich adekwatności metalu. Nie oznacza to jeszcze zawału rosyjskiej artylerii, ale ma ona poważny problem i jej skuteczność istotnie spadła względem początkowego okresu wojny.
W takiej sytuacji nie najlepsze północnokoreańskie armaty i tak będą przydatne. Zwłaszcza wobec ich dużej donośności. Być może razem z nimi jadą ich obsługi i zapas amunicji, co byłoby optymalne dla Rosjan, dla których systemu szkolenia i logistyki to całkowita egzotyka. Ukraińcy też by nie narzekali, gdyby dostali od kogoś takie wsparcie. W wojnie na wyczerpanie liczy się każda sprawna lufa zdolna posyłać śmierć w kierunku przeciwnika. Przy pomocy północnokoreańskich armat Koksan Rosjanie tylko zyskują. Czym płacą za takie wsparcie, nie wiadomo, ale najpewniej pieniędzmi, surowcami i technologiami. Tak jak za wszystko, co reżim Kim Dzong Una przekazuje Rosji.
Zobacz wideo