CO PO BUNCIE

zlaambasada.pl 1 rok temu

Parę słów o tym co może powiedzieć nam pucz Prigożyna o współczesnej Rosji.

Bunt Grupy Wagnera trwał niecałą dobę. Wielu taki koniec mocno zaskoczył. Wzbudził on całą falę dyskusji na temat, co w zasadzie się wydarzyło i dlaczego. Usłyszeliśmy już najróżniejsze możliwe teorie od całkiem racjonalnych do otwarcie spiskowych. Ale mi się wydaje, iż często nam drzewa las zasłaniają z tymi dyskusjami. Nie na tym my koncentrujemy swój wzrok. Bo nie jest zbyt ważne dlaczego wagnerowcy nie doszli do Moskwy czy jaki los ich i ich lidera czeka. Ja proponuję bunt Prigożyna rozpatrywać nie sam w sobie jako pucz, tylko spojrzeć na te wydarzenia jako na symptom. Ze dwa tygodnie temu opublikowałem długi tekst o postaci Prigożyna, gdzie właśnie proponowałem rozwój tej osoby i jego organizacji śledzić dlatego, iż pokazuje to pewne zmiany wewnątrz Rosji. Tak samo i ten pucz trzeba wykorzystać by zrobić pewne wnioski o obecnym stanie Rosji, jej społeczeństwa, władzy na Kremlu. W Rosji nie istnieje społeczeństwo obywatelskie, wolne media, otwarta publiczna dyskusja. Nie ma mechanizmów komunikacji pomiędzy władzą a społeczeństwem. Dlatego poznać realne nastroje tych ludzi jak i nastroje elit jest bardzo trudno. Wszystko jest owinięte szczelną mgłą kłamstw i propagandy. Dlatego ważne są tego typu wydarzenia które testują Rosję i pokazują nam poprzez reakcję na te wydarzenia pewny realny stan rzeczy w tym kraju.

Jakie więc wnioski zrobiłem osobiście dla siebie

1/ Obojętność Rosjan do własnej władzy. Reakcja mieszkańców Rostowa i innych miejscowości. Oczywiście można powiedzieć, iż wszystko odbywało się zbyt gwałtownie by jakaś realna reakcja mogła się pojawić. I ja bym się z tym zgodził. Ale w ciągu dnia Rosjanie na ulicach Rostowa wychodzili na ulice. Z tym, iż wcale nie dla tego by poprzeć legalne władze i próbować gołymi rękoma zatrzymać czołgi i transportery opancerzone jak to robili Ukraińcy w pierwsze dni wojny. Nie po to by założyć oddziały ochotnicze do polowania za Wagnerowcami. Nie, przychodzili by przynieść im wodę , jedzenie, porozmawiać, zrobić parę zdjęć. Dla tych ludzi było widać, iż Wagnerowcy, ci otwarci kryminaliści z faszystowskimi poglądami w głowach ze swoim „młotem sprawiedliwości” są zupełnie zrozumiali i miejscowi ich traktuja jako swoich. Przynajmniej ci co wyszli na ulice. No a większość po prostu udawała iż nic się nie dzieje i wolała przeczekać wydarzenia w domu, zajmując się swoimi codziennymi sprawami. Obojętnie przyglądali się czekając na wynik rozgrywki. Oczywiście ja zdawałem sobie sprawę, iż żadne społeczeństwo obywatelskie w Rosji nie istnieje i istnieć nie może, ale ciężko było ocenić jaki jest stopień realnego aktywnego poparcia dla włodarza kraju w Rosji. Teraz ja wiem. Z Putinem będzie dokładnie to samo co było z carem Mikołajem II i partią komunistyczną ZSRR. Kiedy car musiał ustąpić, nie było nikogo, kto by wyszedł i wsparł go publicznie. Żadnych monarchistów śpiewających hymny jak w 1914. Żadnych czarnosetników. Tak samo jak i nie znalazło się wśród milionów radzieckich członków partii komunistycznej ani jednego który by wyszedł na protest po tym jak Jelcyn zdelegalizował partié komunistyczná w Federacji Rosyjskiej w r. 1991. To jest dokładnie ta sama sytuacja. Natłok propagandy i kłamstw wcale nie motywuje ludzi do niczego. On tylko ich demoralizuje i robi bardziej obojętnymi do losów władzy i kraju.

2/ Pasywność elit. A to już bardziej interesujący fenomen. Ja go obserwowałem na Ukrainie w roku 2014 w części tego kraju. W sytuacji kiedy elity państwa są zorganizowane w sposób mafijny, kiedy ich głównym celem jest wspólne okradanie kraju i żadnej innej polityki oni nie znają, to ciężko od tych elit oczekiwać poświęcenia i odpowiedzialności w krytycznej sytuacji, która zagraża im osobiście. W sytuacji niepewności, takie elity są skłonne do postawy pasywnej, wyczekującej. I to jest w dużym stopniu to co widzieliśmy. Są prowadzone jakieś walki zakulisowe. Konflikt dochodzi do fazy otwartych starć. Logicznym dla tych ludzi jest nie angażować się zbyt mocno, by nie ryzykować utratą wpływów i majątków w razie o ile zrobisz nieprawidłową stawkę. To jest realna przyczyna dlaczego Wagnerowcy doszli tak daleko bez większego sprzeciwu. Jedna z kilku przyczyn. Bo oczywiście miało też znaczenie traktowanie ich jako swoich i ich reputacja zaprawionych w boju bezwzględnych zabójców. Ale jestem pewien, iż tutaj również rozkazy kierowane z góry na miejscach mogły być, powiedzmy tak, wykonywane bez pośpiechu. To można powiedzieć choćby w stosunku do kadyrowców, którzy robili głośne deklaracje ale jechali tak wolno, iż zdążyli akurat już kiedy było po imprezie. Jednym słowem ta elita – urzędnicy, dyplomaci, wojskowi, policjanci … to jest klasyczna dla plutokratycznej dyktatury zdemoralizowana i skorumpowana wierchuszka gotowa sprzedać swego wodza o ile tylko na jego miejsce znajdzie się ktoś bardziej silny i gotowy zagwarantować im bezpieczeństwo ich życia i mienia.

3/ Moralny upadek społeczeństwa. Z tym punktem wielu może się nie zgodzić. To moja intuicja i moje odczucia. Dla mnie połączenie słabości reżimu, które ukazał ten bunt z tą przyjazną akceptacją przez Rosjan kryminalistów w mundurach na ulicach swoich miast jest chyba jednym z najważniejszych sygnałów. Myśmy często mówimy, iż Putin to jest Hitler naszych czasów. Bezwzględny morderca cywilów żądny zdobycia nowej przestrzeni i nowych terenów dla Rosji. A może myśmy przesadzamy? Może ten plutokratyczny reżim imituje tylko, iż ma jakieś idee i jego najważniejszym spadkiem będzie to iż swoją propagandą on przygotował rosyjskie społeczeństwo do prawdziwego faszyzmu. Do prawdziwych czarnosetników, którzy teraz podnoszą tam głowy. Którzy są oburzeni korupcją i niewydolnością reżimu bo one nie pozwalają im zniszczyć Ukrainę i Ukraińców wystarczająco gwałtownie i skutecznie. „Marsz sprawiedliwości”, tak wagnerowcy nazwali swój pochód na Moskwę. Ich sprawiedliwość polega na tym, iż ci kto kierował nimi źle na wojnie, mają za to odpowiedzieć. A zamiast nich mieliby przyjść ci kto będzie kierował wojną i państwem skutecznie, zabójczo, bezwzględnie. Więc pytanie czy to nie jest ostatni rząd Republiki Weimarskiej, który toruje drogę po prostu dla tych kto będzie jeszcze gorszym od nich. Umownie oczywiście, bo nie porównuję bezpośrednio Putina z Hindenburgiem.

Na początku wojny wielu z nas miało złudzenia odnośnie Rosjan, którzy jak odczują na sobie prawdziwą wojnę i poznają prawdę o niej od wracających z frontu, być może uznają tą wojnę za bezsensowną. Że zmobilizowani wczorajsi cywile być może nie będą mieli żadnej motywacji kontynuować. Teraz już widać, iż te oczekiwania były bardzo dalekie od realiów rosyjskich. Jedyne niezadowolenie, które tkwi w tym społeczeństwie polega tylko na tym, iż do dziś Ukrainę nie zniszczono. Nie zniszczono wszystkich zapór na Dnieprze, nie zburzono mostów, nie wybito w pełni energetykę, nie zmuszono Ukraińców umierać z głodu i chłodu w zimie. Nikt z żołnierzy na froncie też nie skarży się na to, iż musi zabijać Ukraińców, bombardować obiekty cywilne. Tylko na to, iż nie mają wystarczająco broni i amunicji żeby zabijać więcej i szybciej. Chcą bardziej komfortowych warunków dla bardziej skutecznego zabijania.

Więc dla mnie ta sytuacja pokazuje, iż to jest społeczeństwo gotowe przyjąć prawdziwy już agresywny faszyzm, który twardą ręką zaprowadzi tam porzadek i poprowadzi ich do nowych wojen.

4/ Słabość Putina. I tutaj trzeba prawidłowo traktować tą słabość. Ona nie oznacza, iż on jutro straci władzę czy, iż nie zmoże zabić i stłumić swoich przeciwników. Możliwe iż to zrobi. Ale ja bym powiedział, iż Rosjanie już nie widzą w Putinie tą osobę, która jest ich prawdziwą twardą ręką. On zaczyna być utożsamiany z reżimem nieskutecznym, który ogranicza agresywny potencjał Rosji, a nie go wzmacnia. Putin, który rano mówi, iż wagnerowcy to zdrajcy i mają za to słono zapłacić, a wieczorem się okazuje, iż mamy amnestię i wagnerowcy wraz z samym Prigożynem nie zapłacą za pochód na stolicę i strącenie 6 śmigłowców armii FR, to nie ten Putin, którego oczekują Rosjanie. I znów, nie ma znaczenia, iż jutro po cichu ktoś Prigożyna otruje czy zabije gdzieś na Białorusi, w Afryce czy Północnej Korei. Nie ma znaczenia, iż FSB zaaresztuje liderów wagnerowców ( o ile zaaresztuje). Trzeba po prostu zdawać sobie sprawę z tego czego oczekiwaliby od niego Rosjanie, którzy go popierali. Po ogłoszeniu wagnerwoców zdrajcami, oni musieli by być publicznie, na oczach całego świata rozbici, spaleni na drogach, wzięci do niewoli. Brutalnie stłumieni. Tak żeby to była nauczka i przykład dla innych. Tak by zrobił ten Putin który kiedyś był gotów oddać nakaz zabicia zakładników tylko po to by nikt nie miał wątpliwości – Putin nie prowadzi negocjacje z tym kto mu rzuca wyzwanie. Obecny Putin tak nie zrobił.

Poza tym, co było podstawą silnej pozycji Putina w systemie rosyjskim? Tworzenie i sprzyjanie kontrolowanym przez Kreml konfliktów w jego otoczeniu i dalej występowanie w jakości arbitra, który rozwiązuje te konflikty znajdując się ponad nimi. Bilansowanie różnych grup wpływów. To była robota Putina przez wiele lat. I można powiedzieć, iż tutaj on się z nią nie uporał. Bo przeoczył ostrą fazę tego konfliktu. Bo nie był w stanie zbilansować interesy różnych stron. Do buntu nie miało dojść. Do tak dużego wzmocnienia Grupy Wagnera zresztą również. Putin nie wykonuje swojej podstawowej funkcji. Albo wykonuje ale bardzo źle, bo o ile każdy konflikt rosyjskich siłowików będzie prowadził do wyprawy na stolicę, to gwałtownie to doprowadzi do chaosu. A chaos oznacza brak gwarancji bezpieczeństwa dla tych elit, dla ich majątków zbudowanych na korupcji. Putin przestaje być tym gwarantem.

Oddzielną ciekawą kwestią jest rola Łukaszenki w tej sytuacji. I ja choćby nie mam na myśli same rozmowy z Prigożynem tylko oświadczenie, które Łukasznko zrobił po tym jak wszystko już się zakończyło. To jak on przedstawił całą tą sytuację publiczności. Bo ja nie umiem to określić inaczej jak publiczne upokorzenie Putina. Przy czym celowe bo Łukaszenko bez wątpienia jest starym graczem politycznym i wie co mówi. On rozumiejąc, iż dla Putina jest to moment słabości, postarał się by z jego słów prezydent Rosji wyglądał jeszcze bardziej bezradym niż to się wydawało przed tym. Mimo, iż mógł zrobić odwrotnie. I nie ma znaczenia na ile w tych słowach jest prawda. Łukaszenka zawsze w tym czy innym stopniu kłamie. Ważne jest iż sobie na to mógł pozwolić i iż się zdecydował. Powiedział, iż oni z Putinem przegapili pucz. Oni razem. Mimo iż Putin jest KGBstą a on dyrektorem kołchozu. Nie mówiąc już o tym, iż jest dyktatorem w zupełnie innym kraju. Dalej przedstawił sytuację tak, iż w zasadzie uratował Putina, który nie wiedział co ma robić bo rzekomo Prigożyn nie odbierał telefonu i nie chciał z nim rozmawiać. No i to ” widzisz nie wszystko jest aż tak źle” w odpowiedzi na to jak Putin rzekomo pochwalił się twardością rosyjskiej obrony na froncie. To jest po prostu jakieś wbijanie szpilek Putinowi w plecy.

5/ Oderwanie się od rzeczywistości. No wielu powie, iż Putin już dawno żyje w swoim własnym świecie dalekim od rzeczywistego. To prawda. Ale nie zupełnie. Wewnątrz kraju on zwykle dość dobrze wyczuwał, czego Rosjanie potrzebują żeby nie wzbudzać zbyt mocnych negatywnych emocji do siebie. Aż do puczu. Bo nastepnego dnia w sytuacji, kiedy jego zwolennicy oczekwiali od niego spełnienia obetnic i twardych decyzji, Putin wystąpił do swego narodu. Jego rzecznik oznajmił, iż będzie to przemówienie, które zmieni losy kraju. No i w pewnym sensie zmieniło. Putin w swoim przemówieniu 4 razy podziekował społeczeństwu obywatelskiemu za jego konsolidację w sytuacji zagrożenia wojną domową. Oznajmił iż jest zachwycony psotawą obywateli, którzy zapobiegli najgorszemu. Czyli za to czego po prostu nei było. Tyle samo razy dziekował heroicznej wręcz postawie urzedników i kierowników resortów siłowych. W sytuacji przerażenia wielu Rosjan, iż właśnie wagnerowcy nie spotkali żadnego sprzeciwu i nikt nie stanął im w zasadzie na drodze kiedy zajmowali sztab Południowego Okręgu Wojskowego. W sytuacji kiedy społeczeństwo wciąż znajdowało się w stanie dezorientacji i oczekiwało twardych słów o zaprowadzeniu porzadku w kraju, w zamian otrzymali puste deklaracje i głośne podziękowanie dla tych kogo społeczeństwo najbardziej oskarza w tym, iż ta sytuacja powstała. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem taki wybuch negatywnych reakcji w rosyjskich internetach w stosunku do Putina. Prawdopodobnie nigdy.

6/ Ukryte konflikty. Ja osobiście nie wierzę by coś takiego wagnerowcy, którzy sami powstali jako nieoficjalna służba specjalna, mogli coś takiego zaplanować i wykonać zupełnie bez wiedzy którejś z rosyjskich służb. Na przykład GRU czyli wywiadu wojskowego. Ktoś o tym wiedział i co najmniej do tego dopuścił. A może obiecał i wesprzeć na pewnym etapie te działania. Ja nie będę tutaj dywagował dlaczego wyszło jak wyszło. Dla mnie nie to jest ważne. istotny dla mnie jest sam fakt iż różny skonfrontowane ze sobą grupy wpływów w Rosji gotowe już są posunąć się tak daleko by sprzyjać takim rewoltom byle tylko to posłużyło ich interesom i uderzyło w konkurentów. To znów wskazuje na zmniejszenie roli lidera państwa jako pośrednika pomiędzy nimi. Wagnerowcy pewnie zostaną zlikwidowani teraz częściowo czy w pełni. Ale tarcia w rosyjskich elitach to nie zniweluje. Wręcz przeciwnie, ta rewolta pokazała, iż warto grać tak ostro bo można osiągać swoje cele (niekoniecznie znane nam bo wiele może się dziać pod dywanem ukryte od naszych oczy). Tak czy inaczej to dla mnie osobiście wskaźnik fragmentacji rosyjskiego systemu władzy. Klasycznym Putinizm taki jaki znamy po roku 2010 sypie się.

To są moje spostrzeżenia na sytuację i wnioski, które dla siebie zrobiłem. Starałem się w tym tekście abstrahować od natłoku teorii na temat – dlaczego Prigożyn nie wziął szturmem Moskwę i spojrzeć na sytuację z wyższego poziomu.




Mikołaj Susujew

Autorska publicystyka na tematy polityczne i militarne. Pogląd Ukraińca ponad 15 lat mieszkającego w Polsce na stosunki międzynarodowe w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Idź do oryginalnego materiału