Leopold Kula urodził się 11 listopada 1896 r., równo 22 lata przed odzyskaniem niepodległości. Rodzice mieszkali w Kosinie, koło Łańcuta. Ojciec Tomasz, ze starego rodu rycerskiego Kulów Niemstów, przyjął tam posadę urzędnika kolejowego. Matka Elżbieta była córką zesłanego na Sybir powstańca styczniowego, Ludwika Czajkowskiego.
Gdy ruszał na wojenkę miał 17 lat
W 1912 r., w piątej klasie gimnazjalnej, zawiązał tajne stowarzyszenie. W tym gronie znalazł się Kazimierz Iranek-Osmecki (późniejszy szef wywiadu Armii Krajowej). Przetrwał z tamtych czasów pseudonim „Lis”. „Mówią, iż jestem bystry i chytry jak lis!”, cytował słowa kolegów.
Na miesiąc przed szesnastymi urodzinami wstąpił do Związku Strzeleckiego. Latem 1913 r., w czasie ćwiczeń na polach wokół Jasła, Leopolda wypatrzył Józef Piłsudski. Od tamtego czasu datował się szczególny sentyment, jakim komendant darzył młodziutkiego żołnierza. Juliusz Kaden-Bandrowski zanotował słowa matki o synu: „Chwili nie tracąc, robił nocne ćwiczenia, obiegał okolicę, zachęcał młodzież. Z rana przyszedł obłocony, czyścił się i do klasy, po południu nauki, lekcje i znów na noc, na ćwiczenia”.
W sierpniu 1913 r., w Stróży koło Limanowej odbył szkolenie w Pierwszej Oficerskiej Szkole Strzeleckiej. Powrócił do domu, już, jako dowódca plutonu. Miał 16 lat. Tego samego roku został mianowany zastępcą komendanta rzeszowskiego Związku Strzeleckiego.
Najmłodszy polski oficer rozpoczął wojnę, jako dowódca 4 Kompanii Piechoty w oddziale Mieczysława Rysia-Trojanowskiego. W nocy z 11 a 12 sierpnia przekroczyli granicę zaboru rosyjskiego, a 16 sierpnia połączyli się w Miechowie z głównymi siłami Legionów. W październiku, na rozkaz komendanta pojechał do Łodzi, gdzie w szeregach Polskiej Organizacji Narodowej zwerbował i wyszkolił oddział ochotników.
Czytaj dalej o utalentowanym żołnierzu, którego Józef Piłsudski darzył szczególnym sentymentem. Leopold Kula piął się błyskawicznie po szczeblach wojskowej kariery. Na czym polegał jego fenomen?
27 października, w obliczu rosyjskiej kontrofensywy, wyprowadził batalion łódzki do Częstochowy. Tam spotkał miejscowych ochotników oraz oddział z Zagłębia Dąbrowskiego. Oba bataliony wyszły pod dowództwem Albina Fleszara na spotkanie z komendantem, cofającym się po krwawej bitwie pod Laskami. 9 października 1914 r. Lisa mianowano podporucznikiem. Miał niespełna 18 lat.
17 i 18 listopada 1914 r. stoczył pierwszą zwycięską bitwę pod Krzywopłotami. Tam jego łódzcy rekruci przeszli chrzest bojowy w brawurowym ataku na Załęże. Lis biegł na ich czele, kiedy, ku przerażeniu wszystkich, upadł. Ale to tylko pochwa od szabli podcięła go, zaplątawszy się między nogami.
Na szlaku bitewnym było Ludowo, Wszachowo, Sobieszyce, a w grudniu – walki pod Łowczówkiem i Podhajcami. 1 stycznia 1915 r. Kula awansował do stopnia porucznika. Podczas urlopu zdał egzamin maturalny. W okopach uczył analfabetów, urządzał wykłady, a choćby prowadził klub sportowy. Denerwowało go, iż legioniści tracą czas na grę w karty. „Życie jego i praca to zaprzeczenie przysłowia – głową muru nie przebijesz”, napisała po latach Aleksandra Piłsudska.
Nie trwożył się moskiewskich bagnetów, lanc i dział
Najkrwawszą bitwę legioniści komendanta Piłsudskiego stoczyli pod Kostiuchnówką. Tak ją wspominał ówczesny lekarz 7 Pułku Piechoty, Felicjan Sławoj-Składkowski: „Obywatel Fleszar pobiegł na lewe skrzydło okopów pozycji ryglowej, a tutaj wydają rozkazy major Kukiel i porucznik Lis. Są strasznie zmęczeni. Trzeba kontratakować, słyszę ze spiekłych ust obywatela Lisa, wskazującego mi na Lasek Polski i Moskali przed nim. Podbiegam na prawe skrzydło, krzycząc, iż z rozkazu Lisa mają zmienić front jednym plutonem”.
Jak stwierdził Piłsudski; „zatrzymawszy prącego z nadzwyczajną siłą nieprzyjaciela, umożliwił przegrupowanie się legionistów„. Według relacji Wacława Lipińskiego, gdy „na prawe skrzydło 7 Pułku wdarli się Rosjanie, wtedy do przeciwuderzenia ruszyła kompania bohaterskiego Lisa-Kuli. Rozpłomieniony w ogniu porywał wszystkich, działał jak grom. Przeciwnik zdziesiątkowany cofał się na Kostiuchnówkę”. Dowódca batalionu raportował, iż „Lis nadzwyczajnym męstwem i świetną inicjatywą bojową przyczynił się do ocalenia 7 Pułku od zagłady”.
Potem był Stochód, gdzie jego kompania dawała liczne dowody odwagi i poświęcenia. Podczas walk na Wołyniu młody porucznik obejmuje batalion Fleszara, kiedy ten jedzie na urlop. 21 października prowadzi go do ataku na Kukle. Dowódca niemiecki Friedrich Gerock każe swym żołnierzom wznieść trzykrotnie hura na cześć Polaków. Porucznik Kula obejmuje cały regiment, który poprowadził do zwycięskiego szturmu na Jabłonkę i Kamieniuchę. Dowódca 3 Regimentu Grenadierów Kronprinz, gdy pod Podhacicami zwrócono mu uwagę na konieczność zabezpieczenia skrzydeł, odpowiedział chłodno: „Keine Furcht am linken Fluegel.” Bez strachu, tam są Polacy.
Niemcy przyznają mu Krzyż Żelazny, a Austriacy — Krzyż Zasługi z dekoracją wojenną i mieczami. Dziewiętnastoletni oficer zuchwale odmawia. Tadeusz Piskor raportował: „Okres walk wołyńskich na jesieni 1915 r. to jedno ogniwo nierozerwalne mężnych czynów i doskonałego dowodzenia kompanii, a często pułkiem tego wybitnego i wyjątkowej miary i zdolności oficera, a prowadzona przezeń bitwa pod Kuklami – to szczyt tego, co oficer dobry może zrobić”.
7 grudnia 1916 r. dwudziestoletni Lis (jego pułk stał wówczas w Łomży), mianowany został kapitanem i dowódcą batalionu. Ale przyszłość Legionów rysowała się niejasno. Miały się stać kadrami wojska, podporządkowanego Radzie Stanu, którą powołali cesarze Austrii i Niemiec aktem 5 listopada. Tak sytuację oceniał Piłsudski: „Niemcy ogłosili jakąś „niepodległość”, by zjednać sobie Naród Polski; chcą, by dał żołnierza. Tymczasem chcieliby, chociaż reprezentację tej przyszłej Armii Polskiej, część dawnych Legionów wysłać na front zachodni, by pokazać światu, iż Polacy są przeciw Francji i Anglii – przeciw Zachodowi”.
A chłopcy z nim na boje szli z pieśnią jak na bal
Legioniści z 1 i 3 Brygady odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec. Królewiacy zostali internowani, a Galicjanie – wcieleni do armii austriackiej. Lis złożył dymisję, za co 12 sierpnia 1917 r. został zdegradowany do stopnia feldfebla-kadettaspiranta CK Armii i wysłany na front włoski. Dopiero wówczas, do munduru austriackiego podoficera, przypiął bojowe medale. Zaczepiany przez austriackich oficerów, oburzonych na sierżanta z orderami należnymi wyższym szarżom, odpowiadał niezmiennie, iż jest oficerem Legionów Polskich.
Wcielony do 12 Batalionu Szturmowego, pomaszerował na front, nad Piave. Tam śmiałym wypadem zdobył redutę Cordelazzo. W biały dzień, brodząc po pas w wodzie, przebiegł rzekę, wpadł sam do nieprzyjacielskiego okopu, stając oko w oko z włoskim oficerem. Rzucił pod nogi Włocha granat; nieprzyjaciel padł martwy, ale Lis także osunął się na ziemię.
Tak opisał ów atak Alojzy Wir-Konar: „Podtrzymywany przez swoich żołnierzy stał blady Lis-Kula – żołnierz 1 Brygady Legionów – w mundurze austriackim, w hełmie pruskim, ranny przez Włochów. I równocześnie, gdy opatrywaliśmy mu bandażami dosłownie, nie do uwierzenia, jedenaście ran, w czym dwie poważniejsze, prowadziliśmy urywaną rozmowę nad położeniem. Po krótkiej naradzie, w której przeszkadzał nam przybyły oficer austriacki, mówiąc ciągle o złotym medalu waleczności dla Lisa-Kuli, zdecydowaliśmy, iż go zastąpię i zluzuję moim plutonem”.
Docierał zawsze z wiarą tam, dokąd dotrzeć chciał
W styczniu 1918 r. uciekł szpitala w Szambathely i zameldował się w Krakowie, u komendanta Polskiej Organizacji Wojskowej, pułkownika Edwarda Rydza-Śmigłego. 26 lutego 1918 r. nadeszła wieść, iż generał Józef Dowbór-Muśnicki, dowódca I Korpusu Polskiego w Rosji, chce zawrzeć układ z Niemcami. Śmigły wybrał Lisa, by nie dopuścił do kapitulacji. Musiał przedrzeć się tysiąc kilometrów przez ogarniętą rewolucyjnym szałem Rosję.
Wojna polsko-bolszewicka. Marszałek Józef Piłsudski (L) i gen. Edward Rydz-Śmigły podczas ofensywy znad Wieprza (1920 r.)
Zameldował się u Melchiora Wańkowicza, który tak opisał spotkanie: „Wsunął się młody człowiek, żeby nie wzrost powiedziałbym, chłopak! Już za drzwiami szeptem spytał: Obywatel Wańkowicz? — To ja. Wsunął mi w rękę pomiętą kartkę, na której poświadczano, iż właśnie on został wysłany przez POW do objęcia w Bobrujsku komendy.
Lis zorganizował oficerskie sprzysiężenie. Niestety, bunt nie powiódł się. 22 maja 1918 r., na rozkaz Dowbora, 23 tys. żołnierzy rzuciło Niemcom broń pod nogi. Załamał się plan, według którego I Korpus miał iść na Ukrainę, połączyć się z niedobitkami II Korpusu i formującym się III Korpusem, by stać się zalążkiem armii polskiej na południu.
22 maja przyjechał do Kijowa, gdzie spotkał go Tadeusz Hołówko: „Po raz pierwszy poznałem Lisa-Kulę, już wówczas opromienionego legendą bohatera i sławą wielkiego żołnierza. Nie chciało się wierzyć, iż ten chłopiec w polu był tak, nie tylko osobiście odważnym, ale wspaniałym dowódcą, zniewalającym swych podkomendnych do ślepej wiary w siebie”.
Miał sławę bohatera, a moc i dumę lwa
Na początku lipca dwudziestoletni kapitan został komendantem naczelnym POW numer 3. Konspiracja objęła zasięgiem dorzecze Dniepru od Bobrujska po Morze Czarne, od Kamieńca Podolskiego po Rostów i Krasnodar. Organizacja zajmowała się szkoleniem, agitacją, wywiadem i sabotażem. Niszczono tory kolejowe i transporty wojskowe państw centralnych. POW wysadziła 27 mostów kolejowych, kilka składów broni i materiałów wybuchowych. Lis zorganizował sprawną sieć wywiadowczą, umieszczał peowiaków w organizacjach bolszewickich, w urzędach, komendanturach niemieckich oraz ukraińskich.
5 listopada 1918 r. dał rozkaz mobilizacji. Oddział kijowski miał iść z odsieczą obrońcom Lwowa. Został jednak rozbity przez Ukraińców. Lis wydał rozkaz, by każdy, na własną rękę, przebijał się w kierunku Lubelszczyzny. W Lublinie zameldował się Rydzowi-Śmigłemu. Z jego rąk otrzymał awans na majora i dowództwo 2 Batalionu 23 Pułku Piechoty. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia poszedł z nim w pole, na Zamość. Bronił linii kolejowej Rawa Ruska – Bełżec. Walczył także pod Żółkwią, Uhnowem i Sokalem. Wziął udział w batalii o Lwów.
24 stycznia 1919 r. batalion Lisa wycofano do Lublina. Leopold pojechał odwiedzić rodzinę w Rzeszowie, a potem do Warszawy. Piłsudski skarcił go w swym stylu: „Cóż ty sobie myślisz chłopcze? Najpierw do matki jedziesz, a dopiero potem do mnie!”. Marszałek był pod wielkim urokiem Lisa. Mawiał, iż nosi buławę w tornistrze i kiedyś będzie jego następcą. Tymczasem mianował go swym adiutantem.
10 lutego 1919 r. towarzyszył Naczelnikowi Państwa w uroczystym otwarciu Sejmu Ustawodawczego. Zaproponowano mu wtedy komendę elitarnego 1 Pułku Piechoty Legionów. Piłsudski nie chciał go puścić z powrotem na front, ale Lis upierał się, iż musi dokończyć zaczęte sprawy. 25 lutego 1919 r. przyjechał do Włodzimierza Wołyńskiego i objął dowództwo garnizonu. Miał tylko bronić miasta, ale niedługo ruszył do ofensywy.
Rycerski pędził żywot, rycerski znalazł zgon
Nocą z 1 na 2 marca brawurowym atakiem rozbił pozycje ukraińskie pod Poryckiem. Wziął do niewoli dowódcę ze sztabem, 7 armat i 30 karabinów maszynowych. Nocą, z 6 na 7 marca, w stu żołnierzy uderzył na dwa ukraińskie pułki broniące Torczyna. Oddział Tomsy-Zapolskiego miał uderzyć z frontu. Lis ze swoimi – oskrzydlić miasto.
Obie kolumny runęły do szturmu. Ukraińcy uciekali w kierunku Łucka, ale na ich drodze stanął pluton Lisa, który dopadł już pierwszych zabudowań, zdobył dwa karabiny maszynowe i wpędzał nieprzyjaciela z powrotem do miasta. Lis upadł jednak w trakcie natarcia, ugodzony kulą w pachwinę. Pierwszej pomocy udzieliła mu ukraińska sanitariuszka. Żołnierze zdobyli szpital, do którego przenieśli dowódcę. Lekarze przez całą noc walczyli o jego życie. On sam kazał sobie trzymać na przemian ręce i nogi w górze, by krew mocniej napływała do serca.
Tak tę noc zapamiętał Iranek-Osmecki: „Dotychczasowe zainteresowanie rannego losami bitwy ustępuje powoli zupełnej obojętności. Przed świtem stracił przytomność, której już więcej nie odzyskał”. Kaden-Bandrowski wspominał: „Major Lis-Kula, którego akurat w tym czasie Wódz Naczelny pułkownikiem mianował, mocował się ze śmiercią… Wreszcie następuje operacja wyjęcia kuli. Lis traci przytomność. Rankiem 7 marca o godzinie 6 rano serce jego bić przestaje”.
Otwórzcie złotą księgę gdzie bohaterów spis
Sztab Generalny WP ogłosił komunikat: „Śmierć nie oszczędziła tego dzielnego żołnierza, a wróżącego wielkie nadzieje dowódcę. Młoda armia polska straciła jednego z najlepszych swych bohaterów”. Pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości.
Ciało Leopolda Lisa-Kuli przewieziono pociągiem do Warszawy. Trumnę dwudziestotrzyletniego pułkownika, wśród setek innych, ozdobił wieniec z szarfą: „Memu dzielnemu chłopcu – Józef Piłsudski”. Po mszy żałobnej odbyła się manifestacja patriotyczna na Placu Saskim. W asyście dwóch szwadronów kawalerii, dwóch kompanii piechoty oraz wojskowej orkiestry, dębowa trumna została przewieziona na armatniej lawecie na Dworzec Wiedeński.
Pogrzeb Leopolda Kuli
14 marca żałobny pociąg specjalny przybył do Krakowa, skąd, po oddaniu honorów wojskowych i odprawieniu modłów, skierował się do Rzeszowa. Najmłodszy pułkownik II Rzeczpospolitej został pochowany na cmentarzu Pobitno. Po latach zbudowano mu grobowiec stylizowany na sarkofag rycerski, z wyrytymi nazwami miejscowości, o które walczył. W 1932 r. na Placu Farnym w Rzeszowie stanął jego pomnik, dłuta profesora Edwarda Wittiga.
Także w Torczynie, w miejscu, gdzie Lis otrzymał śmiertelny postrzał, odsłonięto w 1929 r. monument. W uroczystości wzięli udział Ukraińcy. Pułkownik Czesław Mączyński, dowódca obrony Lwowa, pytał: „Czy przy pomieszaniu rodzin ruskich i polskich, czy po sześciowiekowym pożyciu pod jednym dachem, nie było innej drogi do porozumienia, jak przez walkę? Czy koniecznie lać się musiała krew drogocenna?”
***
Śródtytuły pochodzą z „Rapsodu o pułkowniku Lisie-Kuli” do słów i muzyki Adama Kowalskiego.