Criston Cole z „House of the Dragon” to nieudacznik, który chciałby zostać królem

cyberfeed.pl 2 miesięcy temu


Criston Cole (Fabien Frankel) powinien być takim człowiekiem, na którego cześć pisane są pieśni. Nisko urodzony rycerz, wyniesiony do Gwardii Królewskiej, następnie mianowany Lordem Dowódcą, zanim w końcu awansował na stanowisko Ręki Króla. Nasz przystojny rycerz ma pewne… problemy z gniewem, tak (kto ich nie ma na tym świecie?), ale wydaje się być honorowym i walecznym rycerzem — i tak naprawdę to jest wszystko, co się liczy, jeżeli chodzi o historię. Ma jednak jedną fatalną wadę, coś całkowicie poza jego kontrolą: urodził się w wiek smoków.

W odcinku 4 Criston osiągnął swój najwyższy poziom. Jego kolejne zwycięstwa militarne przyniosły mu uznanie mas. Dla rycerza niskiego pochodzenia miano „królobójcy” to legenda, ale tutaj zobaczyliśmy, jak nisko może upaść. Gdy smoki zderzają się na niebie nad Rook’s Rest, Criston zostaje zrzucony z konia i większość bitwy spędza nieprzytomny. Choć nie brakuje tu zaciekłej akcji smok-na-smoka, nacisk tej sekwencji jest niezwykle ludzki. Ta kulminacyjna bitwa stanowi jeden z najważniejszych dni w karierze Cristona, moment, do którego prowadzi cała ta kampania, ale spędza go twarzą w dół w błocie. Nie ma znaczenia, jaki jest czyjś status, gdy stajesz twarzą w twarz ze smokiem są kilka więcej niż workiem mięsa i kości.

Ale to tylko jedna porażka w długiej historii. Został awansowany do Gwardii Królewskiej, tylko po to, by odkryć granice swojej pozycji. Ciągle jest poniżej rangi królewskiej (i możesz to rozumieć, jak chcesz), co oznacza, iż ​​rzadko ma pozwolenie, by działać z własnej woli. Do tej pory miał dwa królewskie romanse i żaden nie poszedł szczególnie dobrze. choćby gdy wszystko idzie po jego myśli, jest niekomfortowo świadomy swojej własnej kruchości. Bez względu na to, co robi, jak bardzo się stara, po prostu nie jest wystarczająco dobry. Jego armia jest większa i lepiej wyposażona niż armia drużyna Czarnaale są niczym więcej niż punkcikami, gdy patrzy się na nie z grzbietu smoka. Widział ludzi odrzuconych jak lalki i spalonych w smoczym ogniu. Wie, iż jego mała bitwa ludzi i ziemi jest farsą — na niebie są większe moce. Ale Criston buntuje się przeciwko tym ograniczeniom. Stając w obliczu własnej bezsilności, widzimy, jak ogłasza to wojną smoków, nie ludzi. Jest niespokojny w swojej pozycji i łatwo zrozumieć dlaczego.

Criston jest całkowicie przekonany o swojej własnej ważności. Aby być uczciwym, ma wiele dowodów na poparcie tej perspektywy, choćby poza tym, co zostało opisane powyżej. Odsunął Daemona od władzy na turnieju i gwałtownie zdobył jego pozycję w Gwardii Królewskiej, a jego zwycięstwa militarne są jego własnymi. Aegon wygląda żałośnie, gdy zestawi się go z Criston (choć uczciwie mówiąc, dotyczy to większości ludzi), ale choćby tym groźniejszy Książę Aemond był jego uczniem. Dokonał już rzeczy niemożliwej, więc nic dziwnego, iż jest tak pewny swoich umiejętności; już słyszy pieśni, które zostaną zaśpiewane na jego cześć.

Zdjęcie: Theo Whiteman/HBO

Ale ten honor jest kruchy. Próbuje zakopać wszelkie dowody sugerujące, iż nie nadaje się na swoje stanowisko, po pierwsze, mordując Joffreya w okresie 1i ostatnio przez przerzucanie winy za morderstwo Jaehaerysa na Ser Arryka i wysyłając go na śmierć. Criston jest utalentowany, tak, ale jest też lekkomyślnie dumny. Jest uwięziony w nieustannej walce, aby udowodnić sobie i innym, iż zasługuje na swoją pozycję, ale ciągle mu się nie udaje. Odcinek po odcinku widzimy narastającą frustrację, Frankel zręcznie przedstawia narastający gniew człowieka, który nie potrafi sobie z tym poradzić. Wszyscy wyczuwamy tu niebezpieczeństwo: mamy człowieka, który chce udowodnić swoją wielkość, który oślepia się na swoje wady, a mimo to zostaje przeklęty i musi spędzić życie w cieniu smoków.

W większości przypadków taka wiara w siebie dobrze by się sprawdziła. Criston jest bezwzględny i odważny, co pomaga mu na polu bitwy, ale stanowi problem, gdy konflikt zaczyna się zaostrzać. Bitwa na Odpoczynek Rooka wyraźnie nim wstrząsnął, ale tam, gdzie niektórzy by to przemyśleli, on podwaja stawkę. Popiera Aemonda jako regenta, wiedząc, iż zaostrzy wojnę. Criston widział walkę smoków z pierwszej ręki, wie, jaki chaos przyniesie to Siedmiu Królestw, a mimo to prowadzi drużynę Zielonych ścieżką wojny. Nie jest czystym złem, ale w tej chwili jest zachwycająco nienawistny. Alicent naciska, żeby stanął po jej stronie, ale on wie, iż nie może. To dylemat leżący u podstaw serii, a Criston wolałby, aby Siedem Królestw popadło w ruinę, niż znalazł się po przegranej stronie. Jest tak samo skazany na zagładę jak każdy inny w Królewskiej Przystani, bez względu na to, jak wysoko się wspiął.

Próby Cristona, by wznieść się ponad smoki, ostatecznie zapewniają, iż zawsze będzie pod nimi. Zdesperowany, by udowodnić swoją wartość, poprowadzi tę wojnę smoków do krwawego końca. Jego dziedzictwo jest niepodważalne, przynajmniej jeżeli chodzi o jego krótką wzmiankę w Uczta dla wron jest zaniepokojony. Ze wszystkich tragicznych i nieprzemyślanych błędów postaci w Dom Smoka Spośród wszystkich dotychczasowych dokonań, zestawienie smoków w walce ze sobą może być tym najważniejszym.



Source link

Idź do oryginalnego materiału