Cwikła: Propaganda wmawia, iż zamknięty w psychiatryku i umierający na raka Putin jest obalany przez demokratyczną opozycję. Wstrętna rzeczywistość pokazuje co innego

kontrrewolucja.net 2 lat temu
Zauważyłem, iż choć hucznie ogłaszano sankcje, a media zapewniały, iż „już za chwilę Rosja upadnie”, to ta jednak się trzyma, miejscami przebijając wskaźniki sprzed inwazji na Ukrainę. Owszem, sankcje wywołują kryzys, ale u nas.
Dominik Cwikła, Władimir Putin i Mateusz Morawiecki na tle bezdomnego/fot. ilustracyjne/fot. YT/Media Narodowe/RT/Onet News/Clay LeConey/unsplash.com (kolaż)

Według propagandowej narracji, Rosja już niedługo – prawdopodobnie „już za dwa tygodnie” – upadnie gospodarczo z powodu skutecznych sankcji. Umierający na raka 20 narządów Putin, trzymany w psychiatryku, jest obalany przez demokratyczną opozycję, a Rosjanie w samolotach i czołgach giną na Ukrainie od rzucanych przez jakieś baby słoików z ogórkami. No i nie zapominajmy o tym, iż co i raz Rosjanie strącają swoje maszyny. No i Zełeński przeprosił za Wołyń i potępił ludobójstwo na Polakach, zaś wdzięczność rządu w Kijowie sprawia, iż traktują nas jak przyjaciół.

Tyle propaganda. A rzeczywistość? Rzeczywistość każdy widzi. Rosja – po początkowej klapie pod Kijowem – posuwa się naprzód. Ukraina ostatnio wprowadziła cła i dodatkowe opłaty na m.in. polskie produkty. Natomiast my nie mamy węgla na zimę. Co zabawne, rząd daje dopłaty do węgla, którego nie będzie, choć to chyba „normalne” w kraju, w którym wydaje się jednego Sasina na wybory, które się nie odbyły.

Sankcje nie działają. To znaczy nie działają tak, jak zapowiadano, bo walą w państwo polskie oraz w Polaków. Rubel stoi mocniej wobec dolara czy euro, niż przed inwazją na Ukrainę. A w ramach sankcji pozamykano już także polskie firmy. Te rosyjskie zaś znalazły sposoby na obejście przepisów poprzez np. pośredników.

A skoro o inwazji mowa, rządząca z Warszawy oligarchia traktuje tubylczą ludność na ziemiach polskich, jakby rząd był z kimś w stanie wojny. Likwidacja wybranych portali internetowych pod rzekomym zarzutem „ruskiej propagandy” – gdzie przez prawie już pół roku od tego momentu nikomu nie postawiono żadnych zarzutów z tego teoretycznie poważnego tytułu – czy wezwania do nie robienia zdjęć jednostek wojskowych, choć nie mamy formalnego stanu wojny. Nie ma go także żaden z sojuszników państwa polskiego.

Ale oligarchowie do wojny chętnie zagrzewają. Nie tak dawno temu premier zapewniał, iż „w Polsce jest 40 milionów Polaków gotowych stanąć z bronią w ręku”. Oczywiście, sama liczba jest nieprawdziwa, chyba, iż zamierza wysyłać starców i dzieci do walki. Gotowości nie ma tyle osób również z powodu, iż już dawno temu zaniknął pobór, a jednocześnie obowiązuje restrykcyjne prawo dotyczące posiadania broni. W efekcie jakby dać przeciętnej osobie z mojego lub młodszego rocznika karabin, to pewnie by się postrzelił.

Zbrodniczy lockdown jak również świadome doprowadzenie do kryzysu węglowego i wielka drożyzna również sprawiają, iż Polacy niechętnie będą masowo walczyli za grupę sprawującą z Warszawy władzę. No, może poza pokoleniem 50+, ale bądźmy szczerzy, ilu z nich nadaje się do czegoś innego, niż do oddania głosu za 15 emeryturę? I czy jaśnie panujący inaczej tych ludzi postrzegają?

Nawet gdyby jednak ludzie były gotowi do walki, to nie ma czym. Sprzęt bowiem wysyłamy na Ukrainę. Nie za hrywny, euro czy dolary ani choćby nie za zamiennik, a za „dziękuję”. A zamienniki będziemy mogli kupić. Łaskawi panowie!

Tak więc sankcje miały uderzyć w Rosję. Może uderzyły, ale jak to mocarstwo – ma mnóstwo sposobów na poradzenie sobie z nimi. Tymczasem to my, Polacy, płacimy ich realną cenę.

Szczerze mówiąc osobiście niezbyt obawiam się okupacji rosyjskiej, bo już jestem traktowany jak osoba pod okupacją. Nie od dziś rzecz jasna, ale adekwatnie od początku Wielkiej Histerii z niemal natychmiastowym przejściem na tryb niby-wojenny wielu z nas odczuwa to wyjątkowo mocno.

Pocieszające jest, iż ludzie trzeźwieją i hasło „ruska onuca/ruska propaganda” już nie jest uniwersalnym „argumentem” do usprawiedliwienia wszelkich szaleństw i nieodpowiedzialnych decyzji rządu, a ludzie się burzą. Tylko szkoda, iż znów miałem rację i szkoda, iż musieliśmy wszyscy wycierpieć, żeby do rozemocjonowanego tłumu zapatrzonego we własne irracjonalne odczucia to dotarło – jak zwykle – już po szkodzie.

Idź do oryginalnego materiału