Cyfrowa wiosna ludów: Pokolenie Z na ulicach świata

euractiv.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: https://euractiv.pl/section/praca-i-polityka-spoleczna/news/cyfrowa-wiosna-ludow-pokolenie-z-na-ulicach-swiata/


Zaczęło się od braku prądu na Madagaskarze, a dziś płonie połowa świata. Pokolenie Z tworzy własną, cyfrową wiosnę ludów – bez partii, bez przywódców, z memami zamiast ulicznych walk.

Na placu 13 maja w Antananarywie, w samym sercu Madagaskaru, tysiące młodych ludzi śpiewało, tańczyło i wymachiwało flagami z czaszką i skrzyżowanymi piszczelami – symbolem z kultowego japońskiego anime „One Piece”. Dla nich nie była to jedynie ikona popkultury. Stała się znakiem buntu – sprzeciwu wobec stagnacji i skorumpowanego porządku.

Gdy pułkownik Michael Randrianirina ogłosił w państwowym radiu: „Przejęliśmy władzę”, tłum wiwatował. Kilka godzin wcześniej wojsko przeszło na stronę demonstrantów z pokolenia Z – młodych, sfrustrowanych mieszkańców kraju, w którym codziennością są przerwy w dostawach wody i prądu, a co roku czterysta tysięcy osób wchodzi na rynek pracy, który nie jest w stanie ich wchłonąć.

Madagaskar stał się nieoczekiwanym miejscem narodzin nowej fali społecznych niepokojów, której wspólnym mianownikiem są osoby urodzone po 1995 roku. Ich językiem nie są już partyjne manifesty, ale memy, muzyka, animacje i internetowe symbole.

Pokolenie Z, jeszcze niedawno opisywane przez socjologów jako „zmęczone światem dorosłych”, dziś staje się siłą społeczno-polityczną, być może pierwszą generacją zdolną wywołać coś na kształt nowej globalnej „wiosny ludów”.

Madagaskar: bunt, który przerodził się w politykę

Protesty rozpoczęły się 25 września – od gniewu wobec nieregularnych dostaw wody i prądu. Z czasem przerodziły się w falę sprzeciwu wobec prezydenta Andry’ego Rajoeliny i jego elity władzy. Zginęły co najmniej 22 osoby, a ponad setka została ranna.

Kiedy parlament przegłosował impeachment, a prezydent uciekł z kraju na pokładzie francuskiego samolotu wojskowego, wydawało się, iż historia zatoczyła koło – młodzi znów znaleźli się w centrum przewrotu.

W rozmowie z France24 dr Luke Freeman z Uniwersytetu Londyńskiego, zwrócił uwagę, iż ruch, który zaczął się jako społeczny, „stał się wyraźnie polityczny”.

– Młodzież Madagaskaru nie chciała przejęcia władzy przez żołnierzy. Chciała przejąć system polityczny, nie patrzeć, jak starzy politycy i wojskowi znów trzymają wszystko w swoich rękach – podkreślił ekspert.

Freeman dodał, iż co roku czterysta tysięcy młodych Malgaszów trafia na rynek pracy, który „nie ma dla nich miejsca”. W jego ocenie pokolenie Z w tym kraju „musi walczyć o miejsce przy stole” – inaczej zostanie zmarginalizowane, a rewolucja, którą rozpoczęło, „zostanie przejęta przez stary porządek”.

Na placu „13 maja” symbolem tej walki stała się piracka flaga z „One Piece”. Dla pokolenia wychowanego w sieci – między japońskim anime, TikTokiem a hip-hopem z Antananarywy – stała się metaforą wolności, ale też lojalności wobec własnych zasad.

„Nie chcemy nowych władców – chcemy być wolni” – głosił jeden z transparentów.

Rosja: piosenki zamiast manifestów

Ponad osiem tysięcy kilometrów dalej, w Sankt Petersburgu, młodzi Rosjanie śpiewają zakazane piosenki. Nie podczas koncertu, ale publicznie – wbrew władzom.

W nagraniach krążących po sieci widać grupy studentów i licealistów na placu Kazańskim, którzy skandują słowa utworu „Co-operative Swan Lake” ukraińskiego rapera Noize MC:

„Kiedy car umrze, znów zatańczymy. Starzec wciąż kurczowo trzyma się tronu, bojąc się go puścić. Stary człowiek w bunkrze wciąż myśli, iż jest 1985 rok.”

To otwarte, poetyckie uderzenie w Putina – w kraju, w którym publiczny sprzeciw może skończyć się więzieniem. Choć piosenka została zakazana przez sąd w maju, młodzi Rosjanie uczynili z niej hymn swojego pokolenia.

Wśród nich była osiemnastoletnia piosenkarka Diana Łoginowa, aresztowana po pokojowym występie. Matka artystki, podkreślała, w rozmowie z mediami, iż jej córka „nie jest polityczna” – po prostu chciała zaśpiewać piosenkę, którą znało całe jej pokolenie.

Ten paradoks współczesnej Rosji, w której jedynie młodzież znajduje odwagę by głośno wyrazić niechęć do partii ani przywódców. Popkultura stała się ich językiem oporu, nową formą wolności w świecie powszechnej politycznej cenzury.

„Chcę oglądać balet – niech łabędzie tańczą!” – skandował tłumu.

Nawiązanie do „Jeziora łabędziego”, emitowanego w ZSRR podczas śmierci przywódców, nie pozostawiało wątpliwości: to kod nawołujący do końca politycznej epoki.

Gruzja: echo europejskich marzeń

W Tbilisi, stolicy Gruzji, kampusy uniwersyteckie od miesięcy są areną protestów przeciwko ustawie o „zagranicznych agentach”, która – zdaniem młodych – ma zdławić społeczeństwo obywatelskie i oddalić kraj od Europy.

Na transparentach pojawiają się hasła po angielsku i gruzińsku, a w tłumie dominują studenci. Ich styl protestu jest typowy dla pokolenia Z: muzyka, światła telefonów, taniec i ironiczne memy o władzy.

W porównaniu z falą protestów z 2003 roku dzisiejsza młodzież znacznie świadomiej łączy kwestie tożsamości, praw człowieka i wolności słowa z polityką europejską. Nie walczy już tylko o zmianę rządu, ale o model życia.

Od PRL po Tajwan: historia powtarza rytm młodości

Nie byłoby tych ruchów bez długiej historii młodzieżowych buntów. W 1968 roku to studenci polskich uniwersytetów stali się iskrą oporu wobec komunistycznej władzy, a w latach 80. młodzi robotnicy i uczniowie zasilali szeregi „Solidarności”. W 1989 roku to właśnie studenckie biura informacji i niezależne pisma tworzyły infrastrukturę nowego państwa.

Podobne zjawiska obserwowano w Azji – w 2014 roku na Tajwanie pojawiły się ruchy studenckie „słoneczników”, walczące o demokratyzację kraju i wolność słowa. Uniwersytety – od Tajpej po Gdańsk – zawsze były laboratoriami politycznej zmiany.

W tym sensie Antananarywa, Petersburg i Tbilisi wpisują się w długi ciąg historii, w której młodzi z całego świata stają się językiem przyszłości – niekoniecznie przewidywalnej, ale zawsze nieuniknionej.

Nowe narzędzia rewolucji

Tym, co odróżnia pokolenie Z od wcześniejszych, jest sposób manifestowania sprzeciwu. Ich protesty są jednocześnie fizyczne i cyfrowe, ideowe i estetyczne.

Na Madagaskarze – flaga piracka z anime. W Rosji – piosenka rapera. W Gruzji – memy i lasy telefonów na placach. Nie ma jednego przywódcy ani partii. Jest wspólna emocja: zmęczenie autorytaryzmem i korupcją.

– Pokolenie Z nie chce być zastępowane starymi wojskowymi i politykami. Chce, by jego głos naprawdę coś znaczył – zauważa Freeman. – Ale ta emocja jest zarazem ryzykowna. Zaczęli coś, co może zostać im zabrane. jeżeli nie znajdą sposobu, by utrzymać wpływ, ich rewolucja stanie się cudzym projektem – ostrzega ekspert.

Czy to początek nowej „wiosny ludów”?

Wiele na to wskazuje – choć w nowej, postmodernistycznej formie. W 1848 roku młodzi intelektualiści z Wiednia, Paryża i Berlina żądali wolności i równości. W 2025 roku młodzi z Antananarywy, Petersburga i Tbilisi domagają się dostępu do prądu, internetu i prawdy.

Zamiast manifestów piszą posty. Zamiast przemówień – nagrywają piosenki. Ale w istocie chodzi o to samo: o odzyskanie sprawczości w świecie, który ich nie słucha.

Pokolenie Z wchodzi do historii tak, jak każde wcześniejsze – nie przez polityków, ale przez ulice, muzykę i symbole. Ich flaga to czaszka z anime, ich hymn to zakazana piosenka, ich scena to ekran telefonu. A treść pozostaje ta sama: żądanie przyszłości.

– Polityka to pragmatyzm, nie zasady – mówi Freeman, komentując los obalonego prezydenta Madagaskaru. – Ale młodzi przypominają światu, iż bez zasad nie ma już polityki – jest tylko władza.

I może właśnie dlatego ta nowa, cyfrowa wiosna nie rodzi się w parlamentach, ale na placach – w rytmie muzyki, śmiechu i gniewu.

Czy to początek nowej „wiosny ludów”?

W 2025 roku młodzi z Antananarywy, Petersburga i Tbilisi domagają się dostępu do prądu, internetu i prawdy.

Zamiast manifestów piszą posty. Zamiast przemówień – nagrywają piosenki. Ale w istocie chodzi o to samo: o odzyskanie sprawczości w świecie, który ich nie słucha.

Pokolenie Z wchodzi do historii tak, jak każde wcześniejsze – nie przez polityków, ale przez ulice, muzykę i symbole. Ich flaga to czaszka z anime, ich hymn to zakazana piosenka, ich scena to ekran telefonu. A treść pozostaje ta sama: żądanie przyszłości.

– Polityka to pragmatyzm, nie zasady – Freeman, komentując los obalonego prezydenta Madagaskaru. – Ale młodzi przypominają światu, iż bez zasad nie ma już polityki – jest tylko władza.

I może właśnie dlatego ta nowa, cyfrowa wiosna nie rodzi się w parlamentach, ale na placach, w rytmie muzyki, śmiechu i gniewu.

Idź do oryginalnego materiału