Część II. Cywil na wojnie. Rozdz. I. Obecność cywili na teatrze działań / Wypracow

publixo.com 1 miesiąc temu

Część II. Cywil na wojnie
Rozdział I. Obecność cywili na teatrze działań
Ideałem wojskowych planistów jest brak cywili w rejonie prowadzenia działań wojennych. Cywil przeszkadza, sieje zamęt, obniża morale obrońców. Przeszkadza, bowiem żołnierze jednak czasem zastanawiają się nad wykonaniem przypisanych im zadań i rozkazów, kiedy wiedzą, iż na teatrze działań znajdują się osoby postronne, czyli cywile. Sieje zamęt, bo zjawia się w najmniej oczekiwanych miejscach i momentach, wymagając od realizujących swoje zadania dowódców improwizacji i ważenia priorytetów – misja czy bezpieczeństwo cywili. Cywil obniża morale, bo żołnierze już nie tak ochoczo strzelają, kiedy wiedzą, iż ich “zadania ogniowe” mogą spowodować ofiary cywilne wśród ludności, której mają bronić.


Brak cywilów w rejonie walk rozwiązuje wojskowym ręce – można palić, niszczyć, bombardować i urządzać bez żadnych ograniczeń taką wojnę o pokój, żeby kamień na kamieniu się nie ostał. Składać na ołtarzu ojczyzny materialny dorobek pojedynczych ludzi i całych pokoleń. Zwróć uwagę, iż praktycznie żadne ubezpieczenie majątkowe nie obejmuje szkód powstałych w wyniku działań wojennych. Czy to w jakiś sposób paraliżuje działania żołnierzy i kierujących nimi władz? No, nie – obrona ojczyzny ma wyższy priorytet niż czyjś dom, samochód, park maszynowy, magazyn z towarem. Jak to się mówi – nie czas ratować róże, kiedy płoną lasy. Niestety, historia wojen dowodzi, iż po ich zakończeniu cywile, którzy stracili dorobek życia, a samo życie zachowali, są pozostawiani samym sobie. Niech się cieszą, iż przeżyli i niech zaczynają wszystko od nowa.

Dlatego w przypadku wojny od pierwszych jej chwil następuje potężny konflikt interesów. Władza publiczna skupia się na ratowaniu państwa. Ludność cywilna koncentruje się natomiast na ratowaniu siebie i swojego dobytku. Gdzieś przeczytałem w internecie, iż któreś z państw tzw. Pribałtyki (Litwa, Łotwa, Estonia) planuje na wypadek wojny przeprowadzić całkowitą ewakuację ludności cywilnej. To znaczy, iż zaatakowany kraj mają opuścić wszyscy cywile. Dzieci, kobiety, starcy, obłożnie chorzy, ludzie nie nadający się do transportowania, ludzie nie życzący sobie opuszczać miejsc swojego przebywania – wszyscy. Żeby broniące kraj wojsko nie musiało zaprzątać sobie głowy plątającymi się pod nogami cywilami.

W sferze planowania i internetowych artykułów wygląda to na operację wykonalną. Na papierze można namalować przemieszenie kilkumilionowej rzeszy ludzi. Można namalować dostateczną ilość policjantów, którzy będą pakować staruszki do dostatecznej ilości pociągów, które dostateczną ilością torów, zabezpieczonych dostateczną ilością środków obrony przeciwlotniczej uwiozą w bezpieczne miejsca wszystkich cywili napadniętego kraju. A w praktyce? Jak to może wyglądać w praktyce?

Zacznijmy od bardzo prostego dylematu. Praktycznie każdy kraj w naszej okolicy Europy ma jakieś rolnictwo. Praktycznie każde rolnictwo ma to do siebie, iż jego częścią jest hodowla zwierząt. Ewakuacja wszystkich cywilów oznacza dwa możliwe warianty: zdechnięcie pozostawionych samopas zwierząt hodowlanych, bądź poddanie ich również masowej i całościowej ewakuacji. Wedle danych Eurostatu w grudniu 2023 roku w Estonii żyło 83 350 krów mlecznych oraz 274 960 świń. 75 000 owiec i ponad 2 000 000 (dwa miliony) sztuk drobiu. Nie słyszałem, by jakiekolwiek narodowe plany na wypadek W podejmowały problematykę zwierząt gospodarskich w dość małej Estonii. A mówimy o niemal dwóch i pół milionach żywych stworzeń, których istnienie uzależnione jest od człowieka. Dorzućmy do tego jeszcze 1 200 000 ha użytków rolnych, na których co roku ktoś coś sieje, by potem zbierać plony. I wyobraźmy sobie, iż z pierwszymi strzałami wszyscy wyjeżdżają.

Przenieśmy ten przykład na grunt rodzimy. W sferze bezpośrednio zagrożonej działaniami wojennymi w Polsce znajdzie się prawdopodobnie około czwarta część ludności naszego kraju (licząc bardzo optymistycznie). Czyli jakieś 9 000 000 ludzi. Dorzućmy do tego 2 000 000 świń, 500 000 krów i 48 000 000 samych tylko kurczaków. Czterdzieści osiem milionów kurczaków z ogólnej liczby około dwustu milionów kurczaków, jakie hoduje się w Polsce. Panowie generałowie, zakasujemy rękawy i wywozimy, najlepiej do Niemiec, sześćdziesiąt milionów istot. Mam to przeliczyć na ilość składów kolejowych?

Otóż, nie trzeba być bogiem statystyki, żeby zrozumieć, iż operacja ewakuacji wszystkich cywilów i ich żywego inwentarza z terenów narażonych na działania wojenne jest fizycznie niewykonalna. Na teatrze działań wojennych zawsze będą obecni cywile. I zawsze ich życie będzie miało stosunkowo niski priorytet. Bo cywil, podobnie jak świnia, krowa czy kura, jest dla żołnierza tylko generatorem wszelkiej maści problemów. Z tą różnicą, iż świnię, krowę czy kurę można zabić i zjeść, a cywilów jednak głównie się tylko zabija.

Pewna odmiana cywila ma jeszcze i tą paskudną cechę, iż choćby wiedząc, iż zbliża się front, tkwi w swoim miejscu zamieszkania do momentu, kiedy jest już zdecydowanie zbyt późno na bezpieczną ewakuację. Wielu kieruje się przekonaniem, iż jakoś to będzie, iż to nie w nasz dom trafi rakieta, iż to nie nas zakatuje na ulicy pijany żołdak, iż przecież tu jest nasz dom, nasze pole, nasze świnie, kury, koty, sąsiedzi, iż nie może być tak, iż trzeba to będzie wszystko rzucić w diabły i z jedną walizką uciekać, gdzie oczy poniosą.

Są to nierozwiązywalne odgórnie dylematy. Raz, bo państwo technicznie nie jest w stanie ich rozwiązać. Dwa, bo państwo, w którym żyjemy, nie jest totalitarne i szanuje jednak wolę jednostki, choćby jeżeli ta wola skutkuje działaniami o charakterze autodestrukcyjnym.

Co to oznacza dla ciebie? Ano niewiele. Wspominałem już, iż liczyć musisz przede wszystkim na siebie? Pewnie tak. Ale na wszelki wypadek przypomnę raz jeszcze. W obliczu W to głównie ty jesteś decydentem i wykonawcą wszelkich działań, które mają zabezpieczyć twoje życie i mienie. Czas na pretensje, iż ktoś tam czegoś nie zrobił, a mógł czy powinien był zrobić, przyjdzie potem. Rzecz jasna, pretensje te niczego nie dadzą, choć pewnie na ich fali ta czy inna opcja zbije jakiś polityczny kapitał. I jeszcze jedna dość ważna obserwacja. Gdziekolwiek byś się nie znalazła, jakąkolwiek opcję byś nie wybrała, praktycznie zawsze i wszędzie spotkasz cywili. To dobra informacja. Nie będziesz sama. Co nie oznacza, iż każdy cywil, którego spotkasz na swej drodze przez piekło czasu W będzie pomocny czy życzliwy.
Idź do oryginalnego materiału