Czołgi wjadą bez zgody. UE chce wyznaczyć nową wojskową strefę Schengen. Polska na mapie

warszawawpigulce.pl 58 minut temu

Konwój wojskowy czeka pięć tygodni na zgodę na przejazd przez jedno państwo. Czołgi nie mogą jechać wyznaczoną trasą, bo mosty są za słabe. Transport utknie na granicy przez przepisy o czasie pracy kierowców. To nie scenariusz z komedii – to rzeczywistość, z którą do tej pory mierzyła się europejska armia. 19 listopada Komisja Europejska zaprezentowała plan, który ma zakończyć ten chaos. Projekt nazywa się „wojskowa strefa Schengen” i jeżeli wejdzie w życie, zmieni więcej niż ostatnie dwie dekady.

Fot. Warszawa w Pigułce

Problem nie polega na braku sprzętu ani żołnierzy. Problem polega na tym, iż nie mogą oni sprawnie dojechać tam, gdzie są potrzebni. Europa ma 27 różnych systemów prawnych regulujących transport wojskowy, setki mostów i tuneli niezdolnych do przepuszczenia ciężkiego sprzętu oraz procedury biurokratyczne rodem z czasów pokoju, które w kryzysie okazują się śmiertelnie niebezpieczne.

Jeden system zamiast 27

Komisja chce zastąpić 27 krajowych porządków prawnych jednym unijnym rozporządzeniem. Andrius Kubilius, litewski komisarz ds. obrony i przestrzeni kosmicznej, przedstawił projekt mówiąc wprost: niektóre państwa wymagają powiadomienia 45 dni przed planowanym transportem wojskowym. Średnia dla całej Unii to 10 dni. Nowe przepisy skracają to do trzech dni.

W praktyce oznacza to prostą procedurę: wojsko składa wniosek, kraj ma maksymalnie 72 godziny na wydanie zgody. Koniec z różnymi wymogami, różnymi formularzami, różnymi urzędami w każdym państwie. Jeden system dla wszystkich 27 krajów.

Ale najważniejsza zmiana dotyczy sytuacji kryzysowych. Rada Unii Europejskiej – na wniosek Komisji lub państwa członkowskiego – będzie mogła uruchomić tryb nadzwyczajny EMERS. Wtedy czas reakcji skraca się z trzech dni do sześciu godzin, a w niektórych przypadkach siły NATO będą mogły przemieszczać się bez żadnych zgód. Transport wojskowy dostaje priorytetowy dostęp do infrastruktury, wyłącza go z przepisów o odpoczynku kierowców i zakazu kabotażu.

Każde państwo członkowskie wyznaczy krajowego koordynatora ds. transportu wojskowego. Na poziomie unijnym powstanie specjalna grupa czuwająca nad wdrażaniem systemu. Plan zakłada pełne uruchomienie do końca 2027 roku.

500 miejsc, gdzie Europa się zatyka

Przepisy to jedno, infrastruktura to drugie. Kubilius przyznał wprost: są kraje, które nie pozwalają czołgom na swoje drogi, bo uznają je za zbyt ciężkie. To nie anegdota, to realna przeszkoda w mobilności wojskowej. Komisja wraz z państwami członkowskimi zidentyfikowała wzdłuż czterech głównych korytarzy transportowych 500 punktów krytycznych. Mosty niezdolne do przeniesienia ciężaru nowoczesnego sprzętu. Tunele za niskie dla transporterów. Węzły kolejowe nieprzystosowane do szybkiego przeładunku. Drogi za wąskie dla kolumn wojskowych.

Koszt usunięcia tych wąskich gardeł szacuje się na około 100 miliardów euro. To gigantyczna kwota, ale plan finansowania jest już gotowy. W obecnym budżecie UE na mobilność wojskową przeznaczono 1,7 miliarda euro. Komisja proponuje zwiększenie tej kwoty dziesięciokrotnie w następnej perspektywie finansowej – do 17 miliardów euro. Dodatkowo infrastruktura podwójnego zastosowania (cywilno-wojskowa) będzie mogła być finansowana z funduszy spójności oraz programu pożyczkowego SAFE.

Kubilius podkreślił, iż UE będzie sugerować krajom, by w ramach zwiększania wydatków obronnych – do czego zobowiązały się w NATO – część pieniędzy kierowały na inwestycje w infrastrukturę transportową. W pierwszej kolejności skupią się na najbardziej newralgicznych punktach.

Pula solidarności: ty dajesz wagony, ja dam platformy

Nowe rozporządzenie wprowadza mechanizm nazwany „pulą solidarności”. Państwa członkowskie będą dobrowolnie rejestrowały swoje możliwości w zakresie transportu wojskowego. Gdy wystąpi sytuacja kryzysowa, inne kraje będą mogły zwrócić się o wsparcie.

Chodzi o konkretne zasoby: platformy kolejowe, wagony medyczne, pojazdy do transportu amunicji. Do puli państwa mogą zgłaszać nie tylko sprzęt wojskowy, ale także środki zakontraktowane u firm prywatnych czy usługi cywilnych dostawców transportu. Komisja Europejska będzie mogła również sama zamawiać sprzęt, który następnie udostępni państwom członkowskim.

To rozwiązanie problemu, z którym armie mierzyły się od lat: brak wystarczającej liczby środków transportu. Jeden kraj może mieć nadmiar wagonów kolejowych, ale brakuje mu pojazdów do amunicji. Inny ma odwrotnie. Pula solidarności ma połączyć te zasoby w jeden system dostępny dla wszystkich.

Polska na trasie głównych korytarzy

Z nieoficjalnych informacji wynika, iż Polska może być jednym z głównych beneficjentów nowego systemu. Spośród czterech priorytetowych korytarzy logistycznych, aż trzy przebiegają przez polskie terytorium i zbiegają się w pobliżu wschodniej granicy. To oznacza, iż znaczna część inwestycji infrastrukturalnych może trafić właśnie do Polski.

Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, ocenił inicjatywę jako „absolutnie kluczową sprawę”. Mówił wprost: o ile nie ma swobody przemieszczania się pojazdów, ludzi, żołnierzy i wojsk sojuszniczych, to trudno mówić o udzielaniu sobie pomocy. Dla kraju położonego na wschodniej flance NATO sprawna mobilność wojskowa to kwestia egzystencjalna.

Szczegółowe elementy projektu pozostają tajne ze względów bezpieczeństwa. Ujawniono jednak, iż plan zakłada likwidację wąskich gardeł na trasach strategicznych, aby maksymalnie przyspieszyć przemieszczanie wojsk z Europy Zachodniej na Wschód.

Nie konkurencja dla NATO, tylko wsparcie

Kubilius wyraźnie zaznaczył, iż UE nie zamierza rywalizować z NATO ani dublować jego wysiłków. „My wnosimy wartość dodaną, na przykład poprzez ustanawianie instrumentów dla przemysłu obronnego i finansowanie” – powiedział komisarz. To właśnie na poziomie Unii Europejskiej możliwe jest uregulowanie kwestii przemieszczania się wojsk między państwami członkowskimi jednym rozporządzeniem.

W trakcie pracy nad projektem Komisja była w ciągłym kontakcie z przedstawicielami NATO. Sojusz od lat wskazywał na problemy z mobilnością wojskową w Europie. Według analityków NATO, w przypadku poważnego kryzysu konieczne mogłoby być przemieszczenie około 200 tysięcy żołnierzy, 1500 czołgów i ponad 2500 jednostek innego sprzętu opancerzonego z USA, Kanady i Wielkiej Brytanii przez europejski kontynent. Obecny system by tego nie udźwignął.

Co to oznacza dla Polski

Projekt trafia teraz do Rady i Parlamentu Europejskiego w ramach zwykłej procedury ustawodawczej. jeżeli zostanie przyjęty, do końca 2027 roku Europa będzie miała pierwszy w historii w pełni funkcjonujący system mobilności wojskowej. Transport wojsk i sprzętu przez granice wewnętrzne UE będzie odbywał się według jednego, przejrzystego schematu zamiast 27 różnych procedur.

Dla Polski oznacza to kilka rzeczy. Sojusznicze wojska będą mogły dotrzeć na wschodnią flankę szybciej i sprawniej. Inwestycje w infrastrukturę transportową mogą trafić na polskie drogi, mosty i linie kolejowe. System puli solidarności da dostęp do zasobów innych krajów, gdy zajdzie taka potrzeba.

To też sygnał dla potencjalnego agresora: Europa przestaje być konglomeratem niepołączonych ze sobą systemów obronnych. Pokazuje, iż ma realną zdolność do szybkiego przerzutu sił tam, gdzie są potrzebne. Sam ten potencjał działa odstraszająco – przeciwnik wie, iż nie jest w stanie sparaliżować przepływu wojsk poprzez dywersję czy atak na pojedynczy korytarz transportowy.

Pakiet mobilności wojskowej wraz z planem transformacji europejskiego przemysłu obronnego zostały uznane za najważniejsze obszary w Białej Księdze ws. europejskiej obronności oraz w planie ReArm Europe. To część większej strategii: Europa wreszcie buduje fizyczne umiejętności obrony swojego terytorium, nie tylko na papierze.

„Piechota wygrywa bitwy, logistyka wygrywa wojny” – przypomniał Kubilius słowa generała Pershinga z 1918 roku. Ponad wiek później Europa wreszcie bierze tę lekcję do serca.

Idź do oryginalnego materiału