„Istnieją konfrontacje, w których obie strony mogą wygrać. Wojna jednak do nich nie należy. W tej toczonej w tej chwili w Europie albo wygra Ukraina, albo Rosja. A byty szef ukraińskiej dyplomacji Ukrainy Dmytro Kuleba mówi bez ogródek, iż jeżeli obecna trajektoria nie zostanie zmieniona, „przegramy tę wojnę”. Scenariusz optymistyczny i przez cały czas realny. Żeby było jasne: wciąż można tego uniknąć. Załóżmy, iż około cztery piąte ukraińskiego terytorium przez cały czas kontrolowanego przez Kijów otrzyma od Zachodu militarne gwarancje bezpieczeństwa wystarczająco solidne, aby powstrzymać dalsze rosyjskie ataki, zabezpieczyć inwestycje zagraniczne na dużą skalę, zachęcić Ukraińców do powrotu z zagranicy w celu odbudowy kraju i umożliwić stabilną, proeuropejską politykę i reformy. W ciągu pięciu lat kraj dołącza do UE, a następnie, już pod rządami kolejnej administracji USA, rozpoczyna proces wejścia do NATO. Większość Ukrainy staje się suwerennym, wolnym krajem, mocno zakotwiczonym na Zachodzie. Taki scenariusz zakłada utratę dużej części terytorium, cierpienie co najmniej 3,5 miliona Ukraińców żyjących pod rosyjską okupacją oraz wcale nie zmniejsza kosztów związanych z wielką liczbę zabitych, okaleczonych i dotkniętych traumą. Nie byłoby to pełne zwycięstwo, na które Ukraińcy mieli nadzieję i na które zasługują - ale przez cały czas byłoby to zwycięstwo Ukrainy i historyczna porażka Rosji. Co będą w stanie zaakceptować Ukraińcy? Większość Ukraińców może tak to postrzegać. Tak przynajmniej wynika z nowych badań opinii publicznej, które udostępnił mi Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS). Ukraińcy są w tych sondażach regularnie pytani, czy za cenę zakończenia wojny mogliby (nawet z trudem i niechętnie) zaakceptować połączenie odbudowy gospodarczej oraz członkostwa w UE i NATO dla kraju w granicach okrojonych do w tej chwili kontrolowanego terytorium. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy odsetek osób odpowiadających na to pytanie twierdząco wzrósł z 47 do 64 proc.”
Czwartkowy przegląd mediów; Co jeżeli Putin wygra ; kreatywna księgowość MON
„Istnieją konfrontacje, w których obie strony mogą wygrać. Wojna jednak do nich nie należy. W tej toczonej w tej chwili w Europie albo wygra Ukraina, albo Rosja. A byty szef ukraińskiej dyplomacji Ukrainy Dmytro Kuleba mówi bez ogródek, iż jeżeli obecna trajektoria nie zostanie zmieniona, „przegramy tę wojnę”. Scenariusz optymistyczny i przez cały czas realny. Żeby było jasne: wciąż można tego uniknąć. Załóżmy, iż około cztery piąte ukraińskiego terytorium przez cały czas kontrolowanego przez Kijów otrzyma od Zachodu militarne gwarancje bezpieczeństwa wystarczająco solidne, aby powstrzymać dalsze rosyjskie ataki, zabezpieczyć inwestycje zagraniczne na dużą skalę, zachęcić Ukraińców do powrotu z zagranicy w celu odbudowy kraju i umożliwić stabilną, proeuropejską politykę i reformy. W ciągu pięciu lat kraj dołącza do UE, a następnie, już pod rządami kolejnej administracji USA, rozpoczyna proces wejścia do NATO. Większość Ukrainy staje się suwerennym, wolnym krajem, mocno zakotwiczonym na Zachodzie. Taki scenariusz zakłada utratę dużej części terytorium, cierpienie co najmniej 3,5 miliona Ukraińców żyjących pod rosyjską okupacją oraz wcale nie zmniejsza kosztów związanych z wielką liczbę zabitych, okaleczonych i dotkniętych traumą. Nie byłoby to pełne zwycięstwo, na które Ukraińcy mieli nadzieję i na które zasługują - ale przez cały czas byłoby to zwycięstwo Ukrainy i historyczna porażka Rosji. Co będą w stanie zaakceptować Ukraińcy? Większość Ukraińców może tak to postrzegać. Tak przynajmniej wynika z nowych badań opinii publicznej, które udostępnił mi Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii (KIIS). Ukraińcy są w tych sondażach regularnie pytani, czy za cenę zakończenia wojny mogliby (nawet z trudem i niechętnie) zaakceptować połączenie odbudowy gospodarczej oraz członkostwa w UE i NATO dla kraju w granicach okrojonych do w tej chwili kontrolowanego terytorium. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy odsetek osób odpowiadających na to pytanie twierdząco wzrósł z 47 do 64 proc.”