Rosyjska dezinformacja twierdzi, iż zachodnia pomoc dla Ukrainy „znika w rękach oligarchów”. W rzeczywistości fakty pokazują zupełnie inny obraz walki Ukrainy z korupcją.
Od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę zachodnia pomoc wojskowa i humanitarna była jednym z filarów przetrwania kraju. Jednocześnie stała się obiektem intensywnych kampanii dezinformacyjnych. Jedna z najpopularniejszych narracji, powielana w mediach społecznościowych, głosi, iż „80 procent pomocy dla Ukrainy zostało skradzione przez oligarchów”.
Tego typu wpisy, często opatrzone komentarzami o rzekomych „nieoficjalnych przeciekach”, w rzeczywistości nie mają żadnego potwierdzenia. Ich wyraźnym celem jest podważenie sensu zachodniego wsparcia i osłabienie solidarności międzynarodowej z Ukrainą.
Korupcja jako pięta achillesowa Ukrainy
Ukraina od lat walczy z problemem korupcji, co jest dobrze udokumentowane i regularnie podnoszone zarówno przez instytucje europejskie, jak i przez ukraińskie społeczeństwo obywatelskie. To właśnie korupcja stanowi jeden z najtrudniejszych obszarów reform niezbędnych w procesie akcesji do Unii Europejskiej. Prezydent Wołodymyr Zełenski, który zdobył poparcie wyborców obietnicą uporządkowania państwa, zmuszony jest reagować na kolejne skandale, które często wybuchają w newralgicznych sektorach gospodarki.
Najgłośniejszym przykładem ostatnich miesięcy jest afera w koncernie Enerhoatom. W rezultacie dochodzenia sankcjami objęto Tymura Mindicza i Ołeksandra Cukermana Ukraińców posiadających także obywatelstwo Izraela. Decyzja Zełenskiego, obejmująca zamrożenie aktywów, pozbawienie odznaczeń i trzyletnie zakazy działalności, pokazuje, iż reakcje władz są nie tylko natychmiastowe, ale też transparentne. Dodatkowego znaczenia sprawie dodawał fakt, iż Mindicz uchodził wcześniej za osobę z bliskiego otoczenia prezydenta.
Istotnym wydarzeniem była operacja „Midas” przeprowadzona przez Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) oraz Specjalistyczną Prokuraturę Antykorupcyjną (SAPO). Dochodzenie, trwające piętnaście miesięcy, obejmowało ponad tysiąc godzin podsłuchów i siedemdziesiąt nalotów w całym kraju. Ujawniono rozbudowany schemat korupcyjny w państwowych przedsiębiorstwach energetycznych. Zarzuty usłyszało siedem osób, pięć z nich zatrzymano, a były minister energetyki i urzędujący minister sprawiedliwości, German Galuszczenko, został zawieszony. To przykład działań, które mogłyby być nagłaśniane w zachodnich mediach jako dowód, iż Ukraina nie tylko dostrzega problem, ale aktywnie próbuje go zwalczać.
„80 procentach ukradzionej pomocy”
Pod koniec listopada na Facebooku zaczęła krążyć wiadomość o rzekomych „nieoficjalnych przeciekach”, według których 80 proc. zagranicznej pomocy miałoby zostać skradzione. Post był krótki, emocjonalny i agresywny, co w sieci sprzyja szybkiemu rozprzestrzenianiu. Nie wskazano jednak źródeł, danych ani żadnych dokumentów, na których twierdzenie miałoby się opierać. Mimo to wpis zyskał duży zasięg — głównie dlatego, iż idealnie wpisuje się w rosyjską strategię działań informacyjnych.
Moskwa od lat prowadzi operacje dezinformacyjne wymierzone w kraje sąsiadujące z Ukrainą, szczególnie te, które udzielają jej największego wsparcia. Propaganda ta gra na emocjach osób zmęczonych wojną, podsyca frustracje związane z kosztami pomocy oraz próbuje budować obraz Ukrainy jako państwa „niewartego” dalszego wsparcia. W swojej konstrukcji te narracje są proste, powtarzalne i oparte na skrajnym uproszczeniu: jeżeli pomoc „i tak jest kradziona”, po co ją wysyłać?
Co mówią fakty?
Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej niż memy i wpisy udostępniane w mediach społecznościowych. Dostępne dane pokazują, iż pomoc humanitarna i wojskowa nie tylko przez cały czas dociera na Ukrainę, ale robi to w sposób zorganizowany i ściśle monitorowany. Według portalu ReliefWeb w pierwszej połowie 2025 roku organizacje międzynarodowe udzieliły pomocy ponad 2,4 milionom osób. Najważniejsze jest jednak to, iż ponad 40 procent wsparcia trafiło do osób żyjących na pierwszej linii frontu — tam, gdzie skala defraudacji byłaby najtrudniejsza do ukrycia.
To samo dotyczy pomocy wojskowej. Zachodnie państwa, zwłaszcza USA, Wielka Brytania, Polska czy Norwegia, prowadzą najbardziej restrykcyjny system monitoringu dostaw uzbrojenia we współczesnej historii. Każdy element wyposażenia — od amunicji po czołgi — jest rejestrowany i kontrolowany. Wiele państw wysyła swoich audytorów do centrów logistycznych, zarówno w Polsce, jak i na terytorium Ukrainy. Gdyby istniały jakiekolwiek wiarygodne przesłanki, iż znaczna część zachodniego sprzętu „znika”, reakcje dyplomatyczne i finansowe byłyby natychmiastowe. Nic takiego nie miało miejsca.
Faktem jest natomiast, iż ukraińskie służby antykorupcyjne regularnie informują o wykryciu przypadków nadużyć czy prób wykorzystywania wojny do oszustw. Co istotne, komunikaty o zatrzymaniach i wszczętych postępowaniach pojawiają się przede wszystkim na stronach rządowych — a nie w anonimowych wpisach na Facebooku. Paradoksalnie, to właśnie te oficjalne informacje są dowodem na to, iż mechanizmy kontroli funkcjonują, a nie na to, iż pomoc „ginie w systemie”.
Dlaczego rosyjska narracja tak łatwo się przyjmuje?
W krajach takich jak Polska zmęczenie wojną jest realne i zrozumiałe. To właśnie Polska poniosła jedne z największych kosztów wsparcia, zarówno finansowych, jak i społecznych. Zgodnie z danymi udostępnionymi przez kancelarię Prezydenta Polski to nasz kraj — w relacji do PKB — udzieliła Ukrainie największej pomocy na świecie. Warszawa przekazała uzbrojenie o wartości około 15 miliardów złotych, a w pierwszych miesiącach wojny była liderem w dostawach ciężkiej broni, kiedy inne państwa wciąż się wahały.
W takiej atmosferze każda informacja sugerująca, iż pomoc „jest marnowana”, może łatwo wywołać oburzenie. Właśnie tego potrzebuje Rosja — nie faktów, ale emocji. Dezinformacja nie musi być wiarygodna. Musi być skuteczna.
Cel jest jasny: osłabić Zachód, nie Ukrainę
Narracja o „ukradzionej pomocy” ma na celu podważenie zaufania między Ukrainą a jej partnerami. jeżeli społeczeństwa Zachodu uwierzą, iż ich wysiłki są bezcelowe, presja na rządy wzrośnie, a wsparcie zostanie ograniczone. Osłabiona Ukraina będzie mniej zdolna do obrony — i to właśnie leży w interesie Kremla.
Tymczasem fakty, choć mniej emocjonujące, są jednoznaczne. Ukraina walczy z korupcją w sposób intensywny i publiczny. Zachód monitoruje pomoc z niespotykaną wcześniej dokładnością. A światowe organizacje humanitarne potwierdzają, iż wsparcie realnie dociera do milionów ludzi.
Ukraina nie jest wolna od korupcji i nikt tego nie ukrywa. Ale twierdzenia, iż większość pomocy „znika”, nie znajdują żadnego potwierdzenia w dostępnych danych. Łączą prawdziwy problem — trudną historię ukraińskiej korupcji — z fałszywą, sensacyjną tezą, która idealnie nadaje się do szybkiego udostępniania w internecie.








