Czy Sikorski na Wołyniu chce dojechać do prezydentury?

galopujacymajor.wordpress.com 4 godzin temu

Brawo, ministrze Sikorski! Wreszcie się ktoś postawił! Znakomicie! O jest atakowany, więc dobrze coś robi! – te i podobne pochwały Radka Sikorskiego (i to bynajmniej nie ze strony Silnych Razem) powoli zalewają nam i social i tradycyjne media. Ba, być może to właśnie Sikorski jest jedynym pozytywnie ocenianym ministrem przez wyborców opozycyjnych. A to dużo, choćby bardzo dużo.

Za co jest chwalony? Za Wołyń, za podnoszenie tematu ekshumacji wołyńskich w rozmowach z Ukrainą, za stawianie sprawy jasno, a czasami wręcz bardzo ostro. Tak, oczywiście iż Wołyń jest, choćby jak na historię polskiej martyrologii, zdarzeniem w swym okrucieństwie wyjątkowym. I nic go nie usprawiedliwia. Niemniej jednak czasami mam wrażenie, iż dla polskiej opinii publicznej Wołyń trochę jakby pojawił się znikąd. A wcześniejsza historia nie miała żadnego znaczenia. Niby mówi się coś o winach II RP w stosunku do mniejszości narodowych, ale jeżeli już to głównie w stosunku do mniejszości żydowskiej. O stosunkach z Ukraińcami już bez żadnych konkretów. Nie ma nic o sprawach cerkwi, szykan politycznych, językowych, edukacyjnych, kolonizacji i o tym, iż Polacy w stosunku do Ukraińców byli trochę jak austriacki zaborca. Na co z kolei Ukraińcy odpowiadali trochę jak okupowana Polska w Kongresówce – czyli zamachami terrorystycznymi. Być może więc także i braki w edukacji sprawiają, iż powszechnie mamy tylko temat Wołynia, Bandery i jedną czarną dziurę. I nie potrafimy zrozumieć drugiej strony, która oczywiście robi to samo, a choćby bardziej, u siebie.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę w sprawie stosunków polsko-ukraińskich ścierają się dwie narracje. Pierwsza, iż w obliczu wojny, nie powinna Polska i Ukraina rozdrapywać sprawa historycznych, bo to tylko granie w rosyjską grę. Podnoszenie spraw ekshumacji teraz i ukraińska odmowa jest rozbijaniem sojuszu od wewnątrz i rozpętaniem demonów, które położą się cieniem na dalszej współpracy. Jest też i narracja druga, iż jeżeli nie teraz, to kiedy? jeżeli teraz Ukraina jest od nas zależna, to właśnie teraz powinniśmy uzyskać to, co zdaniem polski, nie jest zbyt wielkim ukraińskim poświęceniem. Bo później historyczne okienko się zamknie.

Do tej pory przeważała narracja pierwsza, gdzie sojusz wojskowy miał priorytet przed sporem historycznej pamięci. Teraz powoli się to zmienia. Zmęczona, znudzona i przywykła do wojny Polska zaczyna stawiać na narrację drugą. Czyli chce wykorzystać moment uzależnienia Ukrainy od Polski i wymusić na niej owe, nieznaczne, poświęcenie. Nagle pamięć i historia zaczynają wchodzić na plan pierwszy.

Doskonale rozumie to Sikorski, który zaczyna ten płomień historycznego sporu celowo podsycać. Może znowu robić groźne miny, podnosić ton, rzucać ostre słówka, czyli robić to, co zwykle robi przeglądając się w lustrze. Ale tym razem gra nie idzie już tylko o ambicje seriożnego Radsika. Gra idzie o prezydenturę. Do niedawna Trzaskowski wydawał się pewniakiem. Ale jego czas historyczny powoli przemija. Trzaskowski był odpowiedzią na umiarkowanych centrolewicowych, wielkomiejskich wyborców, których potencjalnie mogła zgarnąć Lewica. Dziś jednak Lewica jest całkowicie spacyfikowana, a jej wyborcy tak bardzo przez cały czas nienawidzą PIS, iż zagłosują choćby na konia, byleby to nie był koń od Kaczyńskiego. Co innego z wyborcami Konfederatów. To oni, w drugiej turze, jak już padnie pijany Mentzen, mogą być języczkiem u wagi. I dla nich to właśnie „proWołyniowy” Sikorski może być bardziej atrakcyjny niż „płaszczący się przed Ukrainą PiSowiec”. W atmosferze zagrożenia wojennego, presji ukraińskiej i kluczowych relacji z USA nudny, Trzaskowski w kapciach może być o wiele mniej atrakcyjny niż biegający z kałasznikowem Sikorski z Afganistanu. I ten ostatni w wyborczych symulacjach może zgarnąć więcej głosów. Musi tylko odpowiednio rozegrać kartę Wołyńską. I dlatego właśnie zaczął ją rozgrywać…

Tradycyjnie, jeżeli się tekst podoba, może postawić herbatę

Idź do oryginalnego materiału