Przypomnijmy: Donald Trump twierdził, iż ma plan na wojnę w Ukrainie – chciałby ją "zamrozić", jeżeli zostanie prezydentem USA. Często mówił też, iż jeżeli wygra wybory prezydenckie, to "zakończy wojnę w 24 godziny".
Czy zgodnie z jego zapowiedziami – jeżeli potwierdzą się wstępne wyniki wyborów – wojna w Ukrainie może zakończyć się na przykład już w lutym 2025 roku, w trzecią rocznicę wybuchu?
Prof. dr hab. Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku i dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, komentuje w rozmowie z naTemat, iż w kampanii wyborczej mówi się różne rzeczy.
– Jego wygrana oznacza pewien przełom w wojnie w Ukrainie, ale nie rewolucję. Ponieważ przełom, jakiego ja się spodziewam, i tak by nastąpił, tylko teraz być może nastąpi szybciej – uważa.
Co ma na myśli?
– Już od dłuższego czasu widać, iż to wojna w Ukrainie powinna zakończyć się w 2025 roku – rokowaniami i ustaleniami z udziałem supermocarstw Chin i USA oraz być może innych państw. Wskazuje na to wiele wcześniejszych sygnałów – mówi generał Pacek.
Jak wskazuje – obie strony, Rosja i Ukraina, są już bardzo wyczerpane.
– Ukraina absolutnie nie ma możliwości prowadzenia tej wojny bez silnej pomocy państw zachodnich. Rosja także przejrzała na oczy i wie, iż w jej interesie nie leży, aby bardziej popadać w uzależnienie Chin i powoli tracić na tym gospodarczo. Decydenci przewidują więc, iż wojna zakończy się utratą części ukraińskich ziem okupowanych przez Rosję – tłumaczy.
Ale jakie będą warunki zakończenia wojny dla obu stron? Trump odegra tu przecież dużą rolę. Czego się po nim spodziewać? Jak podkreśla generał, zasadniczą sprawą będzie kwestia drogi Ukrainy do NATO.
– Tu najważniejszy będzie głos Donalda Trumpa, o ile zostanie prezydentem. Na ile Rosja wygra swoje żądanie, by Ukraina wyrzekła się udziału w NATO i aby takie zapewnienie złożył również Sojusz na czele z USA? Tu może być różnie. Spodziewam się, iż droga Ukrainy do NATO może być wydłużona. Co dla Ukrainy oczywiście oznacza złe wieści – uważa.
Jak z pomocą Trumpa dla Ukrainy?
Oczywiście wygrana Trumpa rodzi też obawy związane z pomocą wojskową dla Ukrainy.
– Donald Trump może powiedzieć: "Panie Zełenski, nie będziemy wam dłużej pomagać na dotychczasowych zasadach, chyba iż będziecie nam płacić". To pierwsza zasada, której się po nim spodziewam. Mówił o tym bardzo wyraźnie, iż będzie pomagał Ukrainie, ale ona będzie musiała za to płacić. A to oznacza, iż Ukraina będzie musiała liczyć się z kredytami, które zaciągnie w USA i płacić za uzbrojenie. Nie będzie wiadomo, czy Ukrainę na to stać. Powstanie więc wielki problem, skąd wziąć środki na prowadzenie wojny. A o ile nie będzie pomocy ze strony USA, to myślę, iż osłabnie również wola samej Europy – komentuje gen. Pacek.
Tu jednak nieco uspokaja. Przynajmniej na razie.
– Są pakiety amerykańskiej pomocy dla Ukrainy. Jeden w wysokości 475 mld dolarów, drugi 425 mln dolarów. Tego Trump nie wycofa z dnia na dzień. Ta pomoc ze strony amerykańskiej jeszcze będzie musiała być – wskazuje.
Kolejne pytanie – jeżeli Trump będzie zaangażowany w zakończenie wojny w Ukrainie, jakich ruchów można się po nim spodziewać?
Czy Trump może pojechać do Putina?
Marek Świerczyński z Polityka Insight nakreślił w TOK FM taki scenariusz: "Wsiada w samolot, zbiera Viktora Orbana i Andrzeja Dudę i lecą rozmawiać z Władimirem Putinem, jak tę wojnę zakończyć". Poprawił co prawda, iż może będzie chciał załatwić wszystko telefonicznie, ale....
Czy taki scenariusz jest możliwy?
– Tu wszystko sobie wyobrażam. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż dziś prezydent Trump jest w innej sytuacji niż w pierwszej kadencji, gdy prezydenci pamiętają o tym, iż trzeba wygrać wybory w drugiej. Dzisiaj Trump już nic nie musi. Jego nieobliczalność ma groźniejsze oblicze, bo w obydwu izbach amerykańskiego parlamentu ma pełną swobodę działania i zrobi wszystko, żeby Amerykanie byli z niego zadowoleni – mówi gen. Pacek.
Obawia się tej jego nieobliczalności i gwałtownych ruchów, które miały miejsce np. w przypadku Korei Płn., Iranu, czy Chin: – Trzeba się liczyć z pewną radykalną postawą Trumpa. Nie będzie to pewnie tak radykalne jak wynika z jego retoryki, ale nie zmienia to faktu, jeżeli nastąpi, to choćby powoli.