Francuski minister obrony, Sébastien Lecornu, zwiększył swój nacisk na to, by unijne środki na obronność były wydawane w Europie, pomimo rosnącej presji na udział amerykańskich firm.
Jego uwagi są bezpośrednim ostrzeżeniem dla państw takich jak Polska i Holandia, które są otwarte na wykorzystanie funduszy UE do subsydiowania amerykańskiej produkcji broni w Europie w celu szybkiego dostępu do sprzętu obronnego.
W przemówieniu wygłoszonym we wtorek przed przedstawicielami krajowego przemysłu obronnego i wojska, Sébastien Lecornu powiedział, iż pieniądze podatników UE nie powinny być wykorzystywane do produkcji amerykańskiego sprzętu na licencji.
Wzmacnia to tradycyjną pozycję Francji, która faworyzuje firmy z UE zamiast państw trzecich, takich jak USA, Wielka Brytania, Izrael, Turcja i Korea Południowa w przyszłym Europejskim programie rozwoju przemysłu obronnego (EDIP).
EDIP ma na celu zwiększenie produkcji sprzętu obronnego i konkurencyjności na kontynencie, zwłaszcza poprzez wspólne zamówienia.
– Lepiej nie robić nic, niż szkodzić – powiedział Lecornu, dodając, iż Francja nie zmieni swojego stanowiska, co może doprowadzić do odsunięcia jej na boczny tor w negocjacjach, nad którymi głosowanie przebiegać będzie większością kwalifikowaną.
Jest to o tyle niepokojące, iż może doprowadzić do odcięcia unijnych funduszy na obronność.
Uwagi francuskiego ministra pojawiły się na kilka dni przed spotkaniem ekspertów i dyplomatów państw UE w Brukseli. Polska, która przewodniczy Radzie Unii Europejskiej, zaprosiła na nie również przedstawicieli Ukrainy.
Spotkanie zaplanowane na 14 stycznia da Ukrainie szansę na wyjaśnienie sytuacji związanej z jej przemysłem i tego, co może zaoferować. Może być również postrzegane jako sposób na wywarcie presji na kraje o odmiennych poglądach, aby opowiedziały się po stronie interesów i linii Polski.
Intensywne dyskusje wśród unijnych ekspertów i dyplomatów wynikają w tej chwili z różnych strategii przemysłowych i geopolitycznych. Francja uważa, iż europejskie firmy powinny być pierwszymi beneficjentami funduszy unijnych, aby zwiększyć niezależność kontynentu od dostawców z państw trzecich, zwłaszcza z USA.
Inne kraje, w tym Polska i Holandia, twierdzą, iż Europejczycy nie mogą produkować wystarczająco gwałtownie i argumentują, iż kupowanie towarów wyprodukowanych za granicą jest niezbędne do uzupełnienia zapasów magazynowych i zaopatrzenia Ukrainy.
Francja ma jednak własny przemysł obronny, do którego należy kilka firm obronnych. We Francji produkuje się m.in. myśliwce Rafale firmy Dassault czy armatohaubicę CAESAR firmy Nexter. W związku z tym niektórzy twierdzą, iż propozycja Francji jest częściowo napędzana przez jej własne interesy.
Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu pod koniec tego miesiąca został również wykorzystany jako argument za zakupami amerykańskimi, co z kolei przyciągnęło uwagę nowego prezydenta USA.
Amerykańskie firmy działają w kilku krajach europejskich, produkując na licencji i współpracując z krajowymi przemysłami lub własnymi liniami produkcyjnymi.
Południowokoreański przemysł uruchomił z kolei produkcję rakiet i czołgów w Polsce. Holandia montuje amerykańskie systemy obrony powietrznej Patriot, podczas gdy niemiecki Rheinmetall produkuje amerykańskie systemy HIMARS.
Jednak „może to dać niektórym złudzenie europejskiej autonomii. Przede wszystkim postawiłoby nas to na łasce potencjalnego strategicznego zwrotu ze strony naszego amerykańskiego sojusznika” – powiedział Lecornu.