300 pojazdów, 4000 żołnierzy i 88 pocztów sztandarowych, 50 statków powietrznych oraz 20 jednostek morskich – tak w liczbach prezentują się tegoroczne parady z okazji Święta Wojska Polskiego, przeprowadzone pod hasłem „Dziękujemy za Waszą służbę”. Ale suche dane nie oddadzą tego, co można było zobaczyć i przeżyć w Warszawie i na Helu.
Defiladę ulicami stolicy tradycyjnie rozpoczął przemarsz pododdziałów pieszych. Przed prezydentem, premierem, ministrem obrony, szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i tłumnie zebranymi widzami zaprezentowali się żołnierze wszystkich rodzajów siła zbrojnych – wojsk lądowych, marynarki wojennej, sił powietrznych, wojsk specjalnych i wojsk obrony terytorialnej. Wisłostradą przedefilowali też wojskowi kontyngentów sojuszniczych ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Rumunii, a także reprezentacje Wielonarodowej Dywizji Północny Wschód oraz Eurokorpusu.
Po przejściu pododdziałów pieszych ruszyła kolumna pojazdów. Na czele, tak jak na polu bitwy, pokazała się pancerna pięść Wojska Polskiego. W szyku podziwiać można było czołgi Abrams, K2 i Leopard. Zaraz za nimi podążały te rodzaje wojsk, które w boju udzielą pancernym wozom niezbędnego wsparcia, a więc artyleria lufowa i rakietowa, pojazdy pododdziałów obrony przeciwlotniczej, transportery piechoty i zabezpieczenia technicznego.
Tegoroczną nowością na defiladzie były czołgi Abrams w wersji SEPv3, które od stycznia tego roku są w wyposażeniu Wojska Polskiego. To najnowsza wersja amerykańskiego czołgu podstawowego Abrams produkowanego przez koncern General Dynamics Land Systems. Głównym uzbrojeniem czołgu jest gładkolufowa armata M256 kalibru 120 mm, która została dostosowana do najnowszych rodzajów amunicji, m.in. programowalnej. Abrams w tej wersji został wyposażony w zaawansowany system kierowania ogniem i uzbrojenie pomocnicze w postaci zdalnie sterowanego modułu uzbrojenia CROWS z wielkokalibrowym karabinem maszynowym kalibru 12,7 mm oraz dwóch karabinów maszynowych kalibru 7,62 mm.
Debiutantami, którzy zaprezentowali się Polakom na paradzie, były także pojazdy rozpoznawcze Legwan. To wozy z układem jezdnym 4×4, pancerzem zapewniającym załodze ochronę balistyczną zgodną na poziomie I według STANAG 4569 i silnikiem wysokoprężnym o mocy 225 KM. Dzięki obrotnicy na dachu będzie można na nich zamiennie montować karabin kalibru 12,7 mm, 7,62 mm lub granatnik 40 mm.
Nad głowami tłumnie zebranych widzów przeleciały maszyny sił powietrznych. Mogliśmy zobaczyć m.in. myśliwce F-16, samoloty szkolno-bojowe FA-50 i M-346 Bielik, transportowce Hercules i CASA oraz kilka rodzajów śmigłowców, w tym najnowsze nabytki Wojska Polskiego – Black Hawki, AW149 i Apache’e AH-64D.
Oprócz polskich pilotów zaprezentowali się lotnicy z sojuszniczych armii: amerykańskie myśliwce F-35, szwedzkie Gripeny, niemieckie Eurofightery czy australijski samolot wczesnego ostrzegania E-7A Wedgetail. Co ważne, maszyny te nie przyleciały do Polski z okazji wojskowego święta. Stacjonują w naszym kraju na co dzień, gdzie ich załogi pełnią dyżury w ramach natowskiej misji Air Policing. Jej celem jest wzmocnienie ochrony nieba nad wschodnią flanką NATO. Za tę służbę im także należą się od nas podziękowania.
Największą nowością tegorocznych obchodów Święta Wojska Polskiego była jednak parada morska zorganizowana u wybrzeży Półwyspu Helskiego. Można było ją podziwiać także w Warszawie – na 19 telebimach. Marynarze mogli zaprezentować Polakom swoje okręty, więc w paradnym szyku mogliśmy zobaczyć m.in. okręt podwodny ORP „Orzeł”, fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” i ORP „Gen. K. Pułaski” oraz niszczyciele min ORP „Albatros” i ORP „Mewa”. W powietrzu zaprezentowały się śmigłowce Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej oraz samolot wczesnego ostrzegania – Saab 340 AEW.