Demokracja merytokratyczna

ekskursje.pl 2 godzin temu

Wszyscy na pewno bardzo tęsknili za kolejną notką o HOI4! Oto i ona, a dotyczy alternatywnej ścieżki historii wyjątkowo interesującej jako political fiction – ale kiepskim gejmpleju. To ścieżka Walerego Sławka, który w naszym continuum z bycia oczywistym następcą tronu po Piłdudskim (1930-1935) spadł na samo dno, aż do samobójstwa w 1938.

Gra (w trochę naciągany sposób) przedstawia jego frakcję jako „sanacyjną lewicę”. No może na tle pozostałych… Ja bym jednak wolał się trzymać historycznego określenia, „grupy pułkowników”.

Nazywano ich tak dlatego, iż wprawdzie robili u boku Piłsudskiego kariery wojskowe w latach 1914-1921, ale potem przeszli do cywila. W pierwszych latach sanacji byli przepotężni, co sparodiowane jest w „Karierze Nikodema Dyzmy” w postaci pułkownika Waredy, który wszystkich zna i wszystko może załatwić (sam Wareda wzorowany był ponoć na Wieniawie).

I jak to w bywa planszówkach, ten gracz, któremu za dobrze idzie na samym początku, wytwarza przeciwko sobie koalicję wszystkich pozostałych. Wrogość wobec Sławka zjednoczyła pozostałe frakcje: Klonową (Rydza), Wierzbową (Becka) i Zamek (Mościckiego).

Historycznie do wrześniowej katastrofy doprowadziły nas głównie Zamek i Klonowa. Wierzbowa sama się wyeliminowała z gry, bo Beck wszystko postawił na jedną kartę, zobowiązując się do wypełnienia Testamentu Marszałka przez stworzenie Międzymorza. Gra (oraz Samo Życie) to blokuje ustawiając surowe wymagania, jak potężną armię i przemysł musiałaby mieć Polska, żeby w to drzewko fokusowe w ogóle można było kliknąć. Beck byłby więc kolejny do odstrzału, gdyby sanacyjna gra o tron potrwała jeszcze parę lat.

Sławkotopia omija problem Międzymorza, przekształcając sanację w coś w rodzaju demokracji w formie Powszechnej Organizacji Społeczeństwa. Zamiast agresywnej Bordurii, robimy się praworządną Syldawią – a co za tym idzie, wszyscy nas lubią i chcą z nami wejść w sojusze. Drzewko nieosiągalne w innych scenariuszach, tutaj samo wyrasta.

Pojawiają się też inne fokusy, dostępne tylko Sławkowi. Projektanci Paradoxu bazowali je na jego planach, ale robiąc arbitralne założenia, iż by się to udało. Czyli tworzymy państwo, w którym armia gwałtownie się szkoli (bo każdy żołnierz ma buławę w plecaku), risercz frunie (bo państwo wyciąga przyjazną dłoń do lewicujących intelektualistów) a korupcja znika (bo kawalerowie Virtuti Militari są niekorumpowalni).

Hm. Mam ci ja swoje zdanie, ale to wszystko wytrzymuje standardowe Dźwigary Do Zawieszania Niewiary zgodne z unijną normą literatury fantastycznej. Na pewno jest to ciekawsze od banałów i banialuków „z Hitlerem na Stalina”.

Sławkotopia ma dwie zasadnicze wady. Żeby ją zrealizować, trzeba porzucić prawie wszystko, co udało się zrealizować w naszym Wszechświecie w ramach drzewek fokusowych „zamek”, „sanacyjna prawica” a choćby „plan czteroletni”. Nie ma COP-u, Gdyni, tych malowniczych bunkrów na Helu, ani choćby tej szczątkowej modernizacji armii, która udała się Rydzowi. Wszystkie punkty decyzyjne po prostu pochłania nam pacyfikowanie „sanacyjnej prawicy”.

Wojna tymczasem wybucha wcześniej, bo zamiast oddania Sudetów – czyli w październiku 1938. Co gorsza, Czechosłowacja – choćby gwarantowana przez sojuszników – czasem te Sudety jednak oddaje. Nie wiem od czego to zależy (może ktoś wie?), mam wrażenie iż to jest randomowa decyzja z p=50%. Doświadczałem tego usiłując bronić Benesza także jako Francja i Rumunia.

Randomowe też jest zachowanie Rumunii (czasem odmawia dołączenia do Międzymorza) oraz Litwy (czasem woli zachować neutralność kosztem oddania Niemcom Kłajpedy). W ciągu ok. 150 dni od sprawdzenia sudeckiego blefu triggeruje się też randomowy event zamachu na Hitlera.

Zaleta jest taka, iż wojna się kończy w pół roku. Wada taka, iż neo-kajzerowskie Niemcy dołączają do nas jako niechciany sojusznik, więc kilka można wyhandryczyć w traktacie pokojowym – najwyżej Wrocław, Królewiec i Szczecin (ale gdy zamach się nie uda i Hitler walczy do samobójstwa w bunkrze, możemy wziąć Wszystko).

Ta randomowość sprawia, iż nie polecam tego do multiplayera. Jest to natomiast zabawne przy graniu jak w rolpleja – a ja gram w HOI4 wcielając się w kogoś, kto wysiadł z wehikułu czasu i usiłuje uratować świat przed Gułagiem i Holokaustem.

Alternatywna historia wygląda więc tak, iż zamiast zamordyzmu konstytucji kwietniowej, mamy merytokrację, w której wszyscy znajdują swoje miejsce (Rydz, Beck i Mościcki też!). Nowa władza łagodzi relacje z sąsiadami, tworząc sojusz od Estonii po Rumunię.

W październiku 1938 Niemcy wypowiadają wojnę. Polska armia jest do tej wojny nieprzygotowana (brakuje nie to iż armat, ale choćby karabinów), ale ma do obrony krótką granicę, plus sojusznicy przysyłają swoje jednostki oraz po 30 dniach dociera lend lease (to arbitralna mechanika gry).

W pierwszych dniach wojny Niemcom udało się więc w paru miejscach wtargnąć na teren Polski, ale ich szczytowym osiągnięciem było zajęcie Suwałk (jaki film by Lejtes zrobił o tej tragedii!). Po miesiącu polskie wojsko zostało dozbrojone, a iż za sprawą sławkotopijnego bonusa, szybciej się szkoliło od niemieckiego, zima nasza – polska kontrofensywa zajęła Wrocław i Królewiec.

11 marca udał się zamach na Hitlera. Spiskowcy proklamowali restytucję cesarstwa, ze stolicą w Wiedniu. Polska zareagowała na to improwizowaną ofensywą na Berlin wszystkim co było w pobliżu. Byłą stolicę Rzeszy udało się zająć 17 marca 11 Karpacką Dywizją Piechoty.

Wojna skończyła się 9 marca 1939 traktatem, który wydzielał republikę Szlezwyk-Holsztyn i wcielał do Polski całe Prusy i Pomorze (tylne też!), odcinając Niemcy od Bałtyku. Ale został im Hamburg, został im Wiedeń, więc i tak wyszli z warunkami lepszymi niż w 1945.

Po zwycięstwie wróciłem do budowy Międzymorza. Zawiesiłem to na czas wojny, bo AI zwykle nie chce wchodzić w sojusze grożące „wciągnięciem w wojnę”. Co prawda nie zawsze dotyczy to sojuszy budowanych eventami, ale nie chciałem ryzykować – może ktoś coś wie?

Demokratyczna Polska jest w stanie zaprosić do sojuszu choćby kraje nordyckie oraz Węgry (gdy grałem Czechosłowacją i Węgrami, nie udało mi się to). Odmówiła mi tylko Finlandia (nie wiem na ile to jest losowe). Było to akurat fortunne, bo walczyli sobie dzielnie tak jak w historii, a ja mogłem rozbudowywać swój sojusz – od Norwegii po Grecję.

Wojna rozgorzała ponownie 11 lutego 1940, gdy ZSRR napadł na Estonię. Wprawdzie polskie wojsko znów było tragicznie niegotowe, a państwo przez cały czas praktycznie nie miało przemysłu (ciągle nie było kiedy realizować tych fokusów od Kwiatkowskiego), no ale łączny potencjał aż takiego Międzymorza był po prostu nie do zatrzymania. Już 18 czerwca polska 6 dywizja piechoty wkroczyła do Moskwy. Był to po prostu zwycięski spacer (dosłownie, bo skąd czołgi w kraju bez przemysłu).

Dalej symulacja robiła się coraz mniej prawdopodobna. Realizują swoje historyczne fokusy, Włosi wiosną 1940 napadli na Grecję. Miało to jeszcze jakieś znamiona prawdopodobieństwa, bo większość greckiej armii była wtedy zajęta wyzwalaniem Armenii, ale przecież wiadomo było, iż na dalszą metę Potężne Międzymorze da radę.

Włosi więc zajęli kawałek Epirusu. Musiałem pośpiesznie mobilizować szkolące się dopiero jednostki, w tym eksperymentalną dywizję pancerną, która ruszyła do Grecji de facto jako brygada piechoty (z kilkoma tankietkami). W tym alternatywnym świecie wniosek z wojny byłby taki, iż czołgi to ślepa uliczka – Niemcy, Sowieci, Włosi i Japończycy tyle tego natłukli, a nic im to nie dało (inna sprawa, iż np. T-34 przeszedłby do historii jako interesujący prototyp, od czasu do czasu wspominany przez entuzjastów #rapierów).

Potem realizując resztki swoich historycznych fokusów do Włoch dołączył Irak, co z kolei wciągnęło wreszcie do wojny zachodnich aliantów – którzy dołączyli jako kolejny niechciany sojusznik. W efekcie powojenne Włochy stały się brytyjską marionetką (ale chociaż sobie dołączyłem do Rzeczpospolitej Wenecję – głównie chodziło mi o ich przemysł, ale oczywiście Melchior Wańkowicz dorobiłby jakieś uzasadnienie, iż „Sztafeta na tropach Casanovy”, etc.).

Dalej gra robi się już zupełnie nierealna. Japonia – tak jak historycznie – atakuje zachodnich aliantów, ale oczywiście kiedy nie było upadku Francji, dostaje łomot od razu. Polska niestety nie może do tej wojny dołączyć inaczej niż przez agresywną wojnę, np. o zajęcie Sachalinu, co niby robię, ale utrudnia mi to imersję w rolpleja. Może coś się zmieni z nowymi dodatkami, skupionymi właśnie na wojnie chińsko-japońskiej, wszystko co powyższe dotyczy wersji 1.16 (z wszystkimi dodatkami, gdyż jestem niewątpliwie pieprznięty na tym punkcie i na innych).

Idź do oryginalnego materiału