Rozpoczęła się duża wymiana jeńców pomiędzy Rosją a Ukrainą. Jest to jedyny efekt ostatnich rozmów pokojowych w Stambule.
– Odpowiadając na pytanie, dlaczego te rozmowy nie przynoszą większych efektów, trzeba zrozumieć, z kim mamy do czynienia – mówi dyrektor Centrum Europy Wschodniej UMCS prof. Walenty Baluk w rozmowie z Inną Yasnitską. – Badacze rosyjskiej struktury strategicznej dobrze wiedzą, iż rozmowy pokojowe Rosja traktuje jako etap wojny, a zatem jeżeli weźmiemy to pod uwagę, to dla wielu ekspertów, specjalistów w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, nie było choćby cienia wątpliwości, iż Rosja w sposób podobny podejdzie do propozycji Donalda Trumpa w sprawie nie tylko rozmów pokojowych, ale choćby 32-dniowego zawieszenia broni. Te buńczuczne zapowiedzi, iż Donald Trump zakończy tę wojnę w 24 godziny, w 100 dni okazały się mrzonką. Mamy do czynienia z agresorem, reżimem zwanym putinizmem. To reżim, który dąży do odbudowy wielkiej, potężnej Rosji, czyli Rosji Imperialnej. I dla ekspertów, a możemy w tym zakresie odwołać się chociażby do opinii Zbigniewa Brzezińskiego, który mówił wyraźnie, iż Rosja bez Ukrainy nie będzie imperium. Zatem jeżeli Putin definiuje w ten sposób swoją politykę, to siłą rzeczy Rosja Putina dąży do wygrania tej wojny. De facto Rosja nie ma znaczących sukcesów na polu walki, które mówiłyby o przełamaniu inicjatywy strategicznej, ale w tej warstwie dyplomatycznej, narracyjnej również przy pomocy Donalda Trumpa, który powiela tę rosyjską narrację, próbuje przedstawić sytuację na polu walki jako sukces Federacji Rosyjskiej, jako prawie iż wygraną Rosji w tej wojnie, co nie jest do końca prawdą.
Największym problemem polityki Stanów Zjednoczonych jest to, iż ona w jakiś sposób stawia znak równości pomiędzy ofiarą a agresorem.
– Gdyby Stany Zjednoczone, Donald Trump chciał pełnić mediatora, a do takiej roli początkowo się przymierzał, to w tym kontekście można byłoby jeszcze zrozumieć takie stanowisko. Natomiast widzimy, iż Rosja de facto odrzuciła propozycje Donalda Trumpa. To Rosja nie chciała, żeby Stany Zjednoczone uczestniczyły w rozmowach rosyjsko-ukraińskich w Stambule. Dlaczego? Dlatego, iż Rosja chce, kolokwialnie rzecz ujmując, docisnąć Ukrainę. Chce narzucić Ukrainie swoje warunki porozumienia. Co robi Donald Trump? Obraża się na Zełenskiego, na Ukrainę, ponieważ ona nie pozwala, oczywiście ona nie może sobie na to pozwolić, żeby zrezygnować ze swojej suwerenności, swojego terytorium. A Donald Trump obraża się na Ukrainę, ponieważ wini ją za to, iż jako kraj średniej wielkości, mniejszy w porównaniu do Rosji, nie chce się zgodzić na kapitulację, a to przeszkadza w dealu pomiędzy Trumpem a Federacją Rosyjską. I pytanie, czy to jest wina Ukrainy, czy to jest wina Donalda Trumpa i jego administracji, która chce wrócić do tego resetu, do tej polityki business as usual już z Federacją Rosyjską. A pytanie zasadnicze: gdzie są wartości? Gdzie jest prawo międzynarodowe? – mówi prof. Walenty Baluk.
Odbyły się trzy rudny rozmów pokojowych. Raz miały miejsce w Rijadzie, potem dwa razy w Stambule. Dlaczego, mimo tego, iż ta wojna ma charakter pozycyjny i żadna ze stron nie osiąga dużych sukcesów na polu walki, to te strony nie mogą dojść do pewnego porozumienia w kwestii zawieszania broni na 30 dni?
– Reżim Putina jest zainteresowany kontynuowaniem tej wojny. Nie tylko, żeby zdobyć kolejne obszary, ale żeby utrzymać i konsolidować swoja władzę wewnątrz Rosji. jeżeli Rosja Putina zawrze pokój, choćby korzystny, to uruchomi to lawinę problemów natury wewnętrznej. W Rosji przeciętni obywatele zarabiają na wojnie. Dostają dodatkową gratyfikację. Byłem zdumiony relacją ojca, który stracił syna i powiedział „Tak, straciłem syna, ale mam samochód”. Dla mnie jest to niewyobrażalne, ale to pokazuje, jak myśli przeciętny Rosjanin. Dlatego reżim Putina będzie, nie tylko ze względu na interesy w Europie Środkowo-Wschodniej, w Ukrainie przedłużał tę wojnę, ale ze względu też na maskowanie problemów wewnętrznych, czego – wydaje mi się – Zachód nie dostrzega – dodaje prof. Baluk.
Infografika PAP: Michał Czernek
Rozmawiając z Ukraińcami, często słyszę i wyczuwam bardzo dużą złość, frustrację w stosunku do europejskich struktur, które są w jakiś sposób bezradne w tej sytuacji. Pana zdaniem to można zmienić, czy Europa może zabrać głos? Jaka jest rola Europy w tej sytuacji?
– Rosja to jest kraj, który dąży do odbudowy swojego imperium przy pomocy siły, a zatem jeżeli siła nie napotka siły, to Rosja będzie w dalszym ciągu destabilizowała nie tylko Ukrainę, ale także inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej. I co to oznacza? To oznacza, iż jeżeli my bagatelizujemy albo lekceważymy takie kwestie jak naruszenie naszej przestrzeni powietrznej, jeżeli my pozwalamy Rosji bezkarnie destabilizować sytuację w rejonie Morza Bałtyckiego, rosyjska „flota cieni” bezkarnie de facto przecina kable komunikacji strategicznej państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, państw UE, a my nie możemy sobie poradzić z „flotą cienia”, jeżeli rosyjskiej helikoptery, samoloty naruszają naszą przestrzeń powietrzną, a my tylko się cofamy i się bronimy, to w ten sposób pozbawiamy siebie możliwości odpowiadania siłą na siłę Federacji Rosyjskiej. I Rosja robi to z premedytacją, obserwując, w jaki sposób reagujemy. My reagujemy w sposób defensywny, cofając się, udając, iż nic się nie stało, iż to jest incydent. Dopóki my będziemy w ten sposób postrzegać te kwestie, dopóty Rosja będzie destabilizowała nasze granice, naszą przestrzeń powietrzną. o ile odpowiemy stanowczo i zdecydowanie, to Rosja się zatrzyma. W mojej ocenie, państwa czy to Sojuszu Północnoatlantyckiego, czy Unii Europejskiej, czy „Koalicja chętnych” powinna wysłać wojska na Ukrainę, powinna wyznaczyć przestrzeń przed granicą państw zachodnich, która powinna być nieprzekraczalna dla Federacji Rosyjskiej. To Rosja ma się martwić, co się stanie, o ile ona naruszy naszą przestrzeń powietrzną. Natomiast Rosja odwraca sytuację, bo to my się martwimy, co będzie, jak rosyjska rakieta spadnie na naszym terytorium. Chowamy głowę w piasek i mówimy: nic się nie stało, to jest incydent. A Rosja to wykorzystuje – wyjaśnia prof. Baluk.
Jest pewna zgodność wśród ekspertów na temat tego, iż Rosja rozumie język siły i iż należy z nią rozmawiać w taki sposób, ale czy społeczeństwa są gotowe, żeby w taki sposób rozmawiać z Federacją Rosyjską?
– W mojej ocenie politycy, elity szczególnie państw Europy Środkowo-Wschodniej, bo jesteśmy na pierwszej linii, powinniśmy uświadamiać społeczeństwu, iż to zagrożenie jest realne. jeżeli chcemy pokoju, to trzeba przygotowywać się do wojny, wtedy unikniemy tej wojny, ale trzeba mieć tę świadomość. Ukraina przekonała się, iż to nie jest już potencjalny agresor. A jeżeli cofniemy się 10 lat wstecz, to Ukraina myślała podobnie. choćby jeszcze przed pełnoskalową inwazją politycy czy społeczeństwo ukraińskie nie myśleli, iż Rosja zaatakuje na pełną skalę. Przygotowywali się do działań hybrydowych, ale Rosja zaatakowała na pełną skalę. Tym bardziej teraz mając zmilitaryzowaną gospodarkę, mając armię zaprawioną w bojach, mając sojusze z Koreą Północną, Iranem, Chinami, mając dodatkowy sprzęt, wydaje mi się, iż ta ewentualność, iż Rosja zaatakuje po jakimś czasie nie tylko Ukrainę, ale także inne państwa naszego regionu jest zdecydowanie większa. Dlatego kiedy te kwestie bezpieczeństwa stają się zakładnikiem polityki wewnętrznej i politycy rozgrywają te kwestie, angażować się w pomoc Ukrainie czy się nie angażować, naszą racją stanu jest przetrwanie Ukrainy jako państwa suwerennego, niepodległego, ponieważ to suwerenna, niepodległa Ukraina będzie oddzielać nas od tej imperialnej Rosji. To jest racja stanu Polski – zaznacza prof. Walenty Baluk.
Dotychczas rozmowy pokojowe odbyły się trzykrotnie. W pierwszym spotkaniu w Rijadzie wzięły udział delegacje Stanów Zjednoczonych i Rosji. W kolejnych dwóch rozmowach, które miały miejsce w Stambule, uczestniczyły delegacje ukraińska oraz rosyjska. Efektem tych rozmów była wymiana jeńców wojennych, jednak nie udało się doprowadzić do zawieszenia broni.
InYa / opr. AKos
Fot. archiwum RL